Błogosławieństwo oczyszczającego ognia. Największe tajemnice czyśćca

Błogosławieństwo oczyszczającego ognia. Największe tajemnice czyśćca

Dodano: 
Niebo, chmury. Zdjęcie ilustracyjne
Niebo, chmury. Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Niebo to doskonała wspólnota ze Stwórcą i wszystkimi zbawionymi. Czyściec jest „przedsionkiem” nieba, miejscem oczyszczania dusz tych, którzy wymagają jeszcze pracy nad sobą, aby dojrzeć do doskonałej miłości, koniecznej do osiągnięcia nieba.

Ciężar kary czyśćcowej zależy od rodzaju oraz liczby popełnionych grzechów. Oczyszczenie dokonuje się przez „ogień”, który nie jest fizycznej natury, lecz jest bólem duchowym wynikającym z uświadomienia sobie miłości Boga i własnych niedoskonałości. Innym oczyszczającym cierpieniem jest tęsknota za Bogiem.

Ogień czyśćca, w przeciwieństwie do ognia piekielnego, oczyszcza, ponieważ nie jest rozpalony przez pychę
i nienawiść, lecz przez łaskę Bożej miłości. Dusza ubolewa nad każdą zmarnowaną na ziemi chwilą, która mogła być wykorzystana dla udoskonalenia miłości.

Jak wygląda czyściec w oczach wielkich świętych i mistyków: św. Malachiasza, św. Augustyna
z Hippony, św. Gertrudy z Helfty, św. Marii Magdaleny de’ Pazzi, św. Jana Marii Vianneya, bł. Dominika Henryka Suzo, św. Jana Kapistrana oraz św. Piotra Damianiego.

Niniejszy tekst to fragment książki Przemysława Słowińskiego pt. „Największe tajemnice czyśćca. Błogosławieństwo oczyszczającego ognia”, wyd. Fronda

Pomagając duszom w czyśćcu możesz pomóc sobie

Ojciec Pio mocno wierzył w świat nadprzyrodzony i w Kościół składający się zarówno z żyjących, jak i ze zmarłych, którzy dostąpili chwały nieba albo w czyśćcu doznają bolesnego oczyszczenia po śmierci. Był głęboko przekonany, że te trzy stany wzajemnie się komunikują, wspierają i na siebie oddziałują. W czasie pięćdziesięciu dwóch lat spędzonych w kapucyńskim klasztorze w San Giovanni Rotondo często był odwiedzany przez dusze zmarłych. Według relacji samego zakonnika, gdy zatopiony był w samotnej modlitwie, wielokrotnie przychodziły do niego dusze czyśćcowe, szukając pomocy i ratunku w modlitwach, cierpieniach i ofiarowanych za nie Mszach św. Informacji na ten temat dostarczają nam świadectwa dzieci duchowych Ojca Pio oraz zapisy z kroniki klasztoru, które nie tylko je opisują, ale również potwierdzają. Wynika z nich, że kontakt Ojca Pio z duszami czyśćcowymi nie był wymysłem jego fantazji, ale odbywał się w sposób duchowy lub fizyczny.

Claudia Birulli, kobieta z Cerignoli, miasta w prowincji Foggia, zapytała pewnego dnia Ojca Pio: „Ojcze, proszę mi opisać czyściec”. A on odpowiedział jej tymi słowami: „Córko moja, dusze z czyśćca wolałyby rzucić się w ogień ziemski, gdyż dla nich byłoby to niczym rzucenie się do źródła świeżej wody”.

