Wyprawa po nieśmiertelność. Psychoterapia Ewangelią

Wyprawa po nieśmiertelność. Psychoterapia Ewangelią

Dodano: 
Krzyż, zdjęcie ilustracyjne
Krzyż, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay / Sspiehs3 / Domena Publiczna
"Dlaczego jest w nas tyle lęku? Czemu Bóg nie upewni nas co do swojej obecności i pozwala nam wątpić? Bo to jest właśnie nasza część zadania – zaufać."

Poniższy tekst to fragment książki Marka Pietrachowicza pt. Wyprawa po nieśmiertelność. Psychoterapia Ewangelią 2”, wyd. Fronda.

Myśląc jak ukochany syn

Lękajmy się przeto, gdy jeszcze trwa obietnica wejścia do Jego odpoczynku, aby ktoś z was nie mniemał, iż jest jej pozbawiony. (Hbr 4, 1)

Świat istnieje z powodu miłości i jedynym celem naszego istnienia jest miłość [1]. Zostaliśmy wymyśleni przez Boga i istniejemy w Jego myślach po to, aby być – lub stać się – szczęśliwymi [2]. Bóg nas opowiedział i podtrzymuje „słowem swej mocy” dla zawiązania z Nim miłości, a bez Niego nie bylibyśmy w stanie istnieć sami z siebie. Dlatego mówię, że istniejemy w Jego myślach, jesteśmy i trwamy wymyśleni, jako spełnione marzenie Boga. Świat trwa, bo jest opowiadaniem Boga, któremu nie ma końca – całkiem jak w motywie z filmu Parnassus: Człowiek, który oszukał diabła Terry’ego Gilliama. Opowiadamy nasze historie życia, bo Bóg pierwszy opowiedział nas, a każda nasza opowieść i mit są odblaskiem tej Pierwotnej, Wzorcowej Opowieści [3] – doda profesor Tolkien – i służy jako narzędzie wyrażania Pierwotnej Prawdy.

Myśli Boga są tak wielkie, że dla nas, z naszego punktu widzenia, są najsolidniejszą materią, ciałem i krwią [4]. Odłóżmy na bok na chwilę zdumienie, że i On sam wchodzi w tę „rzeczywistość” (z naszego punktu widzenia bez cudzysłowu) – Ten, który trzyma nasze istnienie w swej dłoni, sam wchodzi w świat opowiadanej przez siebie historii i pozwala się jednocześnie przyjąć materialnie do serca w komunii. Jest maleńki i wielki jednocześnie. Rodząc się jako człowiek w stajence, staje się zaiste tak mały i słaby, że nie potrafi udźwignąć tego przysłowiowego głazu, który sam stworzył jako Bóg. Skupmy się jednak raczej na tym, że miłość jest jedyną rzeczą, jakiej nie można zadekretować lub stworzyć – musi być dobrowolnym darem z siebie. Bóg nie stworzył samego siebie i my również posiadamy dusze – po odłamku tego Niestworzonego, doskonałego istnienia, aby móc kochać. Jedynym celem naszego istnienia jest dobrowolne wchodzenie w relację z Tym, który nas do tego stworzył [5]. Wszystko inne jest środkiem lub dystraktorem. Dlaczego jest w nas tyle lęku? Czemu Bóg nie upewni nas co do swojej obecności i pozwala nam wątpić? Bo to jest właśnie nasza część zadania – zaufać. Nie byłoby wolności, gdyby Bóg ukazał się w swym porażającym pięknie. To jest nasz wybór [6] – zwrócić się do Boga albo do naszej niewiary. Zaufać swym emocjom, które przekonują nas, że jesteśmy niewarci miłości i niezdolni do relacji z Panem, albo też wejść w tę relację. Te przekonania o naszej bezwartościowości są naszą własnością, my je przejawiamy, nie Bóg. Są całkowicie w naszej gestii – to my odpowiadamy za poddawanie się im i podtrzymywanie, tkliwe hodowanie poczucia winy i towarzyszącego mu smutku. Kwestią wolnego wyboru miłości jest pokonywanie tych wątpliwości, życie w komunii pomimo poczucia niegodności. Miłość wymaga wyrzeczenia – nade wszystko wyrzeczenia się swoich przekonań o niezasługiwaniu na miłość [7]. Nawet jest niezbędne, abyśmy przeżywali te wątpliwości i zniechęcenia, bo inaczej nie mielibyśmy okazji do dokonania tego fundamentalnego wyboru miłości – relacji z Bogiem, a miłość pozostawałaby teoretycznym lub teologicznym pojęciem, a nie żywym i kosztującym faktyczny wysiłek wyborem człowieka.

