Piekło okopów. Jak wyglądało życie żołnierzy na pierwszej linii frontu

Piekło okopów. Jak wyglądało życie żołnierzy na pierwszej linii frontu

Dodano: 
I wojna światowa. Brytyjski żołnierz niesie rannego kolegę.
I wojna światowa. Brytyjski żołnierz niesie rannego kolegę. Źródło: Wikimedia Commons
I wojna światowa nie przypominała żadnej z toczących się wcześniej wojen. W 1914 roku nic też nie zapowiadało, że owy konflikt będzie na swój sposób „wyjątkowy”.

Na specyfikę I wojny światowej składało się między innymi życie żołnierzy w wielokilometrowych okopach. Wojna, która miała trwać kilka tygodni, jak początkowo zakładano, trwała ponad cztery lata. W tym czasie setki tysięcy żołnierzy spędzało całe miesiące tłocząc się w brudnych okopach, często niedożywieni i… strasznie znudzeni. Wojna bowiem nie toczyła się bez przerwy. Bywało, że przez kilka dni obydwie strony konfliktu nie ruszały się z miejsc, nie wytykając nawet głowy ponad własne zasieki.

Jak żyło się żołnierzom, którzy stacjonowali na pierwszej linii frontu? Czy mogli liczyć na „urlopy”? Jak spędzali czas pomiędzy jedną i drugą wymianą ognia?

Piekło wojny

Szacuje się, że podczas I wojny światowej obie strony konfliktu (Ententa oraz Niemcy i Austro-Węgry) wykopały około 40 tysięcy kilometrów okopów. Okopy znajdowały się przede wszystkim na froncie zachodnim, na terenie Francji i Belgii. Naprzeciwko siebie tkwiły wojska brytyjskie, francuskie, amerykańskie, belgijskie, rosyjskie oraz niemieckie i austriackie. Wśród nich – najczęściej po stronie niemieckiej, austriackiej i rosyjskiej, wcieleni do tych armii, znajdowali się także Polacy. Również dzięki ich relacjom mogliśmy poznać, jak wyglądało codzienne, okopowe życie.

Zalany wodą okop. Passchendaele, 1917.

Po środku, pomiędzy jedną i drugą linią okopów, znajdowała się ziemia niczyja. To tam toczyły się walki, tamtędy wojska jednej i drugiej strony próbowały przedostać się na pozycje przeciwnika. Również na ziemi niczyjej zalegało tysiące ciał zabitych, które zabierano dopiero (najczęściej) pod osłoną nocy, po cichu, tak, aby wróg niczego nie zauważył. W końcu jednak nawet nocne wypady stały się wojsk Ententy zbyt niebezpieczne – Niemcy opracowali bowiem niezwykle skuteczny sposób nocnego atakowania z zaskoczenia, nacierając na przeciwnika małymi grupami, które były wspierane przez ostrzał artyleryjski.

Broń chemiczna

Okopy – wąskie rowy, otoczone zasiekami, zasłonięte drutem kolczastym czy drewnianymi konstrukcjami. W okopach wykopywano czasem swego rodzaju wnęki, gdzie żołnierze mogli skryć się w czasie nalotu wrogich samolotów. Okopy miały chronić przed ostrzałem artyleryjskim, maszynowym, atakim z powietrza, a także przed bronią chemiczną, która na masową skalę została użyta po raz pierwszy dopiero na frontach I wojny światowej.
Z ochroną przed ostatnim z wymienionych typów broni, nie było jednak tak dobrze, jak na początku sądzono.

Szkoccy żołnierze podczas ataku gazowego, 25 czerwiec 1918.

Za pierwsze użycie gazów bojowych na polu walki uważa się niemiecki atak z 22 kwietnia 1915 roku w bitwie pod Ypres. Używanym przez Niemców gazem był chlor, który choć szybko się rozwiewał, to jednocześnie był cięższy od powietrza i osiadał na gruncie – tym samym dostawał się do okopów, w których ukrywali się żołnierze armii przeciwnej.

22 kwietnia 1915 roku około godziny 17.00 Niemcy wypuścili 150 ton chloru z kilku tysięcy butli. Wiatr poniósł śmiercionośne wyziewy nad pozycje francuskie. Francuzi myśleli początkowo, iż jest to zasłona dymna – dowódcy nakazali więc żołnierzom pozostanie w okopach i przygotowanie się do natarcia. Decyzja ta miała tragiczne konsekwencje. Chlor zalał okopy, skąd nie wszystkim żołnierzom udało się już uciec. Niemieccy żołnierze, widząc, jakie spustoszenie czyni wypuszczony przez nich gaz, nie chcieli początkowo w ogóle ruszyć do ataku. W wyniku ataku gazem zginęło około tysiąc żołnierzy, a 2-3 tysiące było rannych.

I wojna światowa. Niemiecki okop zajęty przez żołnierzy brytyjskich.

Kolejny masowy atak bronią chemiczną miał miejsce w okolicach Białynina, 30 maja 1915 roku. Niemcy wypuścili w kierunku pozycji rosyjskich 264 ton chloru. Rosjanie również, podobnie jak wcześniej Francuzi, myśleli początkowo, że jest to zasłona dymna i chowali się do okopów, gdzie stężenie gazu było jeszcze większe. Zginęło wówczas 9-11 tysięcy żołnierzy rosyjskich.

