W marcu 1839 r. do Afganistanu od strony Indii wkroczył 10-tysięczny korpus brytyjski, mający osadzić na tronie kontrolowanego przez Anglików Szacha Szudżę. Choć wyprawa rozpoczęła się pod pomyślnymi auspicjami i najeźdźcy wkrótce zajęli Kabul, to powstanie, które wybuchło dwa lata później, zmusiło Brytyjczyków do porzucenia zdobyczy. Z liczącej 17 tys. ludzi kolumny, która z afgańskiej stolicy wyruszyła ku Dżalalabadowi, do celu dotarł tylko jeden człowiek (i to ciężko ranny). Była to największa klęska poniesiona przez imperium brytyjskie w XIX w. Najdziwniejsze w całej sprawie jest to, że pierwsza wojna brytyjsko-afgańska prawdopodobnie nigdy by nie wybuchła, gdyby nie… Adam Mickiewicz.
Polski wieszcz do krwawego środkowoazjatyckiego konfliktu rękę przyłożył zresztą zupełnie bezwiednie, gdy aresztowano go w Wilnie w ramach trwających na przełomie lat 1823 i 1824 rosyjskich represji przeciwko młodzieży uniwersyteckiej. Sam poeta, który do tamtych wydarzeń wrócił po latach w „Dziadach”, zapewne mocno by się zdziwił, gdyby ktoś mu powiedział, że zatrzymanie go przez carską policję wprawiło w ruch koła przeznaczenia, mające wstrząsnąć imperium brytyjskim.
Wieści o losach wileńskich studentów rozeszły się szeroko po Litwie. W Krożach na Żmudzi miejscowi gimnazjaliści postanowili pójść w ślady starszych kolegów. Rozentuzjazmowana młodzież pod przywództwem 15-letniego Jana Prospera Witkiewicza powołała do życia stowarzyszenie Czarnych Braci, po czym z właściwą młodości beztroską przystąpiła do działania, rozwieszając po mieście patriotyczne odezwy i śląc listy z pogróżkami nauczycielom uznawanym za prorosyjskich. Sąd był bezlitosny – nastolatków skazano na ciężkie kary, dla przywódców organizacji, na czele z Witkiewiczem, rezerwując stryczek. Z racji młodziutkiego wieku Jana Prospera jego wyrok jednak złagodzono na… dożywotnią karną służbę wojskową na Uralu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.