Tajemnica JAT 367. Czy można przeżyć upadek z 10 km?

Tajemnica JAT 367. Czy można przeżyć upadek z 10 km?

Dodano: 
McDonnell Douglas DC-9 linii lotniczych JAT. Maszyna tego typu uległa katastrofie w Srbskiej Kamenicy.
McDonnell Douglas DC-9 linii lotniczych JAT. Maszyna tego typu uległa katastrofie w Srbskiej Kamenicy. Źródło:Wikimedia Commons
To jedna z najbardziej zagadkowych katastrof w historii lotnictwa. Co doprowadziło do tej tragedii i jakim sposobem stewardesa przeżyła upadek z wysokości 10 km?

Piotr Włoczyk

McDonnell Douglas DC-9 spokojnie sunął po niebie nad Niemiecką Republiką Demokratyczną. Za kilka minut samolot linii Jugoslovenski Aerotransport miał przeciąć granicę z Czechosłowacją. Był 26 stycznia 1972 r., dochodziła godz. 16. Czterdzieści pięć minut wcześniej samolot wystartował z Kopenhagi. Była to mniej więcej połowa trasy do Zagrzebia. Kapitan Ludvik Razdrih i pierwszy oficer Ratko Mihić po raz ostatni połączyli się z NRD-owską kontrolą lotów, za moment prowadzenie ich samolotu z 28 osobami na pokładzie mieli przejąć Czesi.

– Tu JAT 367, przelatujemy nad Boxberg, utrzymuję 10 050 m. Zgłoszę się obok Hermsdorf – powiedział spokojnym głosem kapitan.
– Cottbus, przyjąłem – odpowiedział niemiecki kontroler.
– JAT 367, jesteśmy nad Hermsdorf – zameldował kapitan o godz. 16.
– Cottbus, przyjąłem. Zmień kurs na Pragę na 127. Do usłyszenia.
– Do usłyszenia – odpowiedział kapitan i zaczął się powoli przygotowywać do zmiany kursu. JAT 367 właśnie wlatywał w przestrzeń powietrzną Czechosłowacji.

Ciszę i spokój przerwała potężna eksplozja. Przeciążenie było tak wielkie, że obaj piloci momentalnie stracili przytomność. Maszyna w jednej sekundzie rozpadła się na trzy części. Z wnętrza kadłuba wyrzuceni zostali wszyscy, którzy nie byli przypięci. Wraz z nimi wyleciały bagaże oraz kawałki porwanego poszycia i elementy konstrukcyjne.

„Usłyszałem huk, jak gdyby lądowały samoloty myśliwskie” – mówił 35 lat później Zdenko Kubik, strażak z Srbskiej Kamenicy – wioski, nad którą doszło do tragedii. Miejscowość leży około 50 km na zachód od Bogatyni. „Spojrzałem w górę i zobaczyłem ciała, walizki i kawałki samolotu spadające na ziemię”.

Czytaj też:
Śmierć szefów bezpieki. Tajemnicze kulisy katastrofy pod Goleniowem

Okoliczni mieszkańcy ruszyli na ratunek. Porozrzucane na dużym obszarze szczątki maszyny nie pozostawiały jednak wątpliwości – z tej katastrofy nikt nie miał prawa wyjść z życiem.

Jęki z kadłuba

Dobiegający sześćdziesiątki Bruno Honke jako jeden z pierwszych dotarł do największego fragmentu kadłuba, który runął na pokryte grubą warstwą śniegu zalesione zbocze góry. Widok był porażający. Honke bezradnie rozglądał się po miejscu katastrofy. Nagle do jego uszu doszedł cichy jęk. Wydawało mu się, że się przesłyszał, ale jęk stawał się coraz wyraźniejszy. Mężczyzna przedarł się jak najbliżej źródła dźwięku i… osłupiał. Przypięta do wywróconego fotela kobieta w turkusowym, zakrwawionym uniformie stewardesy dawała oznaki życia! Honke natychmiast rzucił się do jej ratowania. Żeby się jednak do niej dostać, musiał najpierw usunąć zwłoki mężczyzny.

„Gdy zostałam odnaleziona, moje nogi znajdowały się w samolocie, a górna część ciała leżała na ziemi. Na mnie leżał inny członek załogi. Mężczyzna, który mnie znalazł, powiedział, że miałam bardzo dużo szczęścia. Służył w niemieckiej armii jako lekarz podczas drugiej wojny światowej i wiedział, jak się mną zająć na miejscu katastrofy” – opowiadała później Vesna Vulović.

