Wanda Malczewska: proroctwa, wizje i życie dla Polski

Wanda Malczewska: proroctwa, wizje i życie dla Polski

Dodano: 
Czcigodna Służebnica Boża Wanda Malczewska
Czcigodna Służebnica Boża Wanda Malczewska Źródło: Wikimedia Commons
Wanda Malczewska, przez niektórych nazywana polską Katarzyną Emmerich. Mistyczka z Parzna otrzymała od Boga dar widzenia przyszłych wydarzeń, głównie dotyczących losów ojczyzny i Kościoła.

„Mistyczka wyprzedzała swoją epokę. Uczyła chłopów pisania, czytania i religii. W czasie powstania styczniowego organizowała szpitale. O kanonizację wizjonerki zabiegała m.in. Zofia Kossak. Jan Paweł II nazwał Malczewską apostołką i wspaniałą przewodniczką w dziele ewangelizacji.

Polska zawsze będzie przedmurzem Kościoła - o ile sobie nie da wiary odebrać

Życie mistyczne Malczewskiej łączyło się z ekstazami, wizjami i przeżywaniem Męki Chrystusa na Drodze Krzyżowej. Słowa Zbawiciela i Maryi usłyszane w czasie objawień zapisywała skrupulatnie w dzienniku. Dzięki nadprzyrodzonemu darowi zawsze wiedziała, kto świętokradczo usiłuje przystępować do ołtarza i z tego powodu żarliwie modliła się w intencji nawrócenia kapłanów.

Rosję spotka kara Boska za krew przelaną, wołającą o pomstę do nieba. Straszne klęski spadną na Polskę, ale jej nie zgniotą.

(ze wstępu biskupa Marka Solarczyka)

Poniższy fragment pochodzi z książki ks. Grzegorza Augustynika pt. „Wanda Malczewska: proroctwa, wizje i życie dla Polski” wydanej nakładem wyd. Fronda.

Widzenie II. Ogród Oliwny. Drugi piątek postu

Gdy Pan Jezus przyszedł do ogrodu, było ciemno, bo chmury zasłaniały księżyc, a gałęzie drzew tę ciemność jeszcze powiększały. Ogród przedstawiał ponury widok, pobudzający do melancholii i serdecznego smutku.

Wewnątrz ogrodu było kamieniste wzgórze ocienione oliwkami, palmami i innymi drzewami, jakby przeznaczone na pobyt dla pustelnika. Pan Jezus to wzgórze obrał sobie na modlitwę – gotując się do spełnienia krwawej ofiary na krzyżu, chciał być sam na sam ze Swoim Ojcem niebieskim. Apostołów zaś, Piotra, Jakuba i Jana, zostawił poniżej wzgórza, upominając ich, aby czuwali i się modlili.

G. Augustynik, Wanda Malczewska; proroctwa, wizje i życie dla Polski, wyd. Fronda

Pan Jezus modlił się klęcząc na kamieniach, ręce i oczy wzniesione miał do nieba; na Jego obliczu malowała się straszna, trudna do opisania boleść. Po chwili wstał zmieszany, jak człowiek w ostatniej chwili przed śmiercią – poszedł do apostołów spoczywających u stóp wzgórza, jakby szukał u nich pociechy, i zastał ich śpiących. Okazał im swoją boleść mówiąc, że nawet jednej godziny z nim czuwać nie mogli… Czuwajcie, bo zbliża się ten, który ma mnie zdradzić! Pan Jezus wrócił na wzgórze… Jakiś lęk Go ogarnął, bo prosił Ojca niebieskiego, aby oddalił od Niego kielich męki, lecz zaraz dodał te słowa: „Nie moja, ale Twoja wola, Ojcze, niech się stanie”. Po tych słowach całego Pana Jezusa pot krwawy oblał, jakby konającego, nawet kamienie, na których klęczał, były zlane krwią.

Na ten widok cała zdrętwiałam, obudził mnie dopiero szczęk broni żołnierzy przybyłych z Judaszem na czele dla pojmania Pana Jezusa. Na dowód, że dobrowolnie chce ponieść za nas śmierć na krzyżu, Pan Jezus wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?”. „Jezusa Nazareńskiego” – odpowiedzieli. „Ja nim jestem” – rzekł Pan Jezus. Na te słowa wszyscy na wznak upadli jak martwi i leżeli, dopóki nie kazał im powstać. Gdy Judasz Go pocałował, rzucili się na Pana Jezusa, a Ten rzekł: „Przyszła moja godzina… możecie mnie pojmać”. Piotr dobył wtedy miecza i chciał Pana Jezusa bronić, ale On nie pozwolił. Widziałam, jak Pana Jezusa skrępowanego bili po twarzy, włóczyli po ulicach Jerozolimy do najwyższych kapłanów: Annasza i Kajfasza. Słyszałam, jak ci wydali wyrok, że Pan Jezus ma być stracony, ale Piłat ma ten wyrok potwierdzić. Widziałam Piotra, gdy się wmieszał w towarzystwo niewłaściwe i nim kogut zapiał, zaparł się trzykrotnie Pana Jezusa: „Nie znam tego człowieka”, zapewniał. To zaparcie się Piotra było dla mnie sztyletem przebijającym serce… Więc nie tylko Judasz jest zdrajcą, ale i ty Piotrze? Więc wszyscy Pana Jezusa opuścicie… W tym moim bólu spojrzałam w stronę, dokąd prowadzono pojmanego. Pan Jezus, przechodząc, spojrzał na Piotra, a tym spojrzeniem przypomniał mu jego obietnicę daną całkiem niedawno: „Panie, ja Cię tak miłuję, że choćby się Ciebie wszyscy zaparli, ja się nie zaprę… na śmierć z Tobą pójdę”. I usłyszał wtedy odpowiedź: „Piotrze! Nim kur (kogut) zapieje, trzykroć mnie się zaprzesz”. Kur zapiał, a Pan Jezus spojrzał na Piotra i oczy Piotra spotkały się z tym spojrzeniem. Przypomniał sobie swoje obietnice i przepowiednię Pana Jezusa, rozpłakał się serdecznie, porzucił towarzystwo, które go do zaparcia się doprowadziło…, poszedł za Panem Jezusem i do śmierci nie przestał płakać.

