W pojedynkę rzucił wyzwanie mocarstwu. Amerykanie wydali fortunę, żeby go dopaść
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

W pojedynkę rzucił wyzwanie mocarstwu. Amerykanie wydali fortunę, żeby go dopaść

Dodano: 

Jednak Pancho różnił się od przeciętnego bandyty, jakich wielu grasowało wtedy w Meksyku. Nadmiarem zrabowanych pieniędzy dzielił się nie tylko z rodziną, ale i z ubogimi chłopami. Te społeczne ciągoty sprawiły, że szybko zdobył popularność wśród Meksykanów. Po wybuchu rewolucji stał się obok Emiliano Zapaty jednym z jej ludowych przywódców. Hasłem Villi były „wolność, demokracja i obalenie władzy wielkich właścicieli ziemskich”. Brutalny i nieokrzesany, bez skrupułów mordujący swoich przeciwników i zrywający sojusze, miał też drugą twarz. Na obszarach zajętych przez jego wojska dzielono ziemię między bezrolnych chłopów, budowano szkoły i szpitale. Villa był też przez długi czas faworytem Amerykanów do objęcia władzy w Meksyku.

Pancho Villa (zdjęcie zrobione między 1910 a 1915 r.)

Jednak to właśnie on był również sprawcą kolejnej amerykańskiej interwencji. Rozgoryczony klęskami ponoszonymi w walce z wojskiem tymczasowego prezydenta - konstytucjonalisty Venustiana Carranzy, na którego w końcu postawili Amerykanie, zaczął atakować obywateli USA. Podczas napadów na rancza, kopalnie i pociągi, villiści bezwzględnie niszczyli ich własność i mordowali. Celem było właśnie sprowokowanie amerykańskiej interwencji. Villa liczył, że w jej wyniku Meksykanie odwrócą się od carranzistów, a on obejmie w końcu władzę w kraju. 9 marca 1916 r. zaatakował miasteczko Columbus na terenie USA. Podczas napadu zginęło 18 Amerykanów, miasto zostało splądrowane i spalone. Villiści ukradli konie, muły, broń, amunicje, towary ze sklepów i zniknęli wśród meksykańskich kaktusów po drugiej stronie granicy.

Ruiny Columbus po ataku Pancho Villi.

Wtedy miarka się przebrała. Amerykanie wtargnęli do Meksyku. Mimo skierowania w pościg 6 tysięcy żołnierzy wyposażonych w samochody i samoloty, nie udało się złapać napastników. Villa wciągnął Amerykanów pięćset kilometrów w głąb kraju, po dobrze sobie znanych górach i pustyniach. Najeźdźcy nie mogli stamtąd wyjść z tarczą. Wyprawa kosztowała 130 milionów dolarów i zakończyła się w lutym 1917 r. Poszukiwania Pancho Villi - mimo że bezskuteczne - miały doniosłe skutki. Wykreowały Johna Pershinga na późniejszego dowódcę amerykańskich sił w Europie podczas I wojny światowej. Dały też niedoświadczonej amerykańskiej armii podstawowe przygotowanie operacyjne do udziału w walkach, zwłaszcza w zakresie logistyki przemieszczających się szybko pododdziałów i współdziałania z lotnictwem. Wzmogły też antyamerykańskie nastroje w Meksyku. Podczas wyprawy zaczęła się również wspaniała kariera George’a Pattona, który dokonał tam kilku niezwykłych wyczynów.

Autor książki nie koncentruje się jedynie na „pogoni” za Pancho Villą, ale przedstawia całkiem spory kawałek historii Meksyku, starając się wyjaśnić drogę prowadzącą do rewolucji i jej skomplikowany przebieg. Książka jest bardzo dobrze udokumentowana faktograficznie, a wydarzenia w Meksyku przedstawione na tle ówczesnej sytuacji na świecie. Autor - jak zwykle zresztą - posługuje się żywym i barwnym językiem. Książka dodatkowo zawiera rozdziały traktujące szeroko o ówczesnej organizacji, wyposażeniu i taktyce oddziałów amerykańskich i meksykańskich. Epilog poświęcono zaś tragicznej śmierci Pancho Villi w wyniku porewolucyjnych porachunków. Polecić ją można wszystkim zainteresowanym historią nie tylko Meksyku, ale i Stanów Zjednoczonych. Należy też od razu przestrzec, że nagromadzenie postaci, faktów, dat i dygresji sprawia, że łatwo się w meandrach meksykańskiej rewolucji zagubić. Nie ułatwia też lektury przyjęta struktura chronologiczna książki.

Czytaj też:
Włodzimierz Krzyżanowski - bohater Ameryki

Czy jednak czytelnik znajdzie tam odpowiedź na pytanie, dlaczego to USA a nie Meksyk stał się światowym mocarstwem? Cóż, zgoda buduje, chciałoby się rzec za byłym prezydentem. Villa i Zapata - gdyby mogli - pewnie dodaliby, że nie można jej budować na drastycznych nierównościach społecznych, kiedy z reform korzysta tylko wąska grupa społeczna ciesząca się wpływami i przywilejami. W ten sposób można siać jedynie chaos. A na pytanie każdy czytelnik musi sobie odpowiedzieć sam. Lektura książki na pewno będzie w tym pomocna. Choćby po to, żeby wyobrazić sobie, że to nie Thomas Woodrow Wilson sformułował swoje słynne 14 punktów, ale prezydent Stanów Zjednoczonych Meksyku Francisco Pancho Villa. Może jednak lepiej, że hegemonem zostały USA.

Jarosław Wojtczak: W pogoni za Pancho Villą. Ostatnia legenda Dzikiego Zachodu, wyd. Bellona