Po co Niemcom byli kapo?
Ponieważ ułatwiali im pracę. Gdy więźniowie obozów sami się pilnowali, sami się bili i sami na siebie donosili, strażnicy mieli mniej roboty. Instytucję kapo wymyślono ze względów praktycznych.
To było spontaniczne czy zaplanowane?
Nie ma mowy o żadnej spontaniczności – kapo byli nieodłącznym elementem obozowej machiny. Ich istnienie aprobowało najwyższe kierownictwo. „Jedna z tajemnic sukcesu naszych obozów – tłumaczył w 1944 r. Himmler – polega na tym, że część więźniów przejęła rolę strażników. Ten pomysłowy sposób pozwala nam utrzymać podludzi w ryzach”.
Przy stosunkowo niewielkich nakładach.
Dokładnie. Dzięki pomocy kapo niewielka grupka esesmanów mogła sterroryzować więźniów i utrzymywać kontrolę nad olbrzymim obozem, w którym siedziały tysiące ludzi.
Jak wyglądała praca kapo?
Kapo kierowali komandami roboczymi lub byli np. starszymi bloku (albo baraku). Wyprowadzali więźniów na roboty, nadzorowali ich, dbali o porządek, kierowali dystrybucją żywności i pilnowali, czy ktoś nie uchyla się od pracy. Wymierzali kary cielesne i decydowali o tym, kto trafi do gazu, a kto będzie żył. Byli również łącznikami między więźniami a władzami obozowymi. Ich władza była zatem olbrzymia. Strażnicy często nie wchodzili do baraków, nie interesowali się tym, co się dzieje w środku. To były małe „królestwa” kapo. Dawało to oczywiście olbrzymie pole do nadużyć.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.