Kula dla Piłsudskiego. Ukraińscy terroryści przeciw II RP
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Kula dla Piłsudskiego. Ukraińscy terroryści przeciw II RP

Dodano: 

Zaczęły się aresztowania byłych posłów i działaczy ukraińskich, zamknięto trzy gimnazja ukraińskie. Wojsko zaczęło kwaterować we wsiach ukraińskich – około 450 – i dokonywało rewizji. W ich wyniku znaleziono 220 karabinów, strzelb i pistoletów oraz 100 kg ładunków wybuchowych. Ofiar śmiertelnych pacyfikacji nie było, choć bito Ukraińców w przypadkach stawiania oporu. Największą grupę aresztowanych stanowili ukraińscy uczniowie i studenci. Żadna z partii ukraińskich nie potępiła terrorystycznej akcji, natomiast gromy spadały na polskie władze. Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna złożyła protest przeciwko ich postępowaniu do Ligi Narodów. Jednak ta międzynarodowa instytucja uznała, że pacyfikację sprowokowali sami Ukraińcy, a Polska nie prowadzi polityki prześladowań i gwałtów.

Śmierć dla zwolenników pojednania

Jednym z polskich polityków, który usiłował doprowadzić do polsko-ukraińskiej zgody, był Tadeusz Hołówko, prezes Klubu Parlamentarnego BBWR. Starał się porozumieć z umiarkowanymi politykami najsilniejszej partii ukraińskiej – UNDO, w której nie brakowało jednak zdecydowanych wrogów państwa polskiego. „Zabiegał o otwarcie zamkniętych szkół ukraińskich, brał w obronę prześladowanych działaczy politycznych oraz zawsze był gotów popierać szykanowanych przez władze ludzi nauki” – pisał Iwo Werschler, biograf Hołówki. Latem 1931 r. Hołówko przyjechał na kurację do Truskawca i zamieszkał w ukraińskim pensjonacie prowadzonym przez greckokatolickie zakonnice. Tam dopadli go 29 sierpnia 1931 r. zamachowcy. Nie udało się ich od razu ująć. W 1932 r. członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (powstała w 1929 r.) dokonali napadu na pocztę w Gródku Jagiellońskim. Dwóch napastników zginęło, pozostali, uciekając, zabili jednego policjanta, a drugiego ciężko ranili. Wśród ujętych znaleźli się Wasyl Biłas i Dmytro Danyłyszyn. Śledztwo wykazało, że byli oni mordercami Hołówki. Obaj zostali skazani na karę śmierci. Wyrok został wykonany. W godzinie ich egzekucji biły dzwony w kościołach greckokatolickich we Lwowie.

Tadeusz Hołówko (pierwszy z lewej) w Warszawie, 1929 r.

„Odpowiedzialność za tragiczny i brzemienny w konsekwencje stan stosunków polsko-ukraińskich spoczywa również na duchownych greckokatolickich lwowskiej katedry św. Jura i samym metropolicie Andrzeju Szeptyckim. To on przez lata tolerował narastający szowinizm, ba, sam na różne sposoby kopał głęboką przepaść między Polakami a Ukraińcami” – twierdzi Lucyna Kulińska.

Zupełnie inną postawę reprezentował greckokatolicki biskup stanisławowski Hryhorij (Grzegorz) Chomyszyn, zdecydowany przeciwnik radykalnych działań nacjonalistów ukraińskich. Opowiadając się za lojalną postawą wobec państwa polskiego, Chomyszyn pisał proroczo: „Gdyby Polacy pewnego dnia wynieśli się, wtedy na ich miejsce weszłyby chmary bolszewików, zamykając kościoły, duchowieństwo i inteligencję, wybijając albo zsyłając na Sołówki”. Biskup Chomyszyn zmarł w więzieniu NKWD w Kijowie w 1945 r.

W 1933 r. szefem egzekutywy krajowej OUN (w tymże roku połączyła się z UWO) został Stepan Bandera, przedstawiciel młodych radykalnych nacjonalistów. Miał wówczas 24 lata. Po przejęciu kierownictwa OUN przez Banderę głównym kierunkiem działalności stał się terror indywidualny. Członek OUN Seweryn Mada miał zastrzelić lwowskiego kuratora szkolnego Gadomskiego, jednak przy próbie wylegitymowania przez towarzyszącego kuratorowi policjanta to do niego oddał śmiertelne strzały.

