Chociaż formalnie Ruszar był nadal „kotem”, chronił go autorytet „dziadka”. Nie przeszedł więc upokorzeń, fundowanych „kociarstwu” przez „starych żołnierzy”, ale w swoim dzienniku pisał o fali.
Gdy trzeba było wykonać jakąś pracę, do której zostało wyznaczonych dziesięciu żołnierzy, a połowa z nich to „stare wojsko”, zdanie wykonywało tylko czterech „kotów”. Piąty pilnował, by nie zaskoczył niepracujących „trep”, podoficer zawodowy. „Nie daj Bóg, aby młody nie zdążył ostrzec starego wojska” – pisał Ruszar.
O tym, jak było traktowane „kociarstwo” mówi wierszyk, zapisany przez Ruszara:
Gdy rezerwa głośno chrapie
Kot żyletką kibel drapie.
Po emocjach i oklaskach
Koty cieszą mordy w maskach.
Nie ma kocie jak w piechocie
Kita w górę, morda w błocie.
Kubeł, woda, szmata, szczota
To narzędzie pracy kota.
Gdy kot z kotem rejon grzeje
To rezerwa wódę chleje.
Kaprale pytali „kotów”, co to jest wojsko. Prawidłowa odpowiedź brzmiała: rezerwa i kociarstwo.
Czytaj też:
MIG-iem do wolności. Wyczyn polskiego pilota rozjuszył Sowietów
„Koty” musiały mieć na wszystko zezwolenie od „rezerwy”:
Szanowny Dziadku
Ja kot szarobury
Z kitą podwiniętą do góry
Na wysokości Pałacu Kultury
Wystrzelony z rakiety
Chuj wie, z jakiej planety
Proszę szanownej fali
O pozostanie na sali
Trzeba było prosić także o możliwość zapalenia papierosa:
Ja, kot syjamski
Zrzucony przez desant wietnamski
Szybki jak motor Honda
Zmienny jak anakonda
Z poszanowaniem fali
Proszę, bym mógł zapalić
Ochrona, którą się cieszył Ruszar ze strony „Bociana”, była jednak z niechęcią odbierana przez część „starego wojska”. Pewnego dnia usłyszał: „Rezerwa tyle razy podkurwiała się, że nie zapierdalasz jak kot. Mówili:»Kot jest jak chuj, ścigać go«”.
Ruszar wspomina, że w Boże Narodzenie, przed jego przybyciem, młodzi żołnierze „nie wychodzili z kibla, biegali w maskach, ćwiczyli pompki”. Jednak Boże Narodzenie w 1979 r. wyglądało inaczej i niektórzy młodzi żołnierze dostali po kielichu, a „rezerwa” jego kompanii oburzała się nawet, że w sąsiedniej kompanii nie wolno było „kotom” oglądać w święta telewizji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.