Kula dla Piłsudskiego. Ukraińscy terroryści przeciw II RP
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Kula dla Piłsudskiego. Ukraińscy terroryści przeciw II RP

Dodano: 
Józef Piłsudski z ministrem Eugeniuszem Kwiatkowskim, 8 sierpnia 1926 r.
Józef Piłsudski z ministrem Eugeniuszem Kwiatkowskim, 8 sierpnia 1926 r. Źródło: NAC
„Nie zawahasz się popełnić największej zbrodni, kiedy wymaga tego dobro sprawy...”

Pierwszą wojną, jaką stoczyła odradzająca się Polska, była wojna z proklamowaną w listopadzie Zachodnioukraińską Republiką Ludową. Ta wojna była nieunikniona. Ukraińcy chcieli wyrzucić Lachów za San, a Polacy nie wyobrażali sobie niepodległego kraju bez Lwowa i dotychczasowej Galicji Wschodniej, sięgającej do Zbrucza. 1 listopada 1918 r. Ukraińcy usiłowali opanować Lwów, co spotkało się z kontrakcją Polaków, stanowiących większość mieszkańców miasta. Rozgorzały trwające trzy tygodnie walki, zakończone przybyciem odsieczy oddziałów Wojska Polskiego. Ukraińcy zostali wyparci ze Lwowa, jednak miasto aż do kwietnia 1919 r. znajdowało się w oblężeniu, ostrzeliwane przez artylerię ukraińską. Wojna trwała aż do lipca 1919 r., kiedy to wojska ukraińskie zostały wyparte za Zbrucz. Stał się on, na mocy traktatu ryskiego z 1921 r., rzeką graniczną między Rzecząpospolitą a bolszewicką Rosją. Jednak ententa, czyli mocarstwa zachodnie, dopiero w 1923 r. uznały polską granicę wschodnią.

Dlatego Ukraińcy aż do tego roku mieli prawo uważać, że kwestia przynależności dawnej Galicji Wschodniej do państwa polskiego, ze Lwowem i Stanisławowem, nie jest rozstrzygnięta.

Zamachy na Piłsudskiego i Wojciechowskiego

Nic też dziwnego, że w takiej sytuacji powstała w 1920 r. Ukraińska Organizacja Wojskowa (Ukrajinśka Wijśkowa Orhanizacija – UWO), na której czele stanął rok później Jewhen Konowalec, oficer Strzelców Siczowych. Celem UWO były: walka z Polską o odzyskanie Galicji Wschodniej i utworzenie ukraińskiego państwa. W 1921 r. Stefan Fedak, syn znanego adwokata, a w 1918 r. członka rządu ZURL, strzelał we Lwowie do samochodu, w którym siedział Józef Piłsudski, Naczelnik Państwa. Ujęty zamachowiec tłumaczył się, że nie chciał zabić Piłsudskiego, lecz towarzyszącego mu wojewodę lwowskiego. Nawet jeśli brać te zeznania za dobrą monetę, to i tak Fedak chciał pozbawić życia przedstawiciela Rzeczypospolitej na terenie, do którego rościli sobie prawo Ukraińcy.

Czytaj też:
Sprawiedliwi wśród Ukraińców

Rok później zarządzone zostały wybory do parlamentu. Partie ukraińskie na terenie dawnej Galicji Wschodniej je zbojkotowały. Udział w wyborach oznaczałby zaakceptowanie przynależności ziem zamieszkanych przez Ukraińców do Rzeczypospolitej. Julian Nowak, ówczesny premier, wspominał, że mógł odetchnąć z ulgą. Oceniał, że gdyby nie bojkot, do Sejmu weszłoby nawet kilkudziesięciu Rusinów (jak jeszcze wówczas nazywano Ukraińców) i wraz z innymi posłami reprezentującymi mniejszości narodowe mogliby odegrać w parlamencie ważną rolę. „Nasuwały się wątpliwości, czy byłaby dla państwa polskiego korzystną”. Nowak pisał delikatnie, a przecież ukraińskie partie w tamtym roku były źle i wręcz wrogo nastawione do tego, że ziemie zamieszkane przez Ukraińców znalazły się w Polsce.

