24 września 1794 r. odbyło się symboliczne wykonanie kary śmierci na czołowych targowiczanach, skazanych przez Sąd Najwyższy Kryminalny. Umknęli przed wymiarem sprawiedliwości, dlatego też do stryczka zawieszono portrety: Stanisława Szczęsnego Potockiego, Franciszka Ksawerego Branickiego i Wacława Rzewuskiego. Szczęsny Jerzy Potocki, syn marszałka konfederacji, nie przejmował się rolą, którą odegrał ojciec. Bardziej interesował się swoją macochą Zofią, Greczynką, a po matce Józefinie z Mniszchów odziedziczył zresztą, jak pisał Jerzy Łojek w „Dziejach pięknej Bitynki”, zamiłowanie do rozwiązłego i nieuregulowanego trybu życia, który przyspieszył jego zejście z tego świata w wieku 33 lat. „Z polskością nie miał właściwie już nic wspólnego – stwierdzał Łojek – i nie tylko z wyboru, lecz także z braku jakichkolwiek innych powiązań emocjonalnych i światopoglądowych”.
Synowie Szczęsnego Potockiego – Aleksander, Stanisław, Jarosław i Aleksander – służyli na dworze i w armii rosyjskiej. Aleksander Potocki opuścił służbę w armii rosyjskiej w stopniu pułkownika, a podczas powstania listopadowego zgłosił się do polskiej armii i zamierzał sformować na swój koszt pułk, lecz inicjatywa nie doszła do skutku z powodu upadku powstania. Po takim zaangażowaniu się w sprawę polską skonfiskowano mu majątek, pozostała mu tylko emigracja. Odrzucił propozycję ze strony rosyjskiego szwagra, by wrócił do Rosji, a on wyjedna mu amnestię. „Na własne utrzymanie zużywał podobno tylko 20 tys. franków, przeznaczając resztę na pomoc dla polistopadowych emigrantów” – pisał Jerzy Łojek w książce „Potomkowie Szczęsnego”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.