Karpacka pułapka '44. Żołnierze nazywali ją „maszynką do mielenia mięsa”
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Karpacka pułapka '44. Żołnierze nazywali ją „maszynką do mielenia mięsa”

Dodano: 

Ogromne straty wśród krasnoarmiejców zaczęły robić wrażenie nawet na przywykłych do wysokich strat sztabowcach Koniewa. Wyjątkowo groźne okazały się sześciolufowe moździerze Nebelwerfer, w Polsce znane jako „krowy”. W końcu na froncie dukielskim pojawili się żołnierze czechosłowaccy. Od ojczyzny dzieliło ich tylko 50 km. Oddziały czechosłowackie powstałe w ZSRS nawiązywały do legendy jednostek czeskich w Rosji podczas I wojny światowej. Miały być awangardą sił sowieckich wyzwalających Czechosłowację od wschodu. Między tymi górnolotnymi hasłami, tak pobudzającymi wyobraźnię rządu Beneša, a realną siłą tej armii była jednak spora przepaść. Armia czechosłowacka w ZSRS od początku swego istnienia w 1942 r. cierpiała na braki kadrowe. Jej bazą był Legion, stworzony latem 1939 r. w Polsce do walki z Niemcami, który Sowieci wzięli do niewoli na kresach. Po napaści Hitlera Stalin zgodził się na stworzenie jednostki czechosłowackiej i przydzielił do niej Czechów mieszkających w ZSRS, a po zajęciu w 1944 r. Wołynia – tamtejszych Czechów i Rusinów zakarpackich, którzy do 1939 r. byli obywatelami państwa czechosłowackiego.

Ostatecznie w sierpniu 1944 r. do oddziałów Koniewa na Podkarpaciu przerzucono z Wołynia korpus armijny pod dowództwem przysłanego z Londynu gen. Jana Kratochvíla. Liczył on ponad 16 tys. żołnierzy. Jego wartość bojowa nie była jednak zbyt wysoka. Owszem, byli w nim weterani walk na Ukrainie w 1943 r., m.in. o wieś Sokołowo, ale większość stanowili słabo wyszkoleni rekruci. Narodowa duma, nadzieje na samodzielne wyzwolenie Słowacji i chęć dorównania ginącym w walkach o Duklę Sowietom kazały Benešowi wymóc na Koniewie wprowadzenie oddziałów czechosłowackich na pierwszą linię walk. Rozpoczęła się masakra kolejnych czeskich linii ataku ścinanych jak łany zboża przez niemieckie cekaemy i działka.

Dukla, widok na wzgórze Franków

Początkowo ofensywa posuwała się naprzód. 8 września 1944 r. Sowieci zdobyli polskie wsie Machnówka i Wrocanka, a dwa dni potem wsie Draganowa i Sulistrowa. 11 września zajęli Krosno. Jednak 12 września utknęli. Niewiele przyniósł manewr oskrzydlający w wykonaniu gwardyjskiej dywizji kawalerii gen. Baranowa. Bezskuteczne okazały się próby zdobycia traktu Dukla – Nowego Żmigrodu. Tej ostatniej akcji Rosjanom towarzyszyło natarcie 2. Czechosłowackiej Brygady Desantowo-Szturmowej na wzgórze Franków. Wysyłanie elitarnych sił desantowych do walki typowej dla piechoty było absurdem. Dochodziło do wybuchów paniki i ucieczek z linii walk. Dla postrachu rozstrzelano 14 żołnierzy czechosłowackich. Wzgórze trzykrotnie zmieniało zdobywców. Wyjątkowo krwawe były walki o dolinę rzeczki Iwielki, gdzie rozegrała się zacięta bitwa pancerna. Nieprzypadkowo miejsce to do dziś nosi nazwę „Doliny Śmierci”. Żołnierze szybko zaczęli mówić o Przełęczy Dukielskiej jako o „miasoróbce”, czyli maszynce do mielenia mięsa. Lazarety nie nadążały z operowaniem rannych.

Dziel i rządź

Sowieci od początku cynicznie rozgrywali tę upiorną sytuację. Szybko wykorzystali niepowodzenia Czechów i Słowaków do zmiany na stanowisku dowódcy korpusu armijnego. W miejsce „londyńskiego” gen. Jana Kratochvíla Koniew mianował w pełni podporządkowanego Sowietom gen. Ludvíka Svobodę, którego podejrzewa się, że był agentem NKWD. Sowieci zajęli w końcu Iwonicz i Duklę. 23 września zdobyli Tylawę i Teodorówkę. Tutaj siły sowieckie i czechosłowackie znów jednak utknęły. Głównym punktem niemieckiego oporu stało się teraz wzgórze Chyrowa (695 m n.p.m.), którego nie sposób było zdobyć aż do początku października 1944 r. Korpus czechosłowacki stracił niemal wszystkie swoje czołgi, które stały się ofiarami pancerfaustów. Wreszcie 6 października 1944 r. rano spełnił się sen Beneša. Żołnierze Svobody przekroczyli dawną granicę polsko-czechosłowacką. Sfilmowano wbicie słupów granicznych z czeskim lwem i słowackim dwójkrzyżem. Po tym nośnym propagandowo epizodzie walki jednak najpierw spowolniono, a potem wygaszono. Sowieci i Czesi zdobyli jedynie wąski pasek ziemi dawnej republiki czechosłowackiej. Wykrwawione jednostki podległe Benešowi, a także Armia Czerwona nie miały już sił do dalszej ofensywy. Powstanie słowackie do końca października zgasło, nie doczekawszy się pomocy z północy. Resztki sił powstańczych przebiły się w góry, gdzie nie stanowiły już dla Niemców poważnego zagrożenia. Zajmowanie Słowacji zacznie się dopiero od lutego, gdy sowieckie uderzenie nastąpi z południa, i potrwa aż do kwietnia 1945 r. Czarna legenda operacji dukielskiej głosi, że Stalin sprytnie odegrał rolę przyjaciela Czechów i Słowaków, jednocześnie dbając o to, by wojska gen. Svobody same nie wyzwoliły swej ojczyzny. Trudno ocenić, ile jest prawdy w opowieściach o celowym wykrwawieniu Czechów na wzór kościuszkowskiej jatki pod Lenino. Stalin dbał, by monopol na wyzwalanie wschodniej Europy miała jedynie Armia Czerwona. Według Ukraińców dyktator z Kremla użył piekła Dukli do wybicia jednostek złożonych z Ukraińców i żołnierzy z republik azjatyckich. Beneš tak samo chciał udziału w walkach Czechów i Słowaków, tyle że z przyczyn propagandowych. Prawdziwy dramat polegał na wysłaniu słabo ostrzelanych żółtodziobów do zdobycia wzgórz ze świetnie okopanymi Niemcami. Warto odwiedzić tereny między Jasłem, Sanokiem a słowackim Preszowem. Tutaj rozegrała się jedna z najbardziej krwawych, a jednocześnie mało znanych bitew II wojny światowej...

Artykuł został opublikowany w 9/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.