„Książę Jeremi Wiśniowiecki, Jarema, pięknie wykreowany na bohatera bez skazy i zmazy przez Henryka Sienkiewicza. Ku pokrzepieniu serc. Historyk Olgierd Górka, który nienawidził Jaremy tak samo jak sam Chmielnicki, albo nawet bardziej, pisał przed II wojną z jakąś mściwą satysfakcją – jakby chciał nam odebrać bohatera, że w żyłach Wiśniowieckiego nie płynęła ani jedna kropla krwi polskiej”. – pisał przed laty Tomasz Stańczyk w tekście „Czarna i biała legenda Jeremiego Wiśniowieckiego” na łamach „Historii DoRzeczy”.
Pan na Zaniedprzu
Jeremi Michał Wiśniowiecki herbu Korybut urodził się 17 sierpnia 1612 roku w Łubniach na Ukrainie Zadnieprzańskiej. Był synem księcia Michała Wiśniowieckiego i Rainy Mohylanki, córki mołdawskiego hospodara Jeremiego Mohyły.
Szybko został osierocony. Jego ojciec zmarł w czasie wojny z Mołdawią, kiedy syn miał 4 lata. Matka zmarła 3 lata później. Jeremi Wiśniewiecki trafił pod opiekę stryja, Konstantyna Wiśniowieckiego.
Krewny wysłał go na naukę do Lwowa, gdzie uczęszczał do kolegium jezuickiego. Wtedy tez przeszedł z prawosławia na katolicyzm. Później, jak wiele dzieci z bogatych rodzin, odbył podróż po Europie, w czasie której miał poznać inne kraje, ich zwyczaje i historię. Jeremi trafił więc do Włoch i Niderlandów. Tam zdobywał też wojskowe szlify. Był świadkiem oblężenia Maastricht.
Po powrocie do Polski wziął udział w wojnie smoleńskiej (1633-1634) i różnych potyczkach na pograniczu polsko-moskiewskim. Brał też udział w tłumieniu powstania kozackiego Dymitra Huni (1637-1638) a także w wojnie z Tatarami (1640–1646). Książę Jarema walczył również z Tatarami, którzy zapuszczali się na wschodnie tereny Rzeczypospolitej. Jego wojska rozbiły siły tatarskie m.in. pod Ochmatowem w roku 1644. W czasie tych wypraw dowodził własnym wojskiem najemnym, które liczyło nawet 4-6 tysięcy żołnierzy (w jej skład wchodziła chorągiew husarska, kozacka, tatarska i wołoska oraz przeszkoleni chłopi).
W 1639 roku Jeremi poślubił Gryzeldę Zamoyską. Ich synem był, urodzony w 1640 roku, Michał Wiśniowiecki, przyszły król Polski.
W 1641 roku zmarł opiekun Jeremiego, Konstanty. Jeremi Wiśniowiecki odziedziczył więc rozległy majątek rodu Wiśniowieckich i wkrótce go powiększył. Stał się tym samym najpotężniejszym magnatem we wschodniej części Rzeczypospolitej – jego dochody wynosiły równowartość 1/12 ówczesnych dochodów Korony. Wiśniowiecki prowadził intensywną akcją osiedleńczą – na jego ziemiach w roku 1641 istniało niecałe 8 tysięcy domostw. Po siedmiu latach było to już 38 tysięcy, zamieszkałych przez 230 tysięcy ludzi. Jeremi Wiśniowiecki przekazywał pieniądze na fundacje kościołów, cerkwi, miasteczek oraz na prawosławne i katolickie szkolnictwo. Jego włości rozciągały się na terenach województw ruskiego, wołyńskiego i kijowskiego.
Pomimo swego potężnego majątku toczył spory o jego dalsze powiększanie, m.in. z Adamem Kazanowskim o zamek w Rumnie. Po fałszywej wiadomości o śmierci właściciela, ruszył do jego oblężenia i zajął zamek, za co został skazany na wygnanie. Jednak wkrótce przedstawił dowody, że Rumno należy się jemu, co zaakceptował sejmik oraz król.
4 kwietnia 1646 roku został wojewodą ruskim, po Jakubie Sobieskim. Ubiegał się też o buławę hetmańską, lecz bez skutku.
Przeciwko Kozakom
Przez kilkanaście lat angażował się w tłumienie powstań kozackich. W 1637 roku brał udział w walkach z siłami hetmana Pawła Pawluka, a rok później z oddziałami Jakuba Ostrzanina. Przyczyną ich buntów było m.in. wprowadzenie ograniczeń rejestru Kozaków, czyli spisu Kozaków, którzy mogli służyć w armii koronnej. Jeremi Wiśniowiecki odegrał dużą rolę w tłumieniu powstania Chmielnickiego (1648-1651).
„Kiedy wybuchł w 1648 r. kozacki bunt, po klęskach wojsk polskich pod Żółtymi Wodami oraz Korsuniem, gdy do niewoli dostali się hetmani koronni Mikołaj Potocki i polny Marcin Kalinowski, książę Jeremi podjął długi marsz ze swoich dóbr na Zadnieprzu na zachód. Zabierał ze sobą nie tylko swoje prywatne wojsko, ale również szlachtę i jej rodziny, a także Żydów. Gdyby instytut Yad Vashem nadawał tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata nie tylko tym, którzy ratowali Żydów skazanych na zagładę przez Niemców, kniaź Jarema z pewnością otrzymałby pośmiertnie taki tytuł.
»Niósł ich, jak na skrzydłach orlich, aż ich przeprowadził, dokąd chcieli. Gdy im groziło niebezpieczeństwo z tyłu, kazał im iść przed sobą, a gdy im groziło z przodu, wówczas on maszerował przed nimi, jako tarcza i puklerz, a oni za nim kładli się obozem«. – tak o księciu Jaremie i Żydach pisał kronikarz Natan Hannower”. – pisał Tomasz Stańczyk we wspomnianym wyżej tekście.
Po porażkach pod Żółtymi Wodami i Korsuniem, Jeremi Wiśniowiecki przyczynił się do zwycięstwa pod Konstantynowem, dowodził obroną Zbaraża, a także brał udział w zwycięskiej bitwie pod Beresteczkiem (1651).
W czasie walk z Kozakami Jarema miał zasłynąć ogromnym okrucieństwem. Czy tak faktycznie było? Tomasz Stańczyk pisze:
„Ukraińska powstańcza armia Chmielnickiego paliła, rżnęła, gwałciła. Kronikarz żydowski Hannower pisał: »Z jednych zdarto skórę, a ciało rzucano psom na żer, innym obcięto ręce i nogi, a tułów rzucono na drogę […]. Dzieci zarzynano w łonach matek; wiele dzieci pocięto w kawały jak ryby. […] I wieszali niemowlęta na piersiach matek, inne dzieci nabijano na rożen i tak pieczono na ogniu i przynoszono matkom, aby jadły ich mięso […]. Wszytko to czynili, gdziekolwiek dotarli, nie