Siła artylerii tkwiła przede wszystkim w większej niż dotychczas mobilności, nowatorskiej taktyce (m.in. artyleria konna) oraz koncentracji ognia na polu walki (słynne napoleońskie wielkie baterie). Podwaliny pod sukcesy rewolucyjnej, a potem napoleońskiej armii położył Jean-Baptiste de Gribeauval, nazwany „ojcem francuskiej artylerii”.
Zdobył on bogate doświadczenie w armii austriackiej podczas wojny siedmioletniej i po powrocie do kraju stał się orędownikiem gruntownej modernizacji sprzętu – zarówno luf armatnich, jak i łóż, przyrządów celowniczych i całego wyposażenia. Myślą przewodnią było zwiększenie ruchliwości i szybkostrzelności. Ujednolicił kalibry i zmniejszył wagę luf do 150-krotnej wagi kuli (w poprzednim systemie Valliera ciężar luf sięgał 250-krotnej wagi kuli). Zmniejszając łoża, zwiększył jednocześnie średnicę kół, zaopatrując je w żelazne lane buksy oraz osie z kutego żelaza. Dla ułatwienia w manewrowaniu działem łoża otrzymały liny zaczepiane do osi i haki u ogona do zaczepiania rzemiennych pasów.
Aby zapewnić lufom jak najdokładniejsze wymiary, poddawano je precyzyjnej obróbce, zrezygnowano także z ornamentyki w praktyce zwiększającej jedynie ciężar. Reformator wprowadził miedziany wkręcany zapał, stosował również przyrządy celownicze, czyli mechanizm śrubowy zamiast drewnianych klinów do celowania w pionie, a także muszki na wylocie. Do dział polowych używać się odtąd będzie gotowych ładunków, czyli pocisku złączonego razem z materiałem miotającym (gotowe ładunki armatnie były jednak wynalazkiem króla szwedzkiego Gustawa Adolfa w XVII w.). Pojawiają się przodki znacznie ułatwiające transport dział, nie były one jednak jaszczami, bo podręczny zapas amunicji przewożono w drewnianych skrzyniach spoczywających między ścianami łoża. Artylerii towarzyszyły w polu kuźnie polowe wraz z całym osprzętem oraz jaszcze amunicyjne mieszczące ładunki.
Przy produkcji zarówno dział, jak i amunicji do nich przestrzegało się ściśle wymiarów – system Gribeauvala zaprowadził niespotykany dotąd porządek. Słynny pruski gen. Gerhard von Scharnhorst stwierdził, że „kiedy w innych krajach artyleria stała na poziomie rzemiosła, we Francji staje się ona już nauką”. Artyleria polowa składała się z armat 12-, 8- i 4-funtowych, a więc dział strzelających żelaznymi kulami o wadze 12, 8 i 4 funtów (odpowiednio ok. 6, 4 i 2 kg) oraz 6-calowych granatników. Skuteczny zasięg strzału dla armat wynosił (kula pełnolana/kartacz): 12-funtowa – 900/600 metrów, 8-funtowa – 800/550, 4-funtowa – 700/400. Francuskie łoża działowe malowane były na kolor oliwkowozielony. Wynikało ono zarówno z celów identyfikacyjnych, jak i ochronnych (zabezpieczenie drewna przed warunkami atmosferycznymi). Poza tym trzeba pamiętać o szczególnym wówczas zamiłowaniu do estetyki i „kolorowych” armii.
Do obsługi armaty 12-funtowej trzeba było 15 ludzi, przy czym tylko kilku było kanonierami. Armata 8-funtowa wymagała 13, a 4-funtowa ośmiu ludzi. Amunicję do armat stanowiły kule pełnolane i kartacze (tych pierwszych przypadało na działo kilkakrotnie więcej), haubice strzelały granatami i kartaczami. Kula pełnolana, gdy trafiła w zwartą kolumnę piechoty pod odpowiednim kątem, a znano już wówczas doskonale zalety ognia krzyżowego, mogła zabić nawet kilkudziesięciu ludzi. Kartacze, ze względu na duży promień rażenia, były zabójcze dla zwartych mas atakującej piechoty i kawalerii, zwłaszcza kiedy wystrzeliwano je z najbliższej odległości. Haubice, strzelające stromotorowo, wykorzystywano przede wszystkim przeciwko celom osłoniętym przeszkodami terenowymi lub umocnieniami. Szybkostrzelność dział sięgała kilku strzałów na minutę. Stosowano dwa rodzaje kartaczy: do strzelania na większe odległości, mające postać kiści winogrona, z kilkudziesięcioma kulami dużego kalibru, a także pociski do prowadzenia ognia na mniejszym dystansie – przeszło 100 kul małego kalibru umieszczonych w blaszanej puszce. Napoleon dokonał tylko kosmetycznych zmian w systemie Gribeauvala – m.in. zamiast 8-funtówek wprowadził do artylerii polowej armaty 6-funtowe.
Michał Mackiewicz,
pracownik Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.