UWO wspierała bojkot wyborów także za pomocą zamachów terrorystycznych. Zabity został wówczas kandydat na posła, Sydor Twerdochlib, lider partii chliborobów, który uważał, że z władzami polskimi należy rozmawiać, a nie walczyć. Nie był jedyną ofiarą wśród Ukraińców, którzy zdecydowali się kandydować do polskiego parlamentu. Na skutek gróźb Ukraińcy nie brali udziału w głosowaniu, wycofywali się też z komisji wyborczych.

W 1922 r. rozpoczęło się tzw. pierwsze wystąpienie UWO, akcja o charakterze terrorystycznym. Zaczęły płonąć polskie dwory i chaty, podpalano stogi. W ciągu siedmiu tygodni odnotowano niemal 500 takich przestępczych aktów. Doszło do kilkunastu zabójstw, zarówno Polaków, jak i Ukraińców.

Dwa lata później doszło do próby zamachu na prezydenta Stanisława Wojciechowskiego we Lwowie. Teofil Olszański rzucił – jak pisał historyk Władysław Pobóg-Malinowski – raczej nieszkodliwą petardę niż bombę. Tak czy inaczej była to wyraźna demonstracja wrogości wobec państwa polskiego. Olszański zbiegł i znalazł schronienie w Niemczech, które wspierały UWO i szkoliły jej członków. W zamian za to UWO płaciła usługami wywiadowczymi. W 1924 r. pod zarzutem szpiegostwa aresztowana została Olha Basarab, członkini związanej z UWO organizacji kobiecej. Zmarła w więzieniu. Według oficjalnej wersji popełniła samobójstwo. Ukraińcy uważali, że została zamordowana, i uznali ją za męczennicę.

W 1926 r. terroryści UWO zamordowali Stanisława Sobińskiego, kuratora okręgu szkolnego we Lwowie. Była to zemsta za wprowadzanie, zgodnie z decyzją rządu, utrakwistycznych (dwujęzycznych) szkół, co spowodowało zdecydowane zmniejszenie się liczby szkół ukraińskich. Jednym z zamachowców był najprawdopodobniej Roman Szuchewycz, późniejszy dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Czytaj też:
Ocalała z pola śmierci

Prowokacyjne wystąpienie UWO

Latem i jesienią 1930 r. UWO znów zaczęła akcję terroryzującą polską ludność, tzw. drugie wystąpienie. Znów zaczęły płonąć polskie dwory i chaty, napadano na polskie instytucje. „Organizatorzy dążyli do sprowokowania reakcji władz, czyli represji, aby móc ogłosić światu, że sprawa ukraińska wcale nie jest zamknięta, a Polska nie radzi sobie z problemem. Chciano przekonać międzynarodowe środowiska, że współżycie Polaków i Ukraińców w ramach jednego państwa jest niemożliwe” – pisała Lucyna Kulińska w artykule o działalności terrorystycznej ukraińskich nacjonalistów („Biuletyn IPN”, lipiec–sierpień 2010).

Wydaje się jednak, że akcja ta, która musiała przynieść represje, była obliczona także – a może przede wszystkim – na to, że wywołają one nienawiść ludności ukraińskiej do polskich władz oraz skierują jej sympatię w stronę nacjonalistów. Represje rzeczywiście nastąpiły. Marszałek Józef Piłsudski, będący wówczas premierem, zarządził tzw. pacyfikację. Sławoj Składkowski, minister spraw wewnętrznych, zanotował następujące polecenia Piłsudskiego: podpaleń, gwałtów, sabotażów i napadów nie wolno traktować jak powstania, trzeba unikać przelewu krwi, natomiast tam, gdzie ludność ukraińska popiera dobrowolnie, lub nie, zamachowców, stosować represje policyjne i kwaterunek wojska – jego obecność uniemożliwi terroryzowanie ludności. „Ludność ma wiedzieć, że ma słuchać władz, a nie zamachowców”.

Artykuł został opublikowany w 10/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.