PIOTR WŁOCZYK: Czy 5 sierpnia 1944 r. był najbardziej niesamowitym dniem w życiu Bieruta?
PIOTR LIPIŃSKI: Możemy podejrzewać, że tak. Bierut mógł wtedy dostać zawrotu głowy od tempa, w jakim przyspieszyła jego kariera. Dopiero co ukrywał się w Warszawie, był jednym z szefów PPR, partii, która miała marginalne znaczenie w Polsce, a teraz na moskiewskim lotnisku był witany przez kompanię reprezentacyjną jak głowa państwa. Stalin tak przyjmował przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej (KRN).
Ile było w tym przypadku?
Bardzo dużo. To był przełomowy moment w życiu Bieruta. Co ciekawe, sam zainteresowany wzbraniał się, by zostać przewodniczącym KRN. Można wręcz powiedzieć, że został nim wbrew swojej woli. To Gomułka wypychał go na to stanowisko, tymczasem Bierut bał się, że jego konkurent chce go w ten sposób zmarginalizować. I raczej miał dobrego „nosa”, bo Gomułka, który szczerze go nie znosił – zresztą ze wzajemnością – faktycznie próbował skierować swojego konkurenta na boczny tor.
Początkowo bowiem KRN nie miała pełnić tak istotnej roli, którą instytucja ta później odgrywała. Gomułka musiał w końcu zagrozić Bierutowi, że partia wyda mu polecenie, iż ma zostać szefem KRN. Tymczasem wbrew planom Gomułki KRN zyskała szybko na znaczeniu. Moskwa wykorzystała tę instytucję, by odwrócić uwagę Polaków, a także reszty świata od faktycznego procesu przejmowania władzy przez komunistów. Do KRN wciągnięto przedstawicieli innych partii, więc niezorientowany człowiek mógł sobie pomyśleć, że jest to instytucja odzwierciedlająca sympatie polityczne społeczeństwa.
Rola KRN urosła i w konsekwencji jej przewodniczący został głową państwa. To rzeczywiście zabawne, że początek tej wielkiej kariery był tak naprawdę wbrew woli głównego aktora.
Czego Bierut mógł się spodziewać, lecąc wtedy do Moskwy?
Na początku sierpnia 1944 r. z pewnością nie mógł liczyć na wielkie honory, bo musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak mizerne poparcie miała PPR i ile znaczyła w ówczesnej Polsce. Już samo to, że miał wylądować w stolicy ZSRS, musiało na nim robić wrażenie. Mógł się spodziewać, że Stalin wesprze jakoś PPR. Ale że będzie ją kreował na największą siłę polityczną w Polsce i otaczał splendorem, którego nie udzielił nawet premierowi Mikołajczykowi podczas jego wizyty w Moskwie? Bierut musiał rozumieć, w której lidze grał. Stalin jednak postawił sprawy na głowie i Bierut musiał być w szoku, że nagle trafił na salony władzy. Niestety, prezydent KRN nie zostawił żadnych wspomnień dotyczących tego okresu.
Czy Bierut w ogóle czuł się Polakiem?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.