Do mordu doszło pod koniec Wielkiego Postu, w czasie gdy w parafii św. Jana Chrzciciela w Poczesnej po raz pierwszy od zakończenia wojny odbywały się Misje Święte. Wydarzenie to ściągało do wiejskiego kościoła tłumy wiernych.
48-letni proboszcz ks. Boguchwał Tuora od dawna był na celowniku bezpieki. Komunistyczne służby doskonale wiedziały, że jego kościół jest centrum żywej działalności patriotycznej. Ks. Tuora wielokrotnie wzywany był na przesłuchania do siedziby Urzędu Bezpieczeństwa. Milicja nierzadko też rekwirowała parafii pieniądze z tacy.
Obrońcy księdza
„Ksiądz Tuora był powszechnie lubianym, szanowanym kapłanem, dobrze budował autorytet kościoła – tak zamordowanego kapłana przedstawia parafia w Poczesnej. – (…) prześladowano go, nachodzono, przesłuchiwano, szykanowano, odbierano pieniądze z ofiar i kolędy. Cel był jeden, miał się bać! Najlepiej, jakby opuścił swoją parafię. Tak się nie stało. Zorganizował Misje Święte. Dla jego prześladowców to było już za wiele. Kto mógłby przypuszczać, że w swych planach mogą posunąć się tak przerażająco daleko. Zamordować!”.
W czasie Misji Świętych do proboszcza z Poczesnej docierały kolejne ostrzeżenia, że bezpieka planuje ostatecznie go uciszyć. W niedzielę palmową ks. Tuora postanowił jak najszybciej pożegnać się z misjonarzami, nalegając, by natychmiast wyjechali z parafii. Niewykluczone, że ocalił im w ten sposób życie.
Wraz ks. Tuorą w budynku plebanii pozostało jego pięciu świeckich współpracowników, którzy uważali, że ich obecność odstraszy napastników.
„Powiadomieni o przygotowywanej zbrodni współpracownicy księdza, mimo wszystko zostali – pisze wspólnota parafialna z Poczesnej. – Ich decyzja była heroiczna. Najprawdopodobniej zakładano, że jak będą razem, to nie zrobią im krzywdy. Mordercy przyszli nocą i zadali wszystkim okrutną śmierć”.
Wszystkie ofiary zostały uduszone. Oprócz ks. Boguchwała Tuory, zamordowani zostali także:
- 49-letni stajenny Józef Dzieża
- 40-letni Władysław Lompa
- 37-letnia gospodyni Władysława Szczepańska
- 50-letnia Zofia Zielińska
Prokuratura oskarżyła o zbrodnię człowieka o nazwisku Omasta, ale mieszkańcy Poczesnej nie wierzyli w te ustalenia. Dla wszystkich oczywiste było, że sprawców musiało być kilku. Sprawą po latach zajmowali się śledczy z oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, ale zbrodnia ta do dziś pozostaje niewyjaśniona.