W 2009 roku kilku przypadkowych nurków nurkujących u wybrzeży holenderskiej wyspy Texel, zauważyło wrak statku. O znalezisku poinformowane zostały służby, które monitorowały to miejsce. W 2014 roku morze odkryło dużo większą część statku. Wówczas archeolodzy morscy, zajmujący się pracą pod wodą, zaczęli zabezpieczać znalezisko i powoli wydostawać na powierzchnię znalezione przedmioty. Badania wykazały, że statek zatonął w połowie XVII wieku. Nie wiadomo jednak, do kogo należał ani kto był właścicielem przewożonego towaru.
Zagadkowy ładunek
Statek zaczęto nazywać Palmwood Wreck. Początkowo uważano, że statek był używany do transportu drewna. Na pokładzie znaleziono jednak wkrótce skrzynie zawierające przedmioty codziennego użytku, należące do kobiety. Były to np. liczne tekstylia, elementy garderoby, lusterka, grzebienie, ale również drewniane meble, naczynia, srebra, dywany.
Jednymi z najciekawszych przedmiotów znalezionych na statku była para jedwabnych pończoch oraz dwie suknie: czerwona i srebrna.
Pończochy zadziwiły badaczy jakością i precyzją wykonania. Współcześni specjaliści zajmujący się konserwacją tekstyliów próbowali odtworzyć tamte pończochy przy użyciu nawet nowoczesnych metod, lecz wykonanie identycznych pończoch okazało się to właściwie niemożliwe, chyba, żeby poświęcić na to kilkaset godzin. XVII-wieczne dziewiarki musiały odznaczać się wyjątkowymi umiejętnościami lub posiadać metody pracy, których dziś już nie znamy.
Ogromnie cenne są także dwie suknie. Pierwsza została wykonana z wzorzystego atłasu zdobioną srebrną nicią wzdłuż krawędzi i szwów. Pomimo, że kilkaset lat znajdowała się pod wodą, zachowała swój kształt. Druga suknia, choć bardziej zniszczona, okazała się jednak jeszcze bardziej intrygująca.
Kreacja została wykonana z jedwabiu, w który wpleciono cieniutkie niteczki srebra tworzące wzór w kształcie serca. Na taki strój było stać tylko najbogatsze kobiety, które i tak ubierały go tylko na najznamienitsze okazje. Niewykluczone nawet, że znaleziona suknia była suknią ślubną. Składa się z gorsetu, szerokiej spódnicy z zakładkami i rękawów z falbankami. Jest to kształt typowy dla sukien z lat 20. i 30. XVII wieku w Europie Zachodniej.
Badacze obawiali się, że wydobyta z dna morskiego suknia w zetknięciu z innymi warunkami zacznie się radykalnie zmieniać, a nawet rozpadać. Trzymana jest więc, podobnie jak inne cenne tekstylia ze statku, w specjalnych gablotach wypełnionych sprężonym azotem, co zapewnia im środowisko beztlenowe.
Tajemnica, kto był właścicielem kufrów oraz ich zawartości, nadal pozostaje nierozwiązana. Badaczom nie udało się zidentyfikować statku po nazwie ani znaleźć dokumentacji rodziny lub arystokratki, której bagaż zaginął w holenderskich wodach w połowie XVII wieku. Naukowcy uważają, że Ilość znalezionych ubrań oraz fakt, że w kufrach znajdowały się też tekstylia pochodzące np. z Imperium Osmańskiego, mogą świadczyć, że przedmioty należały np. do żony holenderskiego dyplomaty lub przedstawiciela rodziny kupieckiej, lecz nie jest to pewna teoria. Istnieje również hipoteza mówiąca, że właścicielką garderoby była kobieta należąca do angielskiej rodziny królewskiej, gdyż w jednej ze skrzyń znaleziono książkę, na której okładce znajduje się herb króla Anglii Karola I Stuarta.
Według Maartena van Bommella z Uniwersytetu Amsterdamskiego obie suknie to prawdopodobnie jedyne tego typu zabytki na całym świecie.
Czytaj też:
Znaleziono wrak statku liczący 2,5 tysiąca latCzytaj też:
Osada sprzed 7 tys. lat znaleziona podczas budowy obwodnicyCzytaj też:
Wikingowie w środkowej Polsce. Badania DNA potwierdzają ich obecność