Szczury, choroby i literatura

Warunki sanitarne w okopach były rzecz jasna skrajnie złe. Żołnierze tkwili, niekiedy tygodniami, w błocie. Nie było się, gdzie umyć, a żołnierze potrzeby fizjologiczne załatwiali w prowizorycznych latrynach, z których, bywało, że podczas ulew wypływały fekalia.

Jedzenie było często lichej jakości i zupełnie zimne – na pierwszej linii był zakaz rozpalania ognia, aby widokiem dymu nie nakierować wroga. Posiłki gotowano więc na tyłach, skąd do okopów docierały całkiem zimne. Bywało też, że transporty z prowiantem w ogóle na front nie dojeżdżały.

Żołnierze brytyjscy odpoczywają w czasie bitwy nad Sommą, sierpień 1916.

„Armia Brytyjska starała się dostarczyć do okopów jedzenie zawierające 3,5 tysiąca kalorii. To było absolutne minimum. Miała zapewnić je potrawa nazywana Maconochie. Mieszanina rzepy, marchewki i ziemniaków, cebuli z odrobiną mięsa. (…)

Z kolei kiedy żołnierze cesarza Wilhelma wyruszali na front, ich dzienna racja żywnościowa wynosiła: 750 g chleba, herbatników lub 500 g sucharów, lub 400 g biszkoptów; 375 g świeżego lub mrożonego mięsa lub 200 g konserw. Półtora kilograma ziemniaków, do 250 g warzyw, 20 g cukru, 25 g kawy, herbaty, a także 2 cygara i 2 papierosy. Jeśli dowódca miał gest, to jeszcze kieliszek brandy (0,08 l), wina (0,2 l) i piwo (0,4 l). Całkiem sporo, ale tak było tylko na początku. Kiedy wojna dobiegała końca, racje zmniejszano. Doprowadzając je w końcu do żelaznych: 250 g herbatników, 200 g konserwy mięsnej lub 170 g boczku, 150 g warzyw w puszkach, 25 g kawy i 25 g soli”. (focus.pl)

Wśród żołnierzy szerzyły się choroby, jak czerwonka, cholera i dur brzuszny. Powszechną przypadłością stała się tzw. stopa okopowa, czyli martwica tkanek, która powodowała, że żołnierz musiał mieć ostatecznie amputowaną stopę. Na „stopę okopową”, tylko podczas pierwszego roku wojny, cierpiało około 20 tysięcy brytyjskich żołnierzy.

I wojna światowa. W okopie pod Sommą.

Wyniszczający był także ciągły stres i strach przed śmiercią. Dziś tę przypadłość określa się jako zespół stresu pourazowego. W czasie I wojny światowej zwrócono prawdopodobnie po raz pierwszy uwagę, że takie problemy dotykają walczących żołnierzy.

W teorii żołnierze na pierwszej linii frontu, a więc w okopach, przebywać mieli około kilku dni. Kolejne kilka dni spędzać zaś mieli na tyłach wojsk. Nie zawsze jednak teoria szła w parze z praktyką. Znane są przypadki, szczególnie z czasu bitwy nad Sommą (1916), kiedy żołnierze przebywali w okopach nieustannie przez niemal dwa miesiące.

W tych nieludzkich warunkach, daleko od domu, tonąc niekiedy po kolana w błocie, żołnierze próbowali zachować mimo wszystko resztki człowieczeństwa. Niektórzy zabierali do okopów swoje ulubione książki, niektórzy otrzymywali gazety. Bywało, że część żołnierzy przygotowywała się nawet w okopach do egzaminów szkolnych i uniwersyteckich. Pisano ponadto listy do rodziny oraz do redakcji różnych gazet – te zamieszczały później relacje z frontu na swoich łamach.

Zdecydowanie więcej okazji do „rozrywki” dawało wycofanie żołnierzy na tyły wojsk. Tam spotykano się przy ogniskach, grano w karty, śpiewano, rozmawiano, ucząc się czasem mówić w innych językach. W tych samych okopach przebywali w końcu żołnierze różnych narodowości.

Niestety nawet największa beztroska szybko się kończyła. Żołnierze wracali na front, do okopów, gdzie ponownie ich najbliższym towarzyszem był strach. I wojna światowa to najkrwawsza wojna w dziejach. Trwała od 28 lipca 1914 roku do 11 listopada 1918 roku. W jej trakcie zginęło około 8,5 miliona osób, a drugie tyle uznaje się za zaginionych.

„Dla nikogo ziemia nie znaczy tyle, co dla żołnierza. Kiedy tuli się do niej długo i mocno, kiedy w śmiertelnym lęku przed ogniem wciska się w nią głęboko, twarzą i kończynami, ona to staje się jedynym przyjacielem, bratem, matką, w jej milczenie i w jej zacisze wyjękuje swój strach i swoje krzyki, a ona je przyjmuje” – pisał później Erich Maria Remarque w swoim dziele „Na Zachodzie bez zmian”.

Czytaj też:
Fałszywy raport o końcu I wojny światowej. Jak media oszukały Amerykanów
Czytaj też:
Oślepiały, parzyły i zabijały. Gazy bojowe. Kto ich używał?
Czytaj też:
Kryzys przysięgowy i szczypiorniści. Co mają wspólnego?

Źródło: DoRzeczy.pl / focus.pl