Wczesnym rankiem 30 listopada 1907 r. żydowski lekarz Joachim Bloch jak zwykle zjadł w pośpiechu śniadanie i wyszedł ze swojego eleganckiego mieszkania w barokowej kamienicy na Landstrasse w śródmieściu Linzu. Przed domem czekał już na niego powóz. Woźnica wysłuchał zwięzłych instrukcji i dorożka zajechała do położonej nieopodal synagogi, gdzie Bloch, nieortodoksyjny, ale religijny Żyd, miał w zwyczaju codziennie odmawiać krótką modlitwę za chorych, którymi się zajmował. Tego dnia modlił się za 47-letnią pacjentkę, której stan drastycznie się pogarszał. Wiedział, że oprócz próśb do Boga niewiele już może dla niej zrobić. Sytuacja była beznadziejna. Zbyt długo nieleczony guz piersi okazał się złośliwy, operacja nie pomogła, pojawiły się przerzuty. Bloch pełen najgorszych przeczuć wyszedł z synagogi i podał woźnicy adres. Dorożka pomknęła przez drewniany most na Dunaju i zatrzymała się przed kamienicą przy Blütenstrasse 9. Doktor Bloch wszedł na pierwsze piętro i zapukał do drzwi mieszkania rodziny Hitlerów.
Pocztówki od Adolfa
Klara Hitler, matka Adolfa, zgłosiła się do Blocha niemal rok wcześniej. „Poprosiła o dokładne przebadanie – wspominał Bloch w pamiętniku. – Żaliła się na bóle w piersi, które od czasu do czasu stawały się tak nieznośne, że nie mogła spać. Po dokładnych oględzinach okazało się ponad wszelką wątpliwość, że mam do czynienia ze złośliwym nowotworem. […] Taka diagnoza równała się wręcz wyrokowi śmierci. Nie powiedziałem oczywiście pacjentce o moim smutnym odkryciu, uspokoiłem ją, na ile w tych okolicznościach to było możliwe, zwróciłem jednak uwagę na konieczność operacji”.
Po postawieniu diagnozy Bloch zebrał całą rodzinę Hitlerów na naradę. Od kiedy Alois Hitler, mąż Klary i poborca podatkowy, który lubił zaglądać do kieliszka, zmarł wskutek wylewu po wypiciu porannej porcji wina w karczmie, odpowiedzialność za rodzinę spadła na Klarę i Adolfa, najstarszego spośród dzieci, które jeszcze mieszkały w rodzinnym domu. Bloch często naradzał się z Adolfem, konsultował z nim każdy krok. To właśnie 18-letni wówczas Adolf dysponował rodzinnym budżetem, który składał się głównie z renty Klary. Przyszły wódz III Rzeszy zapłacił za pobyt matki w szpitalu i operację, a później, gdy stan Klary chwilowo się poprawił, zdecydował się wynająć mieszkanie w śródmieściu, by ułatwić matce codzienne funkcjonowanie.
To właśnie do tego mieszkania w listopadowy poranek 1907 r. pukał dr Bloch. „Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy w tym skromnie umeblowanym mieszkaniu, była czystość – pisał później we wspomnieniach. – Wszystko po prostu lśniło; na krzesłach i stoliku nie było jednego pyłku kurzu ani jednej plamy na wyszorowanej podłodze, żadnego zacieku na szybach”.
Klara Hitler była już w bardzo złym stanie. Ból stawał się nieznośny. Bloch po naradzie z Adolfem zaaplikował Klarze jodoform i morfinę – środki, które nie mogły pomóc w leczeniu i miały tylko złagodzić cierpienia. „Ból matki zdawał się być dla syna istną torturą – wspominał tamten dzień Bloch. – Gdy tylko twarz matki ściągała się bólem, jego rysy wykrzywiał strach”. Wiele lat później, gdy Hitler stał już na czele III Rzeszy, a Żydzi ginęli w obozach koncentracyjnych, Bloch wciąż upierał się, że w młodości Adolf był zupełnie innym człowiekiem. „W całej mojej karierze nie spotkałem kogoś tak złamanego nieszczęściem, jak wtedy Adolf Hitler – mówił po latach w wywiadzie prasowym. – Do głowy by wtedy nikomu nie przyszło, że w przyszłości stanie się on wcieleniem wszelkiego zła”.
