„Pożar” na Lubelszczyźnie. Pojmanie go było dla SB największym priorytetem

„Pożar” na Lubelszczyźnie. Pojmanie go było dla SB największym priorytetem

Dodano: 
Józef Franczak w mundurze kaprala żandarmerii przedwojennego WP
Józef Franczak w mundurze kaprala żandarmerii przedwojennego WP Źródło:Wikimedia Commons / IPN
17 marca 1918 roku urodził się Józef Franczak ps. Laluś, żołnierz AK i WiN, najdłużej ukrywający się członek podziemia antykomunistycznego.

Do ostatniej dużej akcji zbrojnej z udziałem Józefa Franczaka doszło 10 lutego 1953 roku, na miesiąc przed śmiercią Stalina. Wraz ze Stanisławem Kuchciewiczem „Wiktorem” i Zbigniewem Pielakiem „Felkiem” zamierzał on dokonać rekwizycji pieniędzy z Gminnej Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej w Piaskach. Kasjer zaalarmował jednak milicję, która błyskawicznie pojawiła się na miejscu. W strzelaninie zginął „Wiktor” oraz jeden z milicjantów. „Laluś” ranił drugiego milicjanta. Obu żołnierzom podziemia antykomunistycznego udało się ewakuować z miejsca akcji, ale nie zdołali zabrać pieniędzy.

18 lat w ukryciu

„Po akcji w Piaskach Franczak nie miał już żadnych kontaktów z innymi konspiratorami – pisze dr Sławomir Poleszak z IPN w Lublinie. – Ukrywał się przez kolejnych dziesięć lat. Było to możliwe dzięki zorganizowanej przez niego sieci pomocników (według danych SB liczyła ona ponad dwieście osób). Za udzielanie pomocy »niebezpiecznemu bandycie« groził kilkuletni wyrok więzienia. W tym okresie Franczak przeprowadził kilka akcji przymusowego wywłaszczenia i postrzelił milicjanta z Komendy Wojewódzkiej MO w Lublinie”.

Milicja i SB prowadziła na Lubelszczyźnie szeroko zakrojoną akcję przeciw Franczakowi pod kryptonimem „Pożar”. Zmobilizowano wielką sieć agenturalną, ale „Laluś” pozostawał nieuchwytny. Doskonale wyczuwał, kto z jego najbliższego otoczenia może być dla niego groźny. Bezpieka z Lublina rozumiała, że ma do czynienia z niezwykle zdolnym konspiratorem.

„[...] asekuracja i mit, jaki wytwarza bandyta i jego najbliżsi współpracownicy w rejonie ukrywania się, jakoby Franczak posiadał w organach Milicji i prokuratury swoich przyjaciół, przez których jest informowany o osobach donoszących do władz – daje mu argumenty postrachu – pisał o „Lalusiu” jeden z esbeków. – Z tych względów osoby, do których docieramy, obawiają się przekazywać wiernie posiadanych o nim informacji, a w częstych wypadkach odmawiają udzielenia pomocy nawet i w przypadku udowodnienia im współpracy z bandytą”.

Ostatecznie SB udało się zwerbować kluczowego konfidenta – jednego z kuzynów narzeczonej „Lalusia”. W ten sposób bezpieka wpadła na jego trop – Józef Franczak ukrywał się w gospodarstwie Wacława Becia w Majdanie Kozic Górnych, ok. 20 km na południowy-wschód od Lublina. SB i ZOMO pojawiły się tam 21 października 1963 roku.

Czytaj też:
Wbrew propagandzie PRL. Tak Wyklęci walczyli z bandytyzmem

„Franczaka usiłował zatrzymać »przewodnik psa«, jednak Franczak zaczął uciekać do stodoły – napisał w raporcie por. Ludwik Taracha z SB w Lublinie. Po 2 minutach wypadł z innej strony stodoły i zaczął strzelać do »przewodnika«. »Przewodnik« cofnął się, a Franczak zaczął uciekać w kierunku lasu i cały czas strzelał z jednego pistoletu. Następnie, gdy zauważył funkcjonariuszy MO stojących na obstawie, którzy [wzywali] go do odrzucenia broni i podniesienia rąk do góry, Franczak wrócił w kierunku zabudowań, wskoczył w krzaki, po paru sekundach wybiegł i wówczas zauważyłem, że miał na sznurku, na szyi teczkę i [w] obydwu rękach miał pistolety, z których równocześnie strzelał”.

Józef Franczak nie miał najmniejszych szans w starciu z kilkudziesięcioma esbekami i zomowcami. Zginął w strzelaninie.

W 2008 prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Józefa Franczaka Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Źródło: Pamiec.pl, Historia Do Rzeczy