Rządy Bandery uwieńczyło i zakończyło zamordowanie Bronisława Pierackiego, ministra spraw wewnętrznych. Również on, tak jak Hołówko, próbował rozmawiać z Ukraińcami. Pieracki został zabity 15 czerwca 1934 r. strzałami z pistoletu przez Grzegorza Maciejkę, gdy zmierzał do klubu przy ul. Foksal w Warszawie. Komunikat UWO/OUN głosił, że zlikwidowano „kata narodu ukraińskiego”, przedstawiciela rządu okupacyjnego na ziemiach ukraińskich. OUN planowała również zamach na innego „kata”, wojewodę wołyńskiego Henryka Józewskiego, który prowadził politykę porozumienia z Ukraińcami, narażając się na krytykę miejscowych Polaków. Warto zauważyć, że dziś na Ukrainie również mówi się o polskiej okupacji w latach 1918–1939, a Polska zrównywana jest z okupantami niemieckimi i sowieckimi ziem, na których mieszkali Ukraińcy.

Zamachowcowi udało się zbiec, jednak doszło do zakrojonych na szeroką skalę aresztowań i procesów członków OUN. Stepan Bandera został skazany na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywocie.

Czytaj też:
Rebelia '39. Kresy w ogniu

Niedługo po zabójstwie polskiego ministra, 25 lipca 1934 r., został zamordowany Iwan Babij, były oficer Ukraińskiej Armii Halickiej, uczestnik wojny polsko-ukraińskiej, dyrektor ukraińskiego gimnazjum we Lwowie. OUN skazała go na śmierć za sprzeciw wobec jej polityki, niedopuszczanie do OUN-owskiej agitacji na terenie szkoły i lojalną postawę wobec państwa polskiego. Nie złamały Babija dwukrotne pobicia, więc musiał zginąć. Zamach na Babija potępił metropolita Andrzej Szeptycki, ale był to jego pojedynczy głos w sprawie terroru OUN. Może dlatego, że Babij był dobrym znajomym metropolity, a poza tym Ukraińcem.

Po zabójstwie Pierackiegi i Babija nie dochodziło już do tak głośnych zamachów na osoby publiczne. Szerzyła się nadal inna forma terroru OUN polegająca na zastraszaniu Polaków, w tym nauczycieli, podpalaniu ich domów i dobytku. Między innymi „w 1937 r. terrorystyczna działalność OUN szczególnie nasiliła się w Małopolsce w powiatach brzeżańskim, sokalskim, stryjskim. Dokonywano pobić, podpaleń, wandalizmu, zastraszania, poniżania, dochodziło też do zabójstw” – pisała Ewa Siemaszko w artykule o przemianach polsko-ukraińskich relacji od połowy lat 30. do II wojny światowej („Biuletyn IPN”, lipiec–sierpień 2010).

Kierownicy OUN szykowali się też do zbrojnego powstania na wypadek przewidywanej wojny. Robili spisy polskich urzędników i policjantów, aby się z nimi podczas wojny rozprawić. Na jednej z list znaleźli się polscy profesorowie ze Lwowa. Tę listę wykorzystali Niemcy, aresztując w 1941 r. po wkroczeniu do miasta i rozstrzeliwując lwowskich uczonych. Ostatnim akordem działalności OUN w II Rzeczypospolitej była dywersja we wrześniu 1939 r. Znane są przypadki walk uzbrojonych oddziałów ukraińskich z policją i wojskiem polskim, m.in. w Stryju.

Szkoła Bandery

We wrześniu 1939 r. mury więzienia opuścił Stepan Bandera. Jak pisze jego biograf, Wiesław Romanowski, z Banderą siedział Hryhorij Perehiniak, skazany za zabójstwo polskiego sołtysa. Romanowski cytuje innego skazanego członka OUN, Mykołę Kłymyszyna. Pisał on we wspomnieniach o Perehiniaku: w więzieniu „wsparliśmy go”, a rozmowy z Banderą „wzmocniły go psychicznie”. W 1943 r. oddział UPA pod dowództwem Perehiniaka („Dowbeszki-Korobki”) dokonał pierwszej masowej zbrodni przeciwko Polakom 9 lutego 1943 r. w miejscowości Parośla, mordując ponad 155 osób siekierami i nożami. Nie oszczędzono ani kobiet, ani dzieci. Za Perehiniakiem poszli inni wyznawcy ideologii OUN, kierujący się tzw. dekalogiem, w którym Stepan Łenkawśki pisał: „Nie zawahasz się popełnić największej zbrodni, kiedy wymaga tego dobro sprawy”. Perehiniak, sąsiad Bandery z celi, zapoczątkował zbrodnię wołyńską.

„Wielokrotnie powtarzana jest teza, że nie można wiązać przewodniczącego Bandery z ludobójstwem na Wołyniu. W 1943 r. był więźniem Sachsenhausen, nie miał więc wpływu na decyzje podejmowane wówczas na Wołyniu i w Galicji. Tak, to prawda. Hitlera też nie było w Wannsee, ale jego teksty, działania nie pozostawiają żadnej wątpliwości – był moralnie i politycznie odpowiedzialny za tę zbrodnię” – stwierdza Wiesław Romanowski.

Artykuł został opublikowany w 10/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.