Między innymi to z tego powodu utrapienia i trudne chwile mają tak pozytywną wartość – to właśnie wtedy możemy wybrać zaufanie Bogu, wyrazić życiem nadzieję, że zostaniemy przeprowadzeni przez nieszczęście [8]. Uciśnionego On uwalnia przez ucisk, cierpieniem otwiera mu uszy. I ciebie chce On wybawić z nieszczęść, przed tobą dal, nie cieśnina (Hi 36, 15-16). Świat widziany oczami poganina jest całkowicie różny od tego, jaki widzi osoba wierząca – ona postrzega przede wszystkim Boga, który jest miłością i który działa wyłącznie na podstawie miłości i dla miłości [9]. Dla poganina cierpienie jest niezrozumiałe i niepożądane, a śmierć jest ostatecznym końcem wszystkiego; może on zatem jedynie uciekać przed ofiarą z siebie i dbać o swój komfort [10].

Zostaliśmy stworzeni przez Boga jako nieśmiertelni i szczęśliwi, niepodlegający żadnej udręce. Przez grzech – przez nasze odwrócenie się od źródła życia – weszły na świat śmierć, trud i choroba. Nie można bowiem dokonać „wolnego” wyboru odwrócenia się od źródła szczęścia i nadal zachować szczęście albo znaleźć je gdzieś indziej (czego bezustannie usiłują dokonać oświeceniowi, nietzscheańscy neopoganie [11], poszukujący źródła mocy w samym człowieku i w jego własnych wytworach). Spróbuj czytać tę książkę wieczorem, odwrócony tyłem do lampy – twój własny cień, rzucany na strony, uniemożliwi ci to. Ludzie mówią, że jak ktoś umiera, to nareszcie jest mu już wszystko jedno. Tymczasem dopiero po śmierci otwierają mu się oczy na to, że przez całe życie było mu wszystko jedno i nie walczył o zbawienie, a teraz absolutnie nie jest wszystko jedno, tyle że jest już za późno.

Bóg jednak nie ustaje w swych wysiłkach, żeby przywrócić nam ten pierwotny stan życia bez końca i w szczęściu. Chrystus zostaje posłany, aby przypomnieć, że wszystko pochodzi od Ojca i tylko w Nim ma swój sens i osiąga nieśmiertelność [12]. W tym celu nas odkupił i zbawił. Dynamiczny Boski plan Ojca, który rozciąga się na wszystkie epoki, jest jedynym zdolnym uczynić zadość naszym marzeniom i oczekiwaniom oraz nakierować nas z powrotem na skarb, który nam się zgubił [13]. Większość ludzi już nie chce szukać, na pewno nie za cenę własnego wysiłku, i znajduje sobie nagrody pocieszenia, wykonane z wysokiej jakości tworzywa sztucznego, imitującego skarb. Oczywiście, że nie mogą być w ten sposób szczęśliwi, choć przed innymi będą się zarzekać i pozować na szczęśliwych, a przynajmniej szczęściarzy. Jedynym pragnieniem Boga wobec ciebie jest kochać cię i uzyskać od ciebie miłość, co cię uszczęśliwi – sprawi, że będziesz się stawał szczęśliwy, aż osiągniesz raj [14]. Zrodzony w grzechu, będziesz musiał z konieczności przejść przez bramę śmierci, ale dzięki Chrystusowi, który zamienił to największe źródło lęku na źródło nadziei, przez bramę tę prześwieca i opromienia całe twoje życie światło z raju. Tylko Maryja nie musiała umierać – jako niepokalanie poczęta oraz zwyciężczyni wszelkiej nieufności, rozpaczy i gniewu, którym nie dała miejsca w swojej duszy [15], choć powodów i okazji do tych zachowań miała mnóstwo i były one straszne – śmierć nie imała się Jej jako doskonałego człowieka w pierwotnym stanie braku skażenia złem. Pomimo swoich grzechów łaskę wyjęcia spod śmierci otrzymali jeszcze dwaj inni ludzie Starego Testamentu, żyjący w niezwykłej przyjaźni z Bogiem: Henoch (Rdz 5, 21-24) i Eliasz (2Krl 2, 11). Maryja nie musiała też składać w świątyni ofiary za samą siebie i za Syna – symbolicznej kary, swoistego wynagrodzenia Bogu za podleganie śmiertelności, bo choć Stwórca ustanowił nas nieśmiertelnymi, to myśmy Mu się sprzeciwili i odrzucili życie – ale uczyniła to ze względu na łączność z nami wszystkimi, którzy jesteśmy poddani grzechowi i karze śmiertelności [16]. Jej doskonałość nie ma charakteru separacji, nie jest wyniesieniem się ponad nas, lecz jest Jej darem na rzecz naszego udoskonalenia. W Niej mamy to, czego nie dalibyśmy rady osiągnąć sami, tak jak w Chrystusie mamy zbawienie, którego nijak sobie nie wysłużymy.

To bardzo ważne – poczucie winy i skrucha są potrzebne o tyle tylko, o ile ustawiają nas blisko przy naszym Wybawcy, który odbiera nam nasze grzechy i w zamian dzieli się swoją nieskazitelnością. Jeśli poczucie winy separuje nas od Pana – gdy jest aktem rozpaczy, a nie żalu [17] – i od Jego miłosierdzia, jeśli czujemy się niegodni, niewarci otrzymania pełnego usprawiedliwienia i odzyskania godności, to mamy poważny problem. Przebaczenie trzeba przyjąć w pokorze i bezwzględnym posłuszeństwie. Słowa spowiednika są słowami w autorytecie samego Chrystusa. Zarówno przeświadczenie o byciu bezgrzesznym, zuchwała ufność w niepodleganie karze, jak i przekonanie o byciu permanentnie grzesznym i godnym kary są przejawem pychy. A i owszem! Są bowiem uznaniem, że moje przymioty i przypadłości są większe i mocniejsze od woli i miłosierdzia Bożego [18]. Stwierdzeniem, że plan Boży się nie powiedzie, bo na pewno z mojej strony coś się nie uda i ja go skutecznie zepsuję. Albo obawą, że ludzie swymi decyzjami przebiją i pokonają zamysł miłości Boga wobec mnie i Jego władzę nad zdarzeniami [19]. Pogańskie myślenie, jak gdyby Boga nie było lub był On bezsilny. Tak naprawdę jest On bezsilny tylko wobec żywionych i podtrzymywanych przeze mnie przekonań, że się nie uda. On mi na siłę nie udowodni, że się uda, On uszanuje mój wybór niewiary i stosownie do niego pozwoli mojemu życiu się zawalić [20]. Nigdy nie zmusi mnie do miłości, nie zwiedzie do zaufania Mu. Ja muszę sam ukochać, muszę sam zaufać. Własną decyzją, wbrew emocjom i przekonaniom. Współpracować z Nim nad uszczęśliwieniem mnie, prowadzeniem do szczęścia. Czyż to nie szokujące, że bronimy się rękami i nogami przed byciem szczęśliwymi?

Zaufanie to stwierdzenie, że Bóg:

  • nigdy się nie omyli;
  • wszystko rozumie, wszystko wie;
  • na pewno chce i zamierza mi pomóc, bo działa, opierając się na miłości do mnie i niczym innym;
  • poradzi sobie z całym dotychczasowym bagażem porażek, a także ze złymi ludźmi i ze mną samym, moimi uwarunkowaniami na dodatek;
  • kocha mnie indywidualnie i bez moich zasług, skupiając na mnie całą swoją uwagę; tak samo kocha jednak każdego innego człowieka, także moich wrogów;
  • jego miłość jest wymagająca, ale zawsze z uwzględnieniem moich możliwości i Jego bezpośredniej pomocy.

Zauważmy, że zaufanie nie ma nic wspólnego z bezmyślnym lub kapitulacyjnym daniem sobie spokoju, neutralnością i zajmowaniem się swoimi sprawami, zuchwałą beztroską czy spokojną rozpaczą. To oddanie swoich rąk do pracy Bogu na co dzień, a powierzenie siebie skutecznemu ratunkowi Boga nawet w dramatycznej sytuacji naszej porażki [21] – nieuchronnej bez Jego pomocy. Jest kształtowaniem w sobie relacji i wspólnoty z Chrystusem jako towarzyszem broni i wodzem. Stale niezbędnym i zawsze chętnym. To my jesteśmy wezwani do wzięcia udziału w Jego kampanii na rzecz naszego wyzwolenia i pomyślności; wola, inicjatywa i rozwiązania są po Jego stronie [22], nie jest zaś tak, jak my to często postrzegamy, że musimy Go rozpaczliwie uprosić i zachęcić jakimś cudem do wzięcia nas pod opiekę, do zainteresowania się naszą sprawą. Całkiem inna optyka. Jak zawsze, kiedy rzecz dotyczy naszego dobra, inicjatywa jest po stronie Boga. Rzeczywistość doczesna niby ta sama, ale do jej opisu i interpretacji zabieramy się w tak pokrętnym układzie współrzędnych, że komplikujemy sobie doskonale zadanie ujrzenia jakiejś logiki i symetrii, odkrycia nadziei i złapania życiodajnego oddechu [23]. Patrzymy, ale nie widzimy. Bo musimy zacząć się uczyć patrzeć na wszystko wzrokiem Boga. A już szczególnie na siebie – jako na ukochanych synów, ukochane córki. To honor, wielka ulga, wolność i równie wielkie zobowiązanie. Już nigdy nie będziesz się czuł porzucony lub zwolniony z powołania, bo to zwyczajnie niemożliwe. Z takiej perspektywy grzech i nijakie życie po swojemu wydają się po prostu nudą i stratą czasu. Od pokusy mamy się zresztą powstrzymywać nie dla niedostatecznej atrakcyjności grzechu, bo się nie opłaca, albo dla ryzyka, ale dla miłości Chrystusa i braci, żeby uczcić Jego przyjaźń [24]. Nie żyję dla własnej przyjemności, ale dla uczczenia i uwielbiania kochanego Ojca, dla poświęcenia się tej niepojętej relacji, która czyni mnie na powrót wielkim i nieśmiertelnym.

Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was – wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie swe modlitwy, a Ja was wysłucham. Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. (Jr 29, 11–13)

Przypisy do tekstu:

[1] W nadziei życia wiecznego, jakie przyobiecał przed wiekami prawdomówny Bóg. (Tt 1, 2)

[2] My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował. (1J 4, 19)

[3] Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale – jak jest naprawdę – jako słowo Boga, który działa w was wierzących. (1Tes 2, 13)

[4] Są to tylko cienie spraw przyszłych, a rzeczywistość należy do Chrystusa. (Kol 2, 17)

[5] On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. (Kol 1, 17)

[6] Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary – zbawienie dusz. (1P 1, 8–9)

[7] W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości. (1J 4, 18)

[8] Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. (1P 5, 7)

[9] [Niech da] wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących – na podstawie działania Jego potęgi i siły. (Ef 1, 18–19)

[10] Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne. (Ga 6, 7–8)

[11] I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według swoich uczynków. (2Kor 11, 14–15)

[12] Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie. (2Kor 4, 17–18)

[13] Nie pozbywajcie się więc nadziei waszej, która ma wielką zapłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy. (Hbr 10, 35–36)

[14] Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają. (Hbr 11, 6)

[15] Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił obietnicy. (Hbr 11, 11)

[16] Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego. Jeżeli zaś najpierw od nas, to jaki będzie koniec tych, którzy nie są posłuszni Ewangelii Bożej? A jeżeli sprawiedliwy z trudem dojdzie do zbawienia, gdzie znajdzie się bezbożny i grzesznik? (1P 4, 17–18)

[17] Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. (1J 1, 9)

[18] Wie Pan, jak pobożnych wyrwać z doświadczenia, niesprawiedliwych zaś jak zachować na ukaranie w dzień sądu. (2P 2, 9)

[19] Lękajmy się przeto, gdy jeszcze trwa obietnica wejścia do Jego odpoczynku, aby ktoś z was nie mniemał, iż jest jej pozbawiony. (Hbr 4, 1)

[20] Którym to zaś złożył przysięgę, że nie wejdą do Jego odpoczynku, jeśli nie tym, którzy nie byli posłuszni? Widzimy zatem, iż nie mogli wejść z powodu niedowiarstwa. (Hbr 3, 18-19)

[21] Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. (Flp 4, 12–13)

[22] Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego dokona. (1Tes 5, 24)

[23] Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili. (1J 5, 14–15)

[24] Temu zaś, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia wieku wieków! Amen. (Ef 3, 20–21)

Powyższy tekst to fragment książki Marka Pietrachowicza pt. Wyprawa po nieśmiertelność. Psychoterapia Ewangelią 2”, wyd. Fronda.

Marek Pietrachowicz, Wyprawa po nieśmiertelność. Psychoterapia Ewangelią 2, wyd. FrondaCzytaj też:
Serviam! Duchowa misja Polaków
Czytaj też:
Gemma Galgani – młoda święta stygmatyczka, do której modlił się Ojciec Pio
Czytaj też:
Cudowne dary, charyzmaty i inne zjawiska

Źródło: Wydawnictwo Fronda