Obudź się. Idź do pracy, słuchaj szefa, wróć do domu, zjedz kolację, oglądaj telewizję, idź spać. Powtórz. Cierpimy, bo żyjemy w spełnionej antyutopii, nie zdając sobie z tego sprawy. Technologia, która ma nam służyć i poprawiać jakość życia, przyczynia się do coraz większej kontroli nad wszystkim, co robimy. Z roku na rok w niezauważalny sposób w coraz większym stopniu stajemy się niewolnikami.
„Technologiczna kontrola nad ludzkim zachowaniem prawdopodobnie nie będzie wprowadzana z totalitarnymi intencjami czy nawet poprzez świadome pragnienie ograniczania ludzkiej wolności. Każdy nowy krok w sprawowaniu kontroli nad ludzkim umysłem będzie uznawany za racjonalną odpowiedź na problem, przed którym staje społeczeństwo, taki jak leczenie alkoholizmu, zmniejszenie przestępczości czy skłanianie młodych ludzi do studiów naukowych i technicznych. Wiele przypadków znajdzie humanitarne usprawiedliwienie” – pisał w manifeście zatytułowanym „Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość” człowiek, którego schwytanie wymagało największego budżetu w historii FBI. Tekst wroga publicznego numer jeden w USA opublikowały największe amerykańskie gazety. Na jego własne żądanie.
Cele zamachowca
47-letni Gilbert Murray, szef organizacji zrzeszającej firmy z przemysłu drzewnego, otrzymał paczkę zaadresowaną do poprzedniego prezesa Williama Dennisona, który odszedł na emeryturę rok wcześniej. Zasłynął z lobbowania na rzecz prawa do wycinki lasów w północnej Kalifornii, należących do rządu USA. Murray, który przejął po nim kierowanie lobbingiem, postanowił otworzyć mały, ale ciężki pakunek. Eksplozja, która nastąpiła przy otwieraniu paczki, wyrwała drzwi z futryn i wybiła szyby w biurze. Murray nie miał szans na przeżycie – został rozerwany przez wybuch.
Zginął 24 kwietnia 1995 r. i był ostatnią ofiarą zamachowca poszukiwanego przez FBI od 17 lat. Pierwszymi celami przesyłek zawierających bomby były uniwersytety i linie lotnicze, dlatego sprawie i zespołowi agentów FBI, którzy nad nią pracowali, nadano kryptonim UNABOM (akronim od „University and Airline Bomber”.
Pierwsze dwie bomby wysłane do Northwestern University w latach 1978 i 1979 okazały się w miarę niegroźne. Szok wywołał dopiero trzeci ładunek, który został zdetonowany w samolocie. Bombę skonstruowano tak, aby wybuchła po tym, jak maszyna wzniesie się na odpowiednią wysokość. Gdyby detonacja nastąpiła zgodnie z planem zamachowca, samolot zostałby zniszczony w powietrzu i zginęliby wszyscy 72 pasażerowie lecący z Chicago do Waszyngtonu. Dym, który wypełnił wnętrze odrzutowca, spowodował jedynie problemy z oddychaniem u 12 osób. Incydent z bombą wystarczył jednak, aby sprawę przejęło FBI.
Celem kolejnego ataku stał się prezes United Airlines Percy Wood, który doznał poważnych obrażeń całego ciała, ale przeżył. Przez pięć kolejnych lat „Unabomber” – jak nazwała go prasa – wysyłał przesyłki z bombami adresowane do kolejnych uniwersytetów oraz do firmy Boeing. Zamachowiec nie pozostawiał po sobie żadnych śladów. Wykonywał ręcznie, z dużą precyzją, nawet takie elementy składające się na bombę, które można było kupić w sklepie, a ofiary poszczególnych zamachów nie były ze sobą w żaden sposób powiązane. Na metalowych elementach odpornych na zniszczenie w eksplozji pozostawiał tylko dwie litery: „FC”.
Przez lata śledczy nie mieli żadnego innego punktu zaczepienia. Uznano, że sprawcą jest mechanik lotniczy, prawdopodobnie już nieaktywny zawodowo. Po kolejnych zamachach zmieniano profil sprawcy, zakładając m.in. jego ponadprzeciętną inteligencję, związki ze światem akademickim i naukami ścisłymi czy neoluddystyczne poglądy. Powstała również teoria, przekazywana przez FBI publicznie, według której „Unabomber” miał obsesję na punkcie drewna, na co wskazywać miały nazwisko jednej z ofiar, precyzyjnie wykonane, niekiedy z kilku rodzajów drewna, cylindryczne obudowy bomb, będące małymi dziełami sztuki, oraz profesja ostatniej z ofiar – Gilberta Murraya.
Czytaj też:
Bomba atomowa nad Sowietami
Z czasem „Unabomber” udoskonalił konstrukcję bomb, co w grudniu 1985 r. doprowadziło do pierwszej ofiary śmiertelnej. Szczególny był zarówno cel – sklep komputerowy – który odróżniał się od poprzednich, jak i sposób podłożenia bomby. Hugh Scrutton, właściciel sklepu, zginął, gdy próbował podnieść pozostawiony na parkingu przed budynkiem, zaadresowany do niego pakunek. Drzazgi i gwoździe powbijane w całe ciało doprowadziły do szybkiego wykrwawienia. Dwa lata później „Unabomber” próbował zabić kolejnego właściciela sklepu komputerowego. Tym razem bomba eksplodowała po tym, jak Gary Wright próbował podnieść pozostawioną przed sklepem kłodę. Lekarze wyjęli z jego ciała kilkaset odłamków drewna i metalu, mężczyzna przeżył. Tym razem „Unabomber” popełnił błąd. Kobieta, która widziała go, gdy zostawiał paczkę, pomogła w sporządzeniu portretu pamięciowego, który pojawił się we wszystkich najważniejszych amerykańskich mediach. Przez pięć kolejnych lat zamachowiec nie wysłał żadnej paczki.
W latach 1993–1995 nastąpiły cztery kolejne ataki, w których zginęły dwie osoby. Zespół ścigający „Unabombera” rozrósł się już do 150 etatowych pracowników. Zamachowiec miał na koncie trzy ofiary śmiertelne, 23 rannych. Mimo zgromadzenia setek śladów żaden nie wskazywał na tożsamość sprawcy. Przez kilkanaście lat FBI nie poczyniło znaczących postępów, „Unabomber” mógł dokonywać bez przeszkód kolejnych ataków.
Sytuacja zmieniła się w 1995 r., gdy grupa przedstawiająca się jako FC (Freedom Club – Klub Wolności) przesłała liczący 35 tys. znaków manifest, domagając się publikacji w największych amerykańskich gazetach. Ultimatum brzmiało: publikujcie albo będziemy zabijać dalej. Gdy Amerykanie przeczytali „Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość” autorstwa „Unabombera”, do FBI zaczęły spływać donosy na byłych małżonków, sąsiadów, współpracowników, których podejrzewano o wysyłanie bomb. Większość donosów była dla śledczych bezwartościowa. Jedno zgłoszenie zwróciło jednak uwagę FBI.
Ofiara eksperymentu
Theodore Kaczynski był wrażliwym, nieśmiałym i wycofanym dzieckiem. Od siódmego roku życia, gdy urodził się jego młodszy brat Davida i rodzice nie poświęcali mu całej uwagi, zaczął jeszcze bardziej unikać innych ludzi. Prawie się nie uśmiechał. Jego brat wspomina rodzinę jako zupełnie normalną. Ted wręcz przeciwnie.