Premier ze Lwowa

Premier ze Lwowa

Dodano: 

Do swojego rządu Kazimierz Badeni, który objął także tekę ministra spraw wewnętrznych, powołał trzech Polaków: Leona Bilińskiego, profesora ekonomii, który objął resort finansów, Agenora Gołuchowskiego - sprawy zagraniczne, oraz Edwarda Rittnera – teka ministra do spraw Galicji.

Pierwszym problemem, z jakim musiał zmierzyć się Kazimierz Badeni, była sprawa zatwierdzenia trybuna ludowego Karla Luegera na stanowisku burmistrza Wiednia stolicy cesarstwa, namiętnie występującego przeciw dominacji Żydów na rynku finansowym, a także w prasie. Lueger był trzykrotnie wybierany na burmistrza Wiednia i dopiero za trzecim razem uzyskał zatwierdzenie ze strony cesarza – bo, jak pisał Kazimierz Chłędowski, „nie lubił ludzi popularnych” i, co za tym idzie, rządu Badeniego. A Badeni, zdaniem Chłędowskiego, zwlekał z zatwierdzeniem Luegera „wskutek bojaźni przed wiedeńskim semickim dziennikarstwem”. Chłędowski pisał we wspomnieniach, że za Luegerem stały duchowieństwo katolickie i arystokracja austriacka, które widziały w nim człowieka zdolnego do złamania przewagi „liberalno-żydowskiego stronnictwa, które od roku 1860 trzymało Austrię w swych kleszczach”. Rzecz jasna, zatwierdzając Luegera na stanowisku burmistrza Wiednia, Badeni zyskał potężnych wrogów.

Franciszek Józef

Niewątpliwym sukcesem Badeniego było wprowadzenie do systemu wyborczego V kurii, w której mogli głosować wszyscy obywatele monarchii. Był to wyłom, który doprowadził w 1907 r. do demokratycznego głosowania powszechnego, bez podziału na kurie. Z V kurii za czasów premierostwa Badeniego dostał się do parlamentu austriackiego Ignacy Daszyński, który stanie się wybitnym mówcą i politykiem socjalistycznym.

Sprawa czeska

Poważny problem, przed którym stanął premier Badeni, były żądania Czechów, by język czeski został równouprawniony z niemieckim. Badeni wydał rządowe rozporządzenie w tym względzie. Zarzucano mu, że nie przeprowadził tego równouprawnienia w drodze parlamentarnej, ale było to prawdopodobnie niemożliwe, zważywszy na to, że Niemcy w parlamencie stosowaliby skuteczną obstrukcję. Waldemar Łazuga w książce o premierostwie Badeniego pisał: „Rozporządzenie od początku traktowano nie jako akt równouprawniający oba języki, lecz jako akt ograniczający i degradujący język niemiecki, nie jako postanowienie administracyjne, lecz jako decyzję par excellence polityczną, nie jako rozszerzenie praw językowych Czechów, lecz jako uszczuplenie praw językowych Niemców”. I przywoływał głosy m.in. posła Karla Hermanna Wolfa, który mówił: „Wy, Czesi, w całej swojej kulturze jesteście tylko uczniami Niemców”. I oburzał się, że każą się Niemcom uczyć obcego języka, mówił wręcz o ludach mniej wartościowych. Niemcy dali wówczas wyraz pogardzie dla Czechów i organizowali demonstracje w wielu miastach.

We wrześniu 1897 r. Wolf podczas wystąpienia w parlamencie obraził premiera Badeniego, nazywając go „polską świnią”. Premier zareagował natychmiast, posyłając mu sekundantów. Podczas pojedynku Badeni został raniony w ramię. Ten pojedynek zyskał mu wiele sympatii, jednak jesień tamtego roku okazała się dla Badeniego ostatnią na stanowisku szefa rządu.

Parlament austriacki był miejscem obstrukcji i burd wywoływanych przez posłów będących w opozycji do rządu. Jeden z posłów przemawiał 12 godzin! Było także posiedzenie parlamentu trwające 32 godziny. Na porządku dziennym były przepychanki i bójki. Badeni chciał ukrócić paraliż parlamentu. Poseł Falkenhayn zgłosił przyjęty przez parlament wniosek o zmiany w regulaminie pozwalające na wykluczenie awanturujących się parlamentarzystów z posiedzeń, nawet do miesiąca. Waldemar Łazuga pisał: „Abrahamowicza powitały obelżywe okrzyki, walono w pulpity, strzelano zamoczonymi w atramencie papierowymi kulkami z proc i krzyczano precz, wymieniając nazwiska polskich ministrów i przewodniczącego izby. Znów była szarpanina i indywidualne starcia”. Świadek tych wydarzeń, Rosco-Bogdanowicz, wspominał: „Biedny pan Dawid miał całą twarz upstrzoną atramentem”. Poleciał w jego stronę ciężki kałamarz, szczęśliwie jednak ominął głowę Abrahamowicza.

Dzień po uchwaleniu „lex Falkenhayn” znów zaczęły się awantury, a wtedy przewodniczący izby, Dawid Abrahamowicz, Polak, sięgnął po broń wykluczenia. Jak bowiem stwierdził, na rewolucyjny sposób walki opozycji odpowiedział rewolucyjnymi środkami. I gdy posłowie nadal awanturowali się i nie chcieli opuścić parlamentu, kazał policji ich wyprowadzić. Ignacy Daszyński wspominał: „Wreszcie kolej na mnie. Czterech policjantów wyniosło mnie jak piórko na korytarz, stamtąd wróciłem na swoje krzesło”.

Obraz przedstawiający koronację Franciszka Józefa na króla Węgier. Autor: Edmund Tull

Wszechniemcy, nienawidzący w istocie monarchii austro-węgierskiej i polskiego premiera, postawili – jak pisał Rosco-Bogdanowicz – wszystko na jedną kartę. „Przenieśli walkę na ulicę i odwołali się do motłochu”. Podburzeni wiedeńczycy zaczęli demonstrować. Franciszek Józef I, który dobrze pamiętał demonstracje z roku 1848, podczas Wiosny Ludów, gdy wstępował na tron, i lękając się ich, a zarazem pragnąc być akceptowany przez wiedeńczyków, postanowił przerwać zamieszki w Wiedniu w jedyny możliwy, jak mu się zdawało, sposób: poprzez zmuszenie Badeniego do dymisji. Postawił swoje lęki i swoją popularność ponad interes monarchii. I zrobił źle, uginając się przed demonstrantami, gdyż gabinet Badeniego był „ostatnim rządem w wielkim stylu” – jak wspominał Rosco-Bogdanowicz.

A historyk Waldemar Łazuga oceniał: „Rząd Badeniego zrobił mniej, niż oczekiwano, ale zrobił niemało – dużo jak na dwulecie rządów, lecz za mało jak na zadania, przed którymi stanął. […] Premierem był niezgorszym i w długim poczcie premierów austriackich niewielu tylko może mu się równać”.

Po ustąpieniu z urzędu premiera Kazimierz Badeni został owacyjnie przywitany w Galicji. Zmarł w 1909 r., gdy powracał z kuracji w Karlsbadzie, tuż przed przyjazdem do rodowego Buska, w ziemi lwowskiej. Jego wnuk, Kazimierz Stanisław, był żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, wziął udział w walkach pod Narvikiem. Wstąpił do zakonu dominikanów i był, jako ojciec Joachim, znanym duszpasterzem środowisk akademickich w Krakowie. A o Badenich w Galicji przypominają dziś pałace w Busku i Koropcu na Ukrainie.

Tomasz Stańczyk

Artykuł został opublikowany w 9/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.