Klara Hitler umarła 21 grudnia. Bloch ponownie przyjechał do mieszkania Hitlerów, żeby wystawić akt zgonu. Zastał tam Adolfa, który „z podkrążonymi po bezsennej nocy oczami siedział przy matczynym łóżku. Szkicował, chcąc zapamiętać jej ostatnie chwile. Gdy tłumaczyłem, że w tym wypadku śmierć była wybawieniem, starał się zrozumieć”. Dwa dni później odbył się pogrzeb Klary, po którym Adolf złożył wizytę Blochowi. Uścisnął żydowskiemu lekarzowi dłoń i zadeklarował, że „pozostanie mu wdzięczny do końca życia”.
„Szlachetny Żyd”
Kilka lat temu polskie media obiegła informacja, że niemiecki historyk Joachim Riecker „odkrył powód nienawiści Hitlera do Żydów”. Tym powodem miał być fakt, że Joachim Bloch otruł jego matkę. Szybko okazało się jednak, że Riecker odżegnuje się od tej teorii, a poglądy na temat antysemityzmu Hitlera wcisnęli mu w usta brytyjscy dziennikarze. W rzeczywistości bowiem Hitler uważał Blocha za wyjątkowego i – jak to ujął wiele lat później, już po wejściu w życie ustaw norymberskich i Anschlussie Austrii – „szlachetnego Żyda”. Czym Bloch zasłużył sobie na taką opinię Führera? August Kubizek, przyjaciel Hitlera z młodości, tak pisał o żydowskim lekarzu z Linzu: „Lekarzem domowym rodziny Hitlerów był powszechnie lubiany doktor Bloch, którego w mieście nazywano »lekarzem ubogich«, wybitny fachowiec i człowiek o wyjątkowo dobrym sercu, który z pełnym poświęceniem zajmował się chorymi”. Brigitte Hamann, austriacka historyk i autorka książki o Blochu, wylicza, że za długotrwałe i skomplikowane leczenie Klary Hitler zażądał on niewielkiej zapłaty. Rachunek był co najmniej jedną trzecią niższy od pobieranej w tym czasie przez lekarzy opłaty.
Czytaj też:
Upiorna prawda o żonie Hitlera
Po śmierci Klary Hitler drogi żydowskiego lekarza i przyszłego Führera rozeszły się. Bloch nadal prowadził praktykę w Linzu, a Hitler wyruszył do Wiednia, gdzie żył za pożyczone od rodziny pieniądze, dorabiając sobie malowaniem pocztówek, i bezskutecznie próbował dostać się na Akademię Sztuk Pięknych. Wciąż jednak pamiętał o Blochu i opiece, którą lekarz zapewnił jego chorej matce. Nawet gdy Hitlerowi skończyły się pieniądze i wylądował w wiedeńskim przytułku dla mężczyzn, wysyłał Blochowi kartki pocztowe. „Najserdeczniejsze życzenia noworoczne. Pański wdzięczny na wieki Adolf Hitler” – pisał na jednej z nich. Później kontakt urwał się na ponad 20 lat.
Brunatne zagrożenie
Hitler ponownie pojawił się w życiu Blocha w latach 30. Tym razem już w zupełnie innej roli. W pierwszej połowie dekady austriacki kanclerz Dollfuss zdelegalizował austriacki odłam partii nazistowskiej, który dążył do połączenia kraju z Niemcami oraz socjaldemokratyczną i komunistyczną opozycję, a także przejął pełnię władzy w kraju. Jednak zarówno naziści, jak i socjaldemokraci nie zamierzali zaprzestać działalności. Autorytarny rząd Dollfussa walczył na dwa fronty. W lutym 1934 r. siły rządowe krwawo stłumiły komunistyczne powstanie robotnicze. Pół roku później pucz zorganizowali naziści. Udało im się wedrzeć do siedziby rządu i śmiertelnie ranić kanclerza Dollfussa. Tym razem jednak rząd przetrwał. Pucz udało się stłumić, jego organizatorów skazano na śmierć, a Dollfussa zastąpił na stanowisku jego bliski współpracownik – Kurt Schuschnigg.