Oficer KGB, który walczył o prawdę o Katyniu. Zapłacił za to bardzo wysoką cenę

Oficer KGB, który walczył o prawdę o Katyniu. Zapłacił za to bardzo wysoką cenę

Dodano: 
Grób mjr. Olega Zakirowa na Starym Cmentarzu w Łodzi
Grób mjr. Olega Zakirowa na Starym Cmentarzu w Łodzi Źródło: Wikimedia Commons / Mateusz Opasiński
Będąc oficerem KGB rozpoczął prywatne śledztwo w sprawie mordu katyńskiego. Udało mu się odszukać niektórych świadków, a nawet wykonawców zbrodni. M.in. jego zaangażowanie w tę sprawę wymusiło przyznanie w kwietniu 1990 r., że to Związek Sowiecki ponosi odpowiedzialność za Katyń. Oleg Zakirow zapłacił za to bardzo wysoką cenę.

Tadeusz A. Kisielewski

Był synem Rosjanki i Uzbeka. Po ojcu pochodził z rodziny szlacheckiej, co w dużej mierze przesądziło o jego życiu. Jako dorosły mężczyzna dowiedział się bowiem, że w 1931 r. dziadek zginął jako wróg ludu; dlatego ojciec i on nosili inne nazwisko. Natomiast wcześnie spostrzegł, że otacza go niesprawiedliwość i zakłamanie. Równość obywateli wobec prawa była się fikcją, aparatczycy i ich rodziny pławili się w dobrobycie, a większość ludzi żyła skromnie lub wręcz w nędzy. Do tego dochodziły wszechobecna korupcja i nierzadko pospolity bandytyzm, a mimo tego sprawcy przeważnie bywali bezkarni.

Młody Oleg, tak jak wielu przed nim, uznał, że winni złu są ludzie, a nie system, i postanowił walczyć ze złymi ludźmi. Droga wydawała się oczywista. W 1975 r. ukończył studia prawnicze, a następnie wstąpił do KGB, opiewanego jako zakon ludzi „o czystych rękach i gorących sercach”.

Prywatne śledztwo

Już na początku pracy śledczego, tropiącego m.in. korupcję i handel narkotykami, Zakirow przekonał się, że takich ludzi w KGB prawie nie ma – służba specjalna była odzwierciedleniem społeczeństwa. A pracował w republikach Azji Środkowej, gdzie oficjalna hierarchia nakładała się na struktury i lojalności narodowościowe oraz klanowe. Przez osiem lat starał się urzeczywistniać swoje marzenie o walce z niesprawiedliwością, lecz częściej musiał walczyć z szefami, którzy przydzielali mu bezpieczne dla ich politycznych patronów działania lub zsyłali go do zapadłych dziur. Wreszcie w 1983 r. przeniesiono go do Smoleńska. Był to awans, ponieważ od dziesiątków lat smoleński oddział kolejnych wcieleń Czeka był drugim pod względem ważności po moskiewskim.

Już po roku niesubordynowanego Zakirowa wysłano do Afganistanu, by zwalczał patologie nękające sowiecki „ograniczony kontyngent”. Dopiero tam się przekonał, jak może wyglądać prawdziwa przestępczość. Żołnierze pili i narkotyzowali się, a oficerowie – niezależnie od tego, że starali się nie pozostawać na tym polu w tyle – okradali żołnierzy i komunistyczną ojczyznę oraz parali się przemytem, najczęściej narkotyków. W tle były zbrodnie przeciwko miejscowej ludności. Zgodnie ze swoim usposobieniem i swoimi przekonaniami Zakirow podszedł poważnie do swoich obowiązków, za co po raz kolejny doczekał się nieformalnych represji. Wreszcie po dwóch latach służby i przebyciu tyfusu w 1986 r. powrócił do Smoleńska.

Zaczynał się okres głasnosti forsowanej przez Michaiła Gorbaczowa i Aleksandra Jakowlewa. Zakirow uwierzył, że jawność nie ma ograniczeń. W 1989 r. był jednym z funkcjonariuszy smoleńskiego KGB zajmujących się nakazaną przez Moskwę rehabilitacją ofiar stalinizmu. Wtedy z tajnych do tej pory akt dowiedział się o zbrodniach nie tylko przeciwko Rosjanom, lecz także Polakom, a z cichcem przekazywanych przez starszych kolegów informacji – także o zakopanych w lesie katyńskim Polakach. I dowiedział się również, że sprawy zamordowania w 1940 r. przez NKWD polskich oficerów nie wolno badać.

Początkowo sądził, że jest to tylko stanowisko miejscowego szefostwa i rozpoczął prywatne śledztwo. Udało mu się odszukać niektórych świadków, a nawet wykonawców zbrodni. W rezultacie został karnie przeniesiony do archiwum. Niczego więcej nie potrzebował i na dodatek miał więcej czasu na poszukiwania w terenie.

Artykuł został opublikowany w 6/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.