Do dziś pozostaje jedną z najbardziej przerażających, a zarazem zagadkowych postaci polskiego ruchu komunistycznego, okresu stalinowskiego i całego PRL. Życiorys Julii Brystygier, jednej z najbardziej bezwzględnych oprawców stalinowskiej Polski, nazywanej „Krwawą Luną”, obfituje w paradoksy. Urodziła się w 1902 r. w Stryju w Małopolsce Wschodniej, w zaborze austriackim, w rodzinie zamożnego żydowskiego aptekarza. Rodzina Julii Prajs (panieńskie nazwisko) dużą wagę przywiązywała do solidnej edukacji, wierząc, że wiedza to klucz do życiowego sukcesu. Julia ukończyła gimnazjum we Lwowie (1920) oraz studia historyczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza (1926 r.). Dwa lata później podjęła pracę jako nauczycielka w Gimnazjum im. Epsteina w Wilnie i w żydowskim seminarium Towarzystwa Kulturalno-Oświatowego „Tarbut”.
Śladami Róży L.
Świeżo upieczona nauczycielka miała jednak i drugie, skrzętnie skrywane oblicze – aktywistki Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom (MOPR), a przede wszystkim współpracownika konspiracyjnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy (KPZU). Ta druga organizacja (związana z Komunistyczną Partią Polski i karnie wykonująca antypolskie dyrektywy płynące z czerwonego Kremla) wzywała do oderwania od Rzeczypospolitej zamieszkiwanej w większości przez Ukraińców Małopolski Wschodniej oraz jej przyłączenia do Związku Sowieckiego. Kiedy w 1929 r. zaangażowanie Brystygierowej w działalność wrogą Polsce wyszło na jaw, straciła posadę, otrzymując równocześnie zakaz pracy w szkolnictwie. Od tej pory poświęciła się bez reszty ruchowi rewolucyjnemu, podobnie jak polityczna idolka młodych komunistek Róża Luksemburg.
W 1931 r. Julia została członkiem KPZU, redaktorem komunistycznego tygodnika „Przegląd Współczesny”, a także weszła do kierownictwa lwowskiej MOPR. W tym samym roku sądzona za działalność wywrotową została skazana na dwa tygodnie więzienia. Od 1932 r. była już etatowym funkcjonariuszem KPZU, pełniąc między innymi funkcję sekretarza propagandy we Lwowie. Aresztowana po raz kolejny została skazana na rok więzienia. Po wyjściu na wolność weszła w skład Komitetu Centralnego MOPR, a w 1935 r. objęła funkcję sekretarza KPZU na Stryj i Sambor. Aresztowana po raz trzeci usłyszała tym razem wyrok dwóch lat. Sława „niezłomnej komunistki” procentowała i za kratami została starostą więziennej komuny.
Mit „Żydokomuny”
Co spowodowało, że pochodząca z dostatnio żyjącej żydowskiej rodziny, wykształcona dziewczyna o atrakcyjnej powierzchowności zdecydowała się na życie poza nawiasem społeczeństwa? Może nieudane małżeństwo zawarte z działaczem syjonistycznym Natanem Brystygierem zniechęciło ją do szukania szczęścia w egzystencji u boku mężczyzny? Jednakże przyszłość miała pokazać, że niechęć do formalnych związków nie oznaczała w przypadku Brystygierowej rezygnacji z zaspokajania erotycznych apetytów...
Zwolennicy jednego z najbardziej znanych politycznych mitów – stereotypu „żydokomuny” – twierdzą, że ruch komunistyczny zdominowany był przez Żydów. Abstrahując od aberracyjnego charakteru tego wizerunku, pozostaje faktem, że u jego podstaw legła nadreprezentacja rodaków Julii Brystygierowej w pierwszej połowie XX w. szeregach partii komunistycznych. Historycy wyjaśniają to chęcią „wyjścia z getta”, jaką przejawiała żydowska młodzież: zerwaniem z postawą samowykluczenia ze społeczności „gojów”, odrzuceniem żydowskiej obyczajowości, w której młodzi Żydzi widzieli czynnik krępujący indywidualność i przeszkodę w modernizacji życia. Nie bez znaczenia był sprzeciw wobec dwóch głównych wrogów, jacy wystąpili przeciwko Żydom w minionym stuleciu – caratu i nazizmu – których głównymi przeciwnikami ogłosili się komuniści.
O atrakcyjności komunizmu stanowiła również jego ponadnarodowość. „Pierwsze państwo robotników i chłopów” wypisało na swoich sztandarach hasła internacjonalnej rewolucji, a komunizm wydawał się pozbawiony cienia antysemityzmu. Dla radykalnych Żydów, zrywających z „żydowskością”, ale postrzeganych jako „żydokomuna”, był zatem kuszącą propozycją ideową. Wreszcie komunizm dawał żydowskiej młodzieży, wychowanej w kulcie wiedzy, ułudę służby sprawie mającej nie tylko uzasadnienie moralne, ale także naukowe. Wspomniane motywacje nie były zapewne obce i Brystygierowej, gdy decydowała o zerwaniu z „drobnomieszczańskim” życiem.
Kolaborantka i denuncjatorka
Wkroczenie Armii Czerwonej na polskie Kresy Wschodnie we wrześniu 1939 r. nie było dla niej zdradzieckim atakiem, ale wyrazem realizacji dziejowych praw, przybliżającym triumf komunizmu. Do jego idei, „Ojczyzny Światowego Proletariatu”, i jej wodza nie zraziła jej również rzeź polskich komunistów jako „agentów sanacji” oraz rozwiązanie KPP. Postawę tę dzieliła z ocalałymi po masakrze polskimi rewolucjonistami w myśl hasła: „Partia mylić się nie może, partia wie lepiej, a partia to Stalin”. Przyjęła sowieckie obywatelstwo, kontynuując działalność jako sekretarz MOPR i członek Rady Związków Zawodowych we Lwowie. Współpracowała z komunistycznym wydawnictwem „Nowe Widnokręgi”.
Kolaborując z sowieckim najeźdźcą, znalazła się zresztą w doborowym towarzystwie tuzów polskiej kultury, którzy z obawy o życie, dla profitów bądź naiwnie wierząc w lepszą komunistyczną przyszłość, a tolerowani przez Sowietów jako „pożyteczni idioci”, wprzęgli się w propagandowy rydwan Kremla. Wystarczy wymienić tu choćby literatów: Tadeusza Peipera, Juliana Przybosia, Jerzego Putramenta, Adama Ważyka czy Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Jednak publicystyka nie wystarczała Brystygierowej. Oddania komunizmowi dowiodła również, uczestnicząc w przygotowaniu farsy wyborów do tzw. Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Ukrainy, mającej legitymizować wcielenie wschodniej Małopolski do Związku Sowieckiego, oraz stając się gorliwą konfidentką NKWD (denuncjowała kolegów z partii komunistycznej – m.in. późniejszego pułkownika PRL-owskiej bezpieki Józefa Różańskiego). „Natychmiast po wkroczeniu wojsk bolszewickich w 1939 r. Brystygierowa zaczęła tak ordynarnie donosić, że zraziła do siebie towarzyszy partyjnych, bo dała im się we znaki” – wspominał później w audycjach Radia Wolna Europa Józef Światło, funkcjonariusz komunistycznej bezpieki w PRL, który zbiegł na Zachód.