O Wandzie, co nie chciała Niemca. Z dziejów bajecznych Polski
  • Leszek LubickiAutor:Leszek Lubicki

O Wandzie, co nie chciała Niemca. Z dziejów bajecznych Polski

Dodano: 
Maksymilian Piotrowski, Śmierć Wandy (fragment)
Maksymilian Piotrowski, Śmierć Wandy (fragment) Źródło: Wikimedia Commons
Któż z nas nie słyszał o smoku wawelskim lub „Wandzie, co nie chciała Niemca”. Opowieści te na trwałe wpisały się w powszechną świadomość Polaków. Zawdzięczamy je naszym wybitnym średniowiecznym kronikarzom, choć tak naprawdę nie mają one nic wspólnego z prawdą historyczną.

Jak wiemy, historyczne dzieje Polski zaczynają się od Mieszka I, prawdopodobnie syna Siemomysła. Wszystko co działo się wcześniej nazywamy czasami przedhistorycznymi. Gdy historycy w dobie Oświecenia poczęli krytycznie patrzeć na dzieje własnego kraju, to wówczas utarła się także bardzo ładna nazwa - „dzieje bajeczne”. XIX-wieczny historyk August Sokołowski opisując dzieje Polski w ogóle nie zawracał sobie głowy okresem przedhistorycznym. Uczony pisał: „Nie wdając się w krytykę na wpół mitycznych podań bajecznych, które na dwie grupy się dzielą: małopolską o Kraku i Wandzie jakoteż wielkopolską o Popielach, przystępujemy wprost do właściwej historyi polskiej”. Historycy zatem opisując najwcześniejszą historię Polski starali się eliminować w swych pracach dzieje przedhistoryczne (bajeczne), które nie miały oparcia w średniowiecznych dokumentach.

Wanda i polskie kroniki

Niemniej przyjrzyjmy się owej legendzie małopolskiej o Wandzie, która do dzisiaj pozostaje żywa w świadomości społecznej. Postać królowej Wandy wprowadził do polskiej historiografii Wincenty Kadłubek. Jednak to nie on kazał jej samobójczo skakać do Wisły dlatego, że nic chciała Niemca za męża. Mistrz Wincenty zapisał tylko, że po odparciu najazdu obcego władcy miała umrzeć naturalnie. Na kartach jego kroniki czytamy: „Ponieważ nie chciała nikogo poślubić, a nawet dziewictwo wyżej stawiała od małżeństwa, bez następcy zeszła ze świata. I jeszcze długo po niej chwiało się państwo bez króla”.

Wanda, drzeworyt z Gniazdo cnoty skąd herby rycerstwa sławnego Królestwa Polskiego z 1578.

Dopiero w tzw. „Kronice wielkopolskiej” została dodana wersja o jej samobójczej śmierci. „Wanda zaś otrzymawszy od Alemanów porękę wierności i hołd, wróciła do swego państwa ofiarowując siebie bogom za tak wielką chwałę i pomyślne wyniki, dobrowolnie skoczyła do Wisły; zstępując w progi umarłych spłaciła dług ludzkiej natury”. Dużo później Jan Długosz w największym dziele polskiego średniowiecza, w „Rocznikach czyli Kronikach sławnego Królestwa Polskiego”, tę historię zapisaną we wspomnianych kronikach rozbudował w całkiem pokaźną literacką opowieść. Nadał nasz dziejopis nawet imię dla niemieckiego księcia – Rytygier. I tej długoszowej wersji naszych dziejów bajecznych będziemy w naszej opowieści się trzymać.

Król Kark, smok i synowie Kraka

Wanda była córką księcia Polski Kraka. Tenże zbudował Wawel i założył miasto, które od swojego imienia nazwał Krakowem. Jak pisze Jacek Banaszkiewicz „stary Krak namówił żyjących w rozproszeniu i sine rege et lege (bez króla i prawa) ludzi, by uznali go za swego władcę, przeforsował prawa”. (…) Cokolwiek zaś on ustanowił, tego w ciągu licznych pokoleń i wieków jako najsprawiedliwszych praw strzegli Polacy…”. Dzięki temu książę wierzył, że w przyszłości Kraków nabierze wielkiego znaczenia i potęgi. Pomimo jednak sprzyjających wróżb miasto w pewnym momencie swego rozkwitu naszło nieszczęście. Pod wawelskim wzgórzem pojawił się potwór, który zmorzony głodem mordował zwierzęta, konie i woły ciągnące wozy, a i ludziom stał się niebezpieczny, jeśli na czas nie uciekli i „brzuch swój napełniał ich poszarpanym ciałem”. Mieszkańcy Krakowa zamierzali opuścić miasto. Dalej pisze Długosz, że Krak „rozkazał ścierwa rzucane smokowi wypełnić siarką, próchnem, woskiem, żywicą i smołą, zażec ogniem i tak rzucili bestii, która ze zwykłą jej żarłocznością pochłonąwszy je, od żaru i płomieni trawiących jej wnętrze od razu padła i zginęła”. I gdy pozbyto się „całożercy” z jaskini umieszczonej pod Wawelem, Kraków począł się rozwijać w długotrwałym pokoju. Będąc już starym człowiekiem Krak zmarł, a jego dwaj synowie usypali mu kopiec, który „do tej pory poświadcza wielką cześć, jaką Polacy mieli dla wielkiego męża…”.

Krak pozostawił dwóch synów, Kraka i Lecha oraz córkę Wandę. Przed swoją śmiercią polecił panom polskim, aby na jego następcę obrano jednego z synów. Młodszy Lech w obawie, że panowie powierzą władzę pierworodnemu Krakowi zamordował starszego brata i ukrył zwłoki. Później tłumaczył, że Krak zginął podczas polowania. Udawał przy tym wielki żal oszukując panów i ci wówczas wybrali go królem. Po latach jednak bratobójstwo się wydało i Lech został skazany na wieczne wygnanie, lub jak „inni twierdzą” dręczony wyrzutami sumienia umarł w niesławie nie pozostawiając potomstwa.

Wanda na tronie

Z wielkiego przywiązania do Kraka ojca, za zgodą wszystkich Polaków obrano na władczynię córkę jego, Wandę. Opowiada dalej Długosz, że „niemało przyczyniła się do tego wielka jej piękność i szczególny wdzięk (…) i jednała sobie serca… (…) Stąd i dla piękności otrzymała imię swe, gdyż szczególnym wdziękiem postaci jakby wędką zawracała ku sobie podziw i miłość wszystkich, urokiem oblicza, miłym spojrzeniem, układnością słów i całą swą pięknością słodko przemawiała do słuchaczy”.

Aleksander Leser, "Wanda"

Panowie liczyli, że zgłosi się po jej rękę jakiś potężny książę, a dzięki temu małżeństwu Polska się stanie większą i bogatszą. Lecz ona odrzucała wszystkie związki, ślubując żyć w czystości. Nie w głowie było jej zamążpójście, gdyż pragnęła rządzić tylko sama – roztropnie i sprawiedliwie. Uważano zatem, że „iście męski duch mieszka w tej kobiecie, gdy najmądrzejsi i najpoważniejsi mężowie postanowienia jej wynosili wielkimi pochwałami, a nawet najbardziej wrogo nastawieni ulegali w jej obecności jej urokowi”.

Gdy Rzeczpospolita pod jej rządami kwitła, sąsiad Polski, niemiecki książę Rytygier zapragnął posiąść Królestwo Polskie jak i Wandę za żonę. Wysyła poselstwo, ale Wanda ich odsyła. Nie mogąc uzyskać prośbą zgody na małżeństwo, zamierza walczyć o nie orężem. Wanda wówczas gromadzi wojsko polskie i staje na polu bitwy. „Zachwiało się nieco męstwo Rytygiera i pragnął powtórnie użyć najpierw próśb niż oręża”. Niemiec wysyła ponownie kilku ze starszyzny na rokowania. Wanda zaś ponownie odrzuca ich prośby i groźby mówiąc: „Odpowiedzcie waszemu księciu, że nienawistne jest mi jego i jakiekolwiek inne małżeństwo i że bardziej mi przystoi zwać się panią niż małżonką panującego”.

Posłowie zachwyceni urodą królowej oświadczyli, że nie będą walczyć, gdyż byłoby to niegodziwe. Rytygier wówczas poczuwszy się zdradzony przez swoich i pokonany bez walki, i jak pisze Kadłubek „tknięty udręką miłości czy oburzenia, czy obojgiem”, pozbawił się sam życia, rzucając się na miecz.

Najeźdźca niemiecki zostaje pokonany bez walki. Wanda triumfalnie wróciła z wojskiem do Krakowa. I tutaj rzecz przybiera nieoczekiwany dla nas współczesnych obrót, gdyż Wanda uległa „błędowi swej epoki” (…) i siebie samą postanowiła ofiarować bogom, ponieważ wówczas sądzono, że czyn taki jest miły bogom, bohaterski i wzniosły…”. Kończąc tę opowieść pisze Długosz: „Przeto zwoławszy dostojników polskich i złożywszy ofiarę ze zwierząt i zwyczajem ojczystym odprawiwszy nabożeństwo, przy którym dzięki czyniono bogom za wyświadczane jej łaski, a dodano modły o szczęśliwy jej pobyt w podziemiu, skoczyła z mostu na rzece Wiśle, ofiarowując się falom rzeki i pokryta nimi zginęła. (…) Jej także mogiłę wzniesiono równie dostojną, jak ojcu. Z ziemi bowiem wzniesiono wysoki kopiec, który wskazuje do dziś dnia jej grób…”.

Nie popełnia zatem Wanda samobójstwa w akcie protestu przed małżeństwem z Niemcem, jak to się przyjęło w powszechnej świadomości, lecz w podzięce bogom za uratowanie kraju przed sąsiadem tyranem. Nie chce, aby ponownie niemiecki wróg pod pozorem miłości i starań o jej rękę wzniecił wojnę i zajął polską ziemię, gdzie chciałby sprawować władzę. Andrzej Nowak analizując pierwszą wersję legendy stworzoną przez Kadłubka stwierdza, że „Mistrz Wincenty w tej opowieści wyraźnie daje znak: nie będzie jedności potomków Kraka z Lemanami”.

Legenda i malarze

Legendy od wieków pobudzały artystów, zarówno pisarzy jak i malarzy, którzy przenosili na papier czy płótno swoje wizje zaczerpnięte z rodzimych kronik. Kronikarze, ale także i pisarze w wiekach późniejszych rozwijali legendę o Wandzie, jak np. Maciej Miechowita. Pisał o niej także nasz najpłodniejszy literat, Józef Ignacy Kraszewski.

Opowieść tę zilustrujemy dwoma tylko obrazami polskich malarzy, którzy w swoich dziełach odnieśli się do legendarnej Wandy i jej samobójczej śmierci w nurtach Wisły.

Maksymilian Piotrowski, Śmierć Wandy. Obraz w muzeum (po prawej stronie)

W krakowskim Muzeum Narodowym w Sukiennicach na stałej wystawie możemy obejrzeć dużych wymiarów obraz (272 x 200 cm) pędzla Maksymiliana Piotrowskiego zatytułowany „Śmierć Wandy”. Jak dobitnie i zrozumiale napisano w muzealnym katalogu, dzieło to jest „wyrazem siły oddziaływania mitu Wandy. Przedstawia królową na chwilę przed skokiem do Wisły. Władczyni, ukazana na tle wawelskiego grodu, otoczona zrozpaczonymi dwórkami, oddaje im królewskie szaty i klejnoty”.

Inny artysta, Aleksander Lesser, ukazał Wandę już po śmierci. Niestety tego obrazu nie będzie nam dane obejrzeć. Zapewne zaginął gdzieś w odmętach naszych trudnych dziejów. Dysponujemy natomiast grafiką tego malarskiego dzieła. Biograf artysty, współczesny malarzowi, zapewne widział ten obraz, gdyż nazwał go „najrzewniejszym” w jego twórczości. Tak o nim napisał: „Trudno wprawdzie dopatrzeć się w nim momentu charakteryzującego czyn królowej, t. j. owego momentu, który nadaje temu czynowi doniosłość dziejową, bo widzimy tu tylko ostatni akt całej tragedyi; wydobycie zwłok z Wisły”. Tutaj także widzimy na drugim planie mury Wawelu, który zbudowany został za rządów ojca Wandy, legendarnego Kraka, wg Wincentego Kadłubka pierwszego władcy Polski. Mistrz Wincenty prawdopodobnie wywiódł postać Kraka wprowadzając go do swojej kroniki wprost z samej tylko nazwy Krakowa.

Piękne są nasze dzieje bajeczne.

Literatura:

J. Banaszkiewicz „ „Polskie dzieje bajeczne Mistrza Wincentego Kadłubka”, Wrocław 2002, „Galeria Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach, katalog zbiorów”, Kraków 2015, L. Leciejewicz (red.), „Mały słownik kultury dawnych Słowin”, Warszawa 1972, A. Nowak, „Dzieje Polski”, T.1, Kraków 2014; A. Sokołowski, „Dziej Polski T. 1”, Wiedeń 1911, H. Struve, „Aleksander Lesser i jego rozwój artystyczny w historyi malarstwa polskiego”, Warszawa 1885,

Czytaj też:
Dwa pochówki Aleksandra Gierymskiego
Czytaj też:
Nowy Świat. Podkowiński i jego spojrzenie na Warszawę
Czytaj też:
Co Niemcy zrobili z polskimi dziełami sztuki?

Źródło: DoRzeczy.pl