W tej chwili przypomniałam sobie, ilu to ludzi teraz zapiera się Pana Jezusa i zawołałam: „Panie, gdybyś spojrzał na nas, jak na Piotra, wszyscy byśmy się nawrócili…”. Pan Jezus mi odpowiedział: „Na Piotra raz spojrzałem, a na dzisiejszych zaprzańców z każdego krzyża spoglądam; z hostii św., gdy Ją kapłan we mszy św. podnosi, spoglądam; z komunii św., gdy Ją ksiądz rozdaje i mówi: „Oto Baranek Boży, który gładzi świata”, spoglądam i mówię do duszy jego: „Grzeszniku, przy chrzcie św. przyrzekałeś mi miłość; przy spowiedzi, gdyś żebrał o rozgrzeszenie, przysięgałeś, że będziesz wierny aż do śmierci, a gdzież są te obietnice i przysięgi? Zapierać się mnie, jak Piotr, grzesznicy umieją, ale płakać jak Piotr, choć na nich spoglądam, nie chcą… Płacz ty za nich…, ile razy spojrzysz na mnie rozpiętego na krzyżu lub utajonego w najświętszej hostii, i odnawiaj wdzięczności…, łzy wylane nad Twoją męką są szczególnym darem Twojej łaski, a więc błagam o ten dar! A płakać będę”. „Otrzymasz, o co prosisz” – rzekł Pan Jezus. Odtąd na widok krzyża lub hostii świętej zawsze serce mi płacze i oczy łzami zachodzą.

Ponieważ był już późny wieczór, nie można było Pana Jezusa zaprowadzić do Piłata, bo sala sądowa w tym czasie była zamknięta. Sąd żydowski kazał Go skrępowanego wtrącić na całą noc do więziennego lochu – i oddał Go pod straż swawolnemu tłumowi.

Widziałam ten loch… okropnie wyglądał – ciemny, bo było w nim tylko jedno okratowane małe okienko w górze, przez które słońce nigdy nie zaglądało. Ściany czarne, pokryte grzybami wyrosłymi z wilgoci, zamiast podłogi zwykła ziemia zaśmiecona nieczystościami różnego rodzaju, w których roiło się mnóstwo robactwa, stąd też smród był niesłychany, wprost zabijający. Nie było łóżka ani ławki, gdzie by więzień mógł odpocząć. Był tylko kamień duży, nieobrobiony, na którym jedynie zdrowy człowiek mógłby usiąść i to z wielką przykrością. Nie było ani szklanki wody do ugaszenia pragnienia, ani okruszyny chleba dla zaspokojenia głodu. Do tego lochu wtrącili Pana Jezusa skrępowanego powrozami. A żeby nie miał spokoju, kazali Go pilnować motłochowi na wpół pijanemu. Motłoch ten wymyślał różne katusze: Posadzili Pana Jezusa na ostrym kamieniu, zasłonili Mu oczy, pluli na twarz i policzkowali, a potem śmiejąc się, pytali: „Powiedz, Jezu, kto Cię uderzył!”. Drudzy z brody i z głowy wyrywali Mu włosy, inni brali błoto spod nóg i rzucali na Pana Jezusa. Patrząc na te straszne męki wyrządzane Panu Jezusowi, płakałam; przypomniały mi się słowa pieśni ludowej opisującej te męczarnie: „Kościół nie śmie mówić tego, jak straszny był nocleg Jego!”.