Święty Ojciec Pio

Wizje dusz czyśćcowych w życiu Ojca Pio następowały po sobie od lat dwudziestych XX wieku aż do jego śmierci. Zapytany przez biskupa Alberto Costę z Melfi, czy kiedykolwiek zjawiły się mu dusze zmarłych, bez zastanowienia odpowiedział: „Widziałem je tak wiele razy, że już mnie nie przerażają. Przerażenie może budzić przebywanie w bliskiej obecności z duszami czyśćcowymi, jednak jeszcze większą bojaźń niesie wielkość kar, jakie muszą one odpokutować”. W tej kwestii Ojciec Pio posiadał nadprzyrodzony dar poznania wyroków Bożych, dlatego niekiedy informował swoich rozmówców o długości pobytu w czyśćcu ich najbliższych lub o osiągnięciu przez nich chwały nieba.

Pewnego poranka jeden ze współbraci poprosił Ojca Pio o modlitwę za swego zmarłego ojca podczas celebracji Mszy świętej. Po jej odprawieniu Ojciec Pio przywołał go do siebie i powiedział:

– Dziś rano twój tata wstąpił do raju. Zakonnik był niezwykle szczęśliwy. Jednak po chwili namysłu zaprotestował:

– Ależ Ojcze Pio, przecież mój ojciec zmarł trzydzieści lat temu!

P. Słowiński, Największe tajemnice czyśćca, wyd. Fronda

Wówczas stygmatyk dał mu stanowczą odpowiedź:

– Cóż, mój synu, przed Bogiem wszystko trzeba odpokutować. Podczas innej rozmowy, przeprowadzonej wieczorem 1943 roku, profesor Gerardo De Caro poprosił Ojca Pio o modlitwę za duszę pewnego pisarza, nie wyjaśniając, o kogo dokładnie chodzi. Gdy tylko Ojciec Pio rozpoznał, kogo profesor miał na myśli, wówczas poczerwieniał, a na jego twarzy pojawiły się oznaki cierpienia. Prośbę skwitował jednym zdaniem: „Za bardzo kochał”. Gdy profesor próbował go pytać wzrokiem, jak długo będzie musiał pozostawać w czyśćcu, usłyszał szokującą odpowiedź: „Co najmniej sto lat!”.

A oto kilka relacji ze spotkań włoskiego zakonnika z duszami czyśćcowymi:

„Byłem sam w sali kominkowej i grzałem się przy ogniu, bo na dworze panował okropny ziąb – opowiadał Pio. – Było już późno, wszyscy bracia rozeszli się do swych cel. Nagle dostrzegłem tuż obok mnie czterech nieznanych mi zakonników. Usiedli przy kominku z naciągniętymi na twarze kapturami. Pozdrowiłem ich słowami: «Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus», ale żaden mi nie odpowiedział. Zdziwiony przyjrzałem się im uważnie, by poznać, co to za jedni, ale żadnego z nich nie rozpoznałem. Postałem obok nich parę minut i dobrze się im przypatrując odniosłem wrażenie, jakby cierpieli”....

Kiedy Ojciec Pio powiadomił gwardiana o dziwnej wizycie, wywołało to w klasztorze wielkie poruszenie. Kiedy jednak obaj powrócili do sali kominkowej, nikogo już tam nie było. „Zrozumiałem wtedy – relacjonował Ojciec Pio – iż najprawdopodobniej byli to dawno zmarli bracia proszący o pomoc. Całą tę noc spędziłem modląc się za nich”.

„Modliłem się z przymkniętymi oczami, kiedy nagle drzwi otwarły się i do sali wszedł jakiś starzec opatulony w płaszcz, jaki nosili zazwyczaj wieśniacy z San Giovanni Rotondo” – opowiadał Ojciec Pio o innym tego typu zdarzeniu. Był zaskoczony czyjąś obecnością w pokoju. Jak wyjaśniał w świadectwie: „Nie mogłem sobie wyobrazić, jak ktoś mógłby wejść o tej porze do klasztoru, skoro wszystkie drzwi są zamknięte”.