Dwudziestodwuletnia stewardesa miała połamane nogi, miednicę, trzy kręgi i doznała poważnych obrażeń głowy. Przez miesiąc była w śpiączce. Po wybudzeniu okazało się, że nie czuje nóg. Paraliż ustąpił jednak dosyć szybko i w ciągu kilku miesięcy kobieta wróciła do zdrowia. Wszyscy zadawali sobie pytanie: Jakim cudem Vesna Vulović przeżyła upadek z wysokości ok. 10 km?

Mapa przedstawiająca trasę lotu JAT 367

Eksperci ds. badania wypadków lotniczych doszli do wniosku, że sprzyjał temu wyjątkowy zbieg okoliczności. Vulović była przypięta, dodatkowo unieruchomił ją wózek z napojami i przekąskami, który wbił się w jej fotel i szczęśliwie ją „przygwoździł”. Przede wszystkim chodziło jednak o miejsce upadku fragmentu kadłuba, w którym siedziała kobieta. Spadł on pod bardzo szczęśliwym dla niej kątem na zaśnieżone zbocze pokryte wysokimi drzewami. Drzewa i gruba pokrywa śnieżna zamortyzowały uderzenie o ziemię. Dwudziestu trzech pasażerów i czterech członków załogi nie miało jednak tyle szczęścia co ona.

Kobieta w jednej chwili stała się bohaterką w Jugosławii, a o jej cudownym ocaleniu rozpisywały się media na całym świecie. Josip Broz Tito odznaczył Vulović podczas uroczystej ceremonii, a słynny serbski piosenkarz Miroslav Ilić nagrał na jej temat piosenkę pt. „Vesna stjuardesa”. Cały kraj dosłownie oszalał na jej punkcie.

Telefon do gazety

Dlaczego DC-9 rozpadł się w powietrzu nad Srbską Kamenicą? Pierwszym i najbardziej oczywistym tropem był wybuch bomby. Według ustaleń śledczych z Jugosławii i Czechosłowacji eksplozję spowodował ładunek wybuchowy umieszczony w luku bagażowym. „Proces rozpadu samolotu rozpoczął się na wysokości 10 050 m, o czym świadczy nagłe urwanie działania rejestratora lotu oraz rejestratora dźwięku – czytamy w oficjalnym raporcie śledczych badających tragedię JAT 367. – Przyczyną była eksplozja ładunku wybuchowego owiniętego materiałem zapłonowym. […] był on umieszczony w walizce koloru brązowo-czerwonego”.

Kto za to odpowiadał? Niemal od razu podejrzenia skierowane zostały na… ustaszy. A raczej na niedobitki po tej morderczej organizacji chorwackich faszystów. Co ciekawe, dzień po katastrofie do jednej ze szwedzkich gazet zadzwonił mężczyzna podający się za chorwackiego skrajnego nacjonalistę i powiedział, że bierze odpowiedzialność za zamach na JAT 367. Jednak żadna ze skrajnie prawicowych organizacji chorwackich separatystów nie przyznała się do tego zamachu... Podłożenie bomby przez zwolenników reżimu Ante Pavelić może się wydawać o tyle prawdopodobne, że – jak wyliczył Dennis Pluchinsky, amerykański ekspert ds. terroryzmu badający obszar Europy, tylko w latach 1962–1982 chorwaccy skrajni nacjonaliści przeprowadzili 128 ataków terrorystycznych przeciw jugosłowiańskim celom cywilnym i wojskowym.

„Co sześć miesięcy musieliśmy przechodzić szkolenie w zakresie bezpieczeństwa, ale nigdy nie rozmawialiśmy o ustaszach” – powiedziała Vesna Vulović w 2002 r. w rozmowie z portalem „Green Light”. Cudem ocalona stewardesa twierdziła, że widziała zamachowca na lotnisku w Kopenhadze. To właśnie w stolicy Danii doszło do wymiany załóg samolotu, który ze sporym opóźnieniem przyleciał ze Sztokholmu. JAT 367 miał następnie polecieć przez Zagrzeb do Belgradu.

Artykuł został opublikowany w 4/2020 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.