Pan Jezus milczał…, cierpliwie znosił te katusze…, ręce miał w tyle związane powrozami, nie mógł nawet otrzeć łez płynących mu z oczu: „O Jezu, mój Jezu, zawołałam ze łzami, za co Ty ponosisz te męki”. „Za grzechy tych – otrzymałam odpowiedź – którzy noce przepędzają w szynkowniach, w domach rozpusty, zapominają o swojej godności ludzkiej, że są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże… Są tylko nieco mniejszymi od aniołów, a równają się z nierozumnymi zwierzętami… W straszny sposób znieważają Majestat Boski… Otóż ja, przyjmując cierpliwie te katusze, pragnę wynagrodzić mojemu Ojcu niebieskiemu zniewagi wyrządzone przez zaślepionych grzeszników… Pragnę, aby ci zaślepieńcy się nawrócili, a rządy żeby pozamykały jaskinie zbójeckie… Pomagaj mi w tym swoimi modlitwami, zwłaszcza gdy w nocy spać nie możesz.

Z wieczora z czwartku na piątek, po pacierzu wieczornym, zmów: Ojcze nasz, Zdrowaś, Chwała Ojcu i O Jezu krwawym potem w Ogrójcu zlany cześć Ci oddaję i pragnę pocieszyć Cię w smutku i boleści! Gdy się w nocy przebudzisz, zmów: Ojcze nasz, Zdrowaś, Chwała Ojcu i O Jezu w więzieniu przez żydów znieważony i nielitościwie bity cześć Ci oddaję i proszę, zmiłuj się nad konającymi w tej chwili i mającymi umrzeć! To nabożeństwo rozszerzaj, gdzie tylko możesz”.

• • • •

Kiedy Pan Jezus w więzieniu cierpiał katusze, Judasz opętany od szatana, wzgardzony przez żydów, którym za 30 srebrników wydał Pana Jezusa, powiesił się dręczony wyrzutami sumienia, że stał się sprawcą Męki i śmierci swojego Boskiego Mistrza.

Zabolałam nad stratą tej nieszczęsnej duszy. Piotr także się zaparł Pana Jezusa, a przecież opamiętał się zaraz – ze łzami przeprosił i otrzymał przebaczenie. Dlaczego Judasz swojego błędu nie naprawił i ginie na wieczność? Na to otrzymałam odpowiedź Pana Jezusa: „Piotr zaparł się mnie tylko słowami z bojaźni przed żydami, a Judasz zaparł się mnie uczynkami, z chciwości; bo wziął pieniądze od żydów, przyprowadził ich, by mnie pojmali i własnymi rękami mnie wydał. Piotr, kiedy raz na niego spojrzałem, uznał swój błąd, rozpłakał się, porzucił złe towarzystwo, które było dla niego okazją do upadku, i poszedł za mną. Judasz zaś, pomimo że go nazwałem przyjacielem, gdy zdradziecko wydawał mnie żydom…, mimo że go przestrzegałem, iż Syna człowieczego wydaje, więc zbrodnię popełnia, był niewzruszony w swej zatwardziałości, ani myślał o pokucie – dlatego zgubił się na wieki.

Taki koniec spotka każdego zdrajcę sprzedawczyka. Czy to będzie zdrajca sprzedawczyk Kościoła i wiary, czy własnej Ojczyzny, czy tylko swojej rodziny, w każdym razie spotka go los Judasza. Srebrniki wzięte za zdradę, pogarda dla uczciwych ludzi, zatwardziałość serca to wieczne odrzucenie od Pana Boga”. „Powiedz, czy twoja Ojczyzna nie miała takich zdrajców, którzy brali srebrniki i honory od schizmatyckich i heretyckich rządów za zdradę Kościoła i Ojczyzny?; którzy miliony dusz oderwali od Kościoła, a Ojczyznę rozszarpali?”.

„Widzisz, jak cierpię, począwszy od chwili wydania mnie przez Judasza w ręce żydów, ale to dopiero początek cierpień… Zobaczysz, ile krwi wyleję, ile otrzymam plag, zanim ludzkość wyrwę z niewoli szatana i wszystkie narody połączę w jedną owczarnię… Twoja Ojczyzna i Kościół w tej Ojczyźnie również przez krwawą pracę i bratnią jedność dojdą do upragnionej wolności. Niech tylko naród tej wolności nie obróci w swawolę”.

Przejęta nieopisaną wdzięcznością dla Pana Jezusa upadłam na kolana i zawołałam: „Polsko! Ojczyzno moja, upadnij do nóg Panu Jezusowi, który zapowiada Ci wolność, dziękuj Mu i kochaj Go całym sercem…, bądź wierna Kościołowi jako Chrystusowej oblubienicy, a swojej Matce, która cię zrodziła i wypielęgnowała. Polsko, Ojczyzno moja! Stój silnie przy św. Kościele, broń Jego praw nadanych Mu od Boga – a zwalczaj wszelkie postanowienia schizmatyckich, heretyckich i żydowsko-masońskich rządów, dążące do ograniczenia Jego wolności, a nawet do Jego zagłady… Na łonie wolności Kościoła możesz Polsko być pewna swojej potęgi państwowej”

Powyższy fragment pochodzi z książki ks. Grzegorza Augustynika pt. „Wanda Malczewska: proroctwa, wizje i życie dla Polski” wydanej nakładem wyd. Fronda.

Czytaj też:
John Henry Newman. Nawrócony na katolicyzm anglikański duchowny
Czytaj też:
Prawdziwy rozdział państwa i Kościoła