Krzyż, zdjęcie ilustracyjne

„Przysiadł się koło mnie – kontynuował Francesco Forgione. Spojrzałem nań nie zadawszy sobie pytania, w jaki sposób wszedł do klasztoru o tak późnej porze. Potem odezwałem się do niego i zapytałem: «Kim jesteś? Czego chcesz?». Starzec odrzekł: «Ojcze Pio, jestem Pietro Di Mauro z ojca Nicoli, zwany Precoco». Po czym dodał: «Zmarłem w tym klasztorze 18 września 1908 roku w celi nr 4, kiedy był tu jeszcze przytułek dla żebraków. Któregoś wieczoru, kiedy leżałem w łóżku, zasnąłem z zapalonym cygarem i spaliłem się. Przychodzę z czyśćca. Mogą mnie wybawić modlitwy. Bóg pozwolił mi tu przyjść, aby prosić ojca o ratunek”. Zakonnik zapewnił Pietro, iż spełni jego prośbę: «Bądź spokojny, jutro odprawię za ciebie Mszę świętą»”.

Następnego dnia Ojciec Pio wraz z ojcem gwardianem udali się do archiwum klasztornego, by sprawdzić usłyszane od zjawy informacje. Księgi potwierdziły, że rzeczywiście taki fakt miał tu miejsce. Danego dnia 1908 roku zmarł człowiek o takim właśnie imieniu i nazwisku. Wszystko zostało potwierdzone i ojciec Pio odprawił Mszę za spokój duszy starszego mężczyzny.

Pewnego zimowego wieczoru roku 1921 Ojciec Pio modlił się na chórze zakonnym. Nagle usłyszał jakieś zgrzyty i skrzypnięcia dochodzące z bocznych ołtarzy kościoła, zwanych niegdyś ołtarzykami, a zaraz potem odgłos spadających z głównego ołtarza świec i świeczników. Początkowo pomyślał, że to któryś z kleryków niezbyt zręcznie wypełnia swoje obowiązki. Kiedy jednak wychylił się z balkonu chóru, zobaczył młodego brata stojącego bez ruchu przy głównym ołtarzu, in cornu epistolae – jak się później wyraził, opowiadając o tym wydarzeniu

– Co robisz? – zapytał go, ale nie otrzymał odpowiedzi.

– Ładnie wypełniasz posługę – skarcił więc kleryka.

– Zamiast robić porządek, tłuczesz świece i świeczniki! Młody człowiek stał jednak nadal bez ruchu i ani myślał się odezwać.

– Ej! Co ty tam robisz? – zawołał więc rozkazującym tonem do nieznajomego, tym razem bardzo głośno.

Wtedy usłyszał następującą odpowiedź:

– Odbywam tutaj swój czyściec. Byłem studentem w klasztorze i tutaj muszę teraz odpokutować za brak pilności w wykonywaniu moich kościelnych obowiązków.

– No więc posłuchaj! – odpowiedział Ojciec Pio.

– Jutro odprawię za ciebie Mszę świętą, lecz nie wolno ci tu więcej przychodzić.

Później, kiedy zakonnik opowiadał o tym zdarzeniu, zwykle stwierdzał:

„Za brak pilności w wykonywaniu swoich obowiązków ten brat był nadal w czyśćcu, sześćdziesiąt lat po swojej śmierci! Wyobraź więc sobie, o ile dłużej i jak cięższy będzie czyściec dla tych, którzy popełniają poważniejsze grzechy”.

Nie były to jedyne wizyty dusz czyśćcowych u ojca Pio, które prosiły go o modlitwę. „Tyle samo dusz zmarłych przychodzi tu [do klasztoru], co dusz żywych” – twierdził zakonnik.

Niniejszy tekst to fragment książki Przemysława Słowińskiego pt. „Największe tajemnice czyśćca. Błogosławieństwo oczyszczającego ognia”, wyd. Fronda.

Czytaj też:
Kościół katolicki wspomina dziś św. Szymona z Lipnicy
Czytaj też:
Wielka schizma wschodnia. Kiedy doszło do podziału Kościoła?

Źródło: DoRzeczy.pl / Wyd. Fronda