Igrzyska olimpijskie w Tokio są niezwykłe nie tylko z powodu epidemii koronawirusa, która wywróciła do góry nogami zasady ich organizacji. W obliczu medalowej mizerii polskiej reprezentacji, wśród relacji z Olimpiady zaczęły dominować mniej sportowe rewelacje. Obok „comming out'ów” polskich olimpijek, coraz więcej miejsca poświęca się sportowym strojom, a konkretnie majtkom zawodniczek. Nie pierwszy raz w historii ta część garderoby odgrywa ważną rolę w życiu społecznym. Dokładnie 110 lat temu wybuchł skandal z powodu majtek „osoby LGTB”, czy też „niebinarnej” jakby dzisiaj powiedziano. Zresztą z pochodzenia Polaka, tancerza Wacława Niżyńskiego.
Prędzej tańczył, niż chodził
Niżyński od dzieciństwa miał kontakt z tańcem i uczył się go razem z chodzeniem i mówieniem. Przyszedł na świat w 1889 albo w 1890 roku w Kijowie. Data nie jest dokładnie znana, bo rodzice przyszłej gwiazdy baletu przebywali wówczas na tournee z wędrowną grupą taneczną Józefa Sietowa. Prowadząc koczowniczy tryb życia, nie zaprzątali sobie głowy urzędowymi formalnościami. Jak przystało na Polaków – katolików, ochrzcili go później w kościele Świętego Krzyża w Warszawie, kiedy w kwietniu 1891 roku odwiedzali rodzinę. Niżyński zresztą zawsze czuł się Polakiem i mówił po Polsku.
Wacław miał siedem lat, kiedy jego ojciec porzucił rodzinę i związał się z młodą tancerką. Matka z trójką dzieci osiadła w Petersburgu. Już wówczas dały się zauważyć specyficzne cechy charakteru przyszłej gwiazdy baletu. Milczący, zamknięty w sobie marzyciel, skupiony na tańcu, który był dla niego prawie całym światem. Podczas nauki w Petersburskiej Szkoły Baletowej, trafia nawet na obserwację psychiatryczną. Nie przeszkadza mu to w robieniu kariery. Utalentowany chłopak szybko zwraca na siebie uwagę nauczycieli i publiczności. Chwali się jego talent aktorski i techniki taneczne. Potrafi podobno „zastygać nad sceną”, podczas baletowych podskoków.
W 1905 r. gwiazda rosyjskiego baletu i jego innowator Michał Fokin wystawił w Teatrze Maryjskim dyplomowe przedstawienie „Acis i Galatea”. Zaprosił też piętnastoletniego wówczas Niżyńskiego, chociaż ten nie skończył jeszcze szkoły. Tancerz został okrzyknięty cudownym dzieckiem i zaczęto wróżyć mu światową karierę.
Dwa lata później, po ukończeniu szkoły baletowej dostał w Maryjskim angaż. Kilkanaście lat wcześniej bezskutecznie próbowali zdobyć tam pracę jego rodzice. Szybko zyskał tytuł pierwszego baletmistrza. Tańczył z największymi primabalerinami carskiego baletu. Anną Pawłową, Tamarą Karsawiną i Matyldą Krzesińską – również z pochodzenia Polką - kochanką (i wielką miłością) Mikołaja II.
Krzesińska po zakończeniu romansu z szykującym się do ślubu i koronacji następcą tronu, hojnie korzystała z pomocy następnych kochanków - wielkich książąt z dynastii Romanowów - Sergiusza Michajłowicza i Andrzeja Romanowicza, budując na Wyspie Piotrogrodzkiej wspaniałą willę. Po rewolucji lutowej musiała z niej uciekać przed zrewoltowanymi żołnierzami z jedną torebką w ręku, a w domu prawem kaduka zainstalował się komitet centralny partii bolszewickiej. Z balkonu willi wiele razy – zanim uciekł do Finlandii – przemawiał Lenin.
Skuteczny jak zawsze, ówczesny minister sprawiedliwości w rządzie tymczasowym Aleksander Kiereński przekazał Krzesińskiej, że nie wyrzuci bolszewików z willi, ponieważ na pewno będą się bronić i dojdzie do krwawego starcia.
Niżyński też miał adoratorów i wielbicieli. Jeden z nich, książe Paweł Lwow, nie tylko ułatwił zrobienie kariery Wacławowi, ale pomagał finansowo jego rodzinie.
Tancerz bez majtek
Wspaniale zapowiadającą się karierę w rosyjskim balecie przerwał incydent – można powiedzieć majtkowy. Występując w przedstawieniu „Giselle” 24 stycznia 1911 r., Niżyński nie założył na trykotowe nogawice obowiązkowych w państwowym balecie spodenek, więc widzowie pod krótką tuniką mogli podziwiać w prawie pełnej krasie biodra tancerza, tudzież inne, niewymowne części ciała. Sprawa pewnie przeszłaby bez echa, gdyby nie zazdrośni o rozwijającą się karierę Niżyńskiego intryganci. Zaczęto rozpuszczać plotki, że występem tancerza oburzone były siedzące na widowni cesarzowa matka, wielkie księżne i wielki książę Sergiusz Michajłowicz. Carska rodzina miała zażądać zwolnienia „nieprzyzwoitego” artysty. W rzeczywistości za całą intrygą stała prawdopodobnie tancerka Anna Pawłowa albo impresario Siergiej Diagilew, który chciał mieć tancerza na wyłączność. Maria Fiodorowna po latach przyznała, że z cesarskiej loży i tak nie była w stanie zauważyć, w czym Niżyński tańczył. W takim samym stroju tańczył zresztą wcześniej w Paryżu, nie wzbudzając żadnej sensacji.
Rewolucjonista baletu
Odtąd baletmistrz występował już tylko w zespole swojego wielbiciela i zarazem baletowego innowatora Diagilewa. Grupa podbiła paryską publiczność, nie przywykłą jeszcze do widoku tańczących w balecie mężczyzn. Niżyński zajął się też choreografią, aranżując „Popołudnie fauna” Debussy'ego, i „Święto wiosny” Strawińskiego. Przedstawienia spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem zwolenników rewolucji w balecie, ale i oburzeniem Francuzów prymitywną, rosyjską ludowością i epatowaniem erotyką.
Niżyński otrzymuje przydomek „człowieka ptaka” i „ósmego cudu świata”, a Jean Cocteau napiszę o nim, że "obalił wszystkie prawa równowagi, wywrócił je do góry nogami, przypomina ludzką sylwetkę narysowaną na suficie, czuje się lekko w powietrzu”. Ma jednak coraz większe problemy psychiczne, odsuwa się od ludzi, żyje tylko tańcem.
Upadek baletmistrza
Podczas tournée w Ameryce Południowej pod koniec 1913 r., homoseksualny dotychczas Niżyński żeni się z węgierską arystokratką i tancerką Romolą de Pulszky, która rodzi mu później dwie córki. Odrzucony Diagilew usuwa go z zespołu. Próby stworzenia własnego spalają na panewce. Tancerz nie jest zdolny do zarządzania grupą, a baletowe sławy nie chcą u niego tańczyć, bojąc się Diagilewa.
Ostatni występ daje w 1918 r., a potem osiedla się w St Moritz w Szwajcarii. Widywano go ponoć, kiedy chodził po okolicznych wioskach z wielkim drewnianym krzyżem na szyi i usiłował przekonać pragmatycznych Szwajcarów do idei tołstoizmu. Ostatnie 30 lat życia spędza w szpitalach psychiatrycznych, ze zdiagnozowaną schizofrenią. Umiera 8 kwietnia 1950 r. w Londynie.
Nowe samodzierżawie?
Nie sposób nie dostrzec analogii między majtkową aferą Niżyńskiego, a opiniami dzisiejszych zwolenników poprawności politycznej ubranych w olimpijskie relacje. Gromko domagają się odgórnego zabronienia skąpych strojów dla olimpijskich zawodniczek, tłumacząc, że wymyślone przez mężczyzn i dla nich, są przejawem seksizmu. Bez oglądania się na opinie wielu zawodniczek, które nic przeciwko nim nie mają.
Paradoksalnie, ponad 100 lat temu brak majtek na biodrach baletmistrza miał obrazić członkinię jednej z najbardziej konserwatywnych rodzin panujących na świecie. W państwie, w którym oficjalną zasadą władzy było samodzierżawie. Dzisiaj podobna skąpość stroju oburza zwolenników posuniętych do granic postępu i tolerancji, którzy chyba nawet nie zdają sobie sprawy, że w swoich zapędach do bezdyskusyjnego narzucania swoich poglądów innym i likwidowania wolnego wyboru, coraz bardziej przypominają rosyjskich samodzierżawców sprzed lat.