Gdy mówimy o oporze stawianym przez Żołnierzy Wyklętych dyktaturze komunistycznej, coraz częściej określanym przez badaczy nowej generacji jako polskie powstanie antykomunistyczne, zapominamy na ogół o tym, co się działo na terenach polskich „Ziem Utraconych” (Kresów Wschodnich), oddanych przez naszych sojuszników Związkowi Sowieckiemu. Mieszkały tam miliony Polaków. Były to województwa wileńskie, nowogródzkie, poleskie, wołyńskie, lwowskie, tarnopolskie, stanisławowskie i spora część białostockiego (powiaty Grodno i Wołkowysk oraz wschodnia część powiatu augustowskiego). Liderzy zachodniej demokracji, Roosevelt i Churchill, kompletnie nie interesowali się zdaniem, które miliony tamtejszych mieszkańców miały na temat swej przynależności państwowej – co było ewidentnym zaprzeczeniem zasad Karty atlantyckiej przyjętej w sierpniu 1941 r. (zwłaszcza jej punktów 2 i 3). Gdyby w okresie konferencji pokojowej 1945 r. przeprowadzono na Kresach II RP uczciwie referendum, ogromna większość mieszkańców, także spośród mniejszości narodowych, mając do wyboru Polskę (nawet tę komunistyczną) lub sowiecki „czerwony raj”, w którym nie istniały prawa obywatelskie, a ludzie umierali z głodu, opowiedziałaby się za przynależnością do państwa polskiego. Nikt nie zamierzał im jednak proponować takiego wyboru.
Zbrojna walka żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego z reżimem komunistycznym rozpoczęła się na Kresach Północno-Wschodnich (Wileńszczyzna, Nowogródczyzna i Grodzieńszczyzna) w roku 1943 r. Stronę polską reprezentowała tu Armia Krajowa, a stronę sowiecką tzw. czerwona partyzantka. Doszło tam do sytuacji zupełnie paradoksalnej – miejscowe struktury AK obowiązywał rozkaz traktowania oddziałów sowieckich jako sojuszników, a sowieccy partyzanci mieli rozkaz zwalczania wszelkimi sposobami oddziałów AK. Mimo że na Nowogródczyźnie strona polska aż dziesięciokrotnie, a na Wileńszczyźnie kilkakrotnie podejmowała próby rozmów z Sowietami, nie zamierzali oni traktować AK-owców na zasadach sojuszniczych czy partnerskich. Polski zbrojny ruch niepodległościowy spod znaku AK był dla nich wyłącznie wrogą siłą, którą należało zniszczyć (elementami antysowieckimi, bandami białopolaków, białobandytami, faszystami Sikorskiego itp.).
Niewypowiedziana wojna
O ile początkowo Sowieci działali drogą wystąpień skrytobójczych, o tyle po zerwaniu w połowie kwietnia 1943 r. stosunków dyplomatycznych z rządem polskim na uchodźstwie – 22 czerwca 1943 r., gdy KC WKP(b) podjął uchwałę „O przedsięwzięciach w zakresie dalszego rozwoju ruchu partyzanckiego w zachodnich obwodach Białorusi” – rozpoczęli otwartą walkę z Armią Krajową.
Na pierwszy ogień poszły te polskie oddziały, które już z nimi współpracowały. 26 sierpnia 1943 r. Sowieci zlikwidowali nad jeziorem Narocz oddział ppor. Antoniego Burzyńskiego „Kmicica”, a 1 grudnia 1943 r. Batalion Stołpecki AK w Puszczy Nalibockiej. Na Polesiu ofiarą ich agresji padły trzy mniejsze oddziały AK. Ofiarą czerwonych partyzantów padały całe miejscowości, jak np. spacyfikowane przez nich Naliboki (128 zabitych), Koniuchy (ok. 40 zabitych), Kamień (21 poległych AK-owców i 20 osób cywilnych) oraz wsie Szczepki, Niewoniańce, Prowżały, Kupisk – za każdym razem z rąk bolszewików ginęli tam cywilni mieszkańcy.
Lokalni dowódcy AK zmuszeni zostali do podjęcia samoobrony. Na Nowogródczyźnie w działaniach tych wyróżnili się ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner” działający nad Niemnem, a w Puszczy Nalibockiej por. cc. Adolf Pilch „Góra”, „Dolina” i chor. Zdzisław Nurkiewicz „Noc”, „Nieczaj”. Na Wileńszczyźnie skutecznie przeciwstawiał się bolszewikom por./mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” dowodzący 5. Wileńską Brygadą AK sformowaną z rozbitków pozostałych po oddziale „Kmicica”.
Jak widać – począwszy od wiosny 1943 r., na Kresach Północno-Wschodnich toczyła się niewypowiedziana partyzancka wojna polsko-sowiecka. Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej z perspektywy Wilna i Lidy niż z perspektywy Londynu i Warszawy. Niezależnie od „sojuszniczych dążeń” swych przełożonych lokalne siły AK musiały bronić ludności przed sowieckim terrorem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.