Gdańsk odgrywał szczególną rolę w historii Polski. Niewiarygodnie bogate miasto, będące bramą dla polskiego handlu, rządziło się specyficznymi prawami. Czasem wspierało z całych sił Królestwo, częściej mniej lub bardziej odmawiało posłuszeństwa, posuwając się nawet do otwartego buntu przeciw polskiej władzy. Umożliwiały to pieniądze mieszczan, silne fortyfikacje, których budowy nie zaniedbywali gdańszczanie, jak również kontakty z możnymi zagranicznymi kontrahentami, którzy skłonni byli przyjść miastu z pomocą na szkodę Rzeczypospolitej. Nawet komunistyczne władze nie potrafiły do końca sobie z nim poradzić. Nic więc dziwnego, że to tam właśnie narodziła się Solidarność. Próby jej zdławienia w początkach stanu wojennego miały w Gdańsku szczególnie dramatyczny przebieg. Przez chwilę wydawało się nawet, że z miasta wyjdzie iskra, która podpali ciemiężony przez komunistów kraj.
Wprowadzenie stanu wojennego przez ekipę Jaruzelskiego, mimo że od dawna przygotowywane, dla społeczeństwa i opozycji było dużym zaskoczeniem. W tym czasie prawie całe kierownictwo Solidarności znajdowało się na obradach Komitetu Krajowego w Stoczni Gdańskiej. Już 12 grudnia ok. godz. 23.30 do akcji pod kryptonimem Jodła w całym kraju przystąpiły specjalne grupy milicji i SB. W Gdańsku ich głównym zadaniem było wyłapanie członków kierownictwa związku. Po obradach w większości udali się oni do hoteli Monopol i Grand. Budynki zostały otoczone i spenetrowane przez funkcjonariuszy, a działacze wywiezieni do ośrodków internowania.
Po wprowadzeniu stanu wojennego w całym kraju wybuchło kilkaset strajków. Głównie w większych zakładach, które dało się okupować i gdzie działały struktury Solidarności. Sytuacja nie była korzystna dla protestujących. Część zakładów zmilitaryzowano i za udział w strajku groziły surowe kary, z karą śmierci włącznie. Przywódcy Solidarności zostali w większości internowani pierwszej nocy. Łączność została przerwana. Ulice miast obsadziły wojskowe patrole, kontrolujące ruch. Zima była mroźna, co nie sprzyjało wychodzeniu na ulice, żeby wesprzeć strajkujących. Reżim Jaruzelskiego od miesięcy mamił społeczeństwo i związkowców perspektywami kolejnych rozmów i ustępstw, usypiając czujność. Opozycja nie była gotowa do większych akcji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.