Do połowy XX w. wywoływana przez wirus polio choroba Heinego-Medina – ostre nagminne porażenie dziecięce – była postrachem rodziców na całym świecie. Wirus polio dostaje się do organizmu przez układ pokarmowy i rozprzestrzenia po całym organizmie.
Dzieci w wieku do pięciu lat znajdowały się bowiem w grupie największego ryzyka. Było się czego bać. Co prawda, w większości choroba przebiega bezobjawowo, ale w ok. 1 proc. przypadków nie kończyła się jedynie na gorączce czy bólu gardła, lecz niszcząc neurony ruchowe, prowadziła do trwałego, nieodwracalnego porażenia ciała. W rzadkich przypadkach powodowała nie tylko porażenie kończyn, lecz także nawet mięśni oddechowych lub mózgu, prowadząc do śmierci małych pacjentów. W przypadku zespołu postpolio choroba Heinego-Medina mogła wywoływać problemy z układem oddechowym, pamięcią oraz koncentracją nawet u tych osób, które z powodu polio chorowały 20, 30, a nawet 40 lat wcześniej.
Zakaźna choroba wirusowa była źródłem epidemii w wielu zakątkach globu. Strach u rodziców na całym świecie był zaś tym większy, że nie było – i do dziś nie ma – możliwości leczenia przyczynowego choroby Heinego-Medina. Lekarze mogli jedynie podejmować działania zwiększające komfort życia chorego dziecka i łagodzić objawy, a także prowadzić rehabilitację zesztywniałych kończyn, której celem było zmniejszenie problemów związanych z poruszaniem. Do połowy ubiegłego wieku w szkołach nierzadki był więc widok dzieci, które co prawda przeżyły chorobę, ale poruszały się z ogromnym trudem w specjalnych aparatach ortopedycznych. Istniało też wiele sanatoriów dla dzieci chorych.
Człowiek renesansu
Do dziś jedyną skuteczną odpowiedzią na chorobę jest szczepienie. W Polsce jest obowiązkowe, refundowane i podawane w kilku dawkach. Twórcą pierwszej na świecie skutecznej szczepionki, która trwale wyeliminowała śmiertelne zagrożenie, był prof. Hilary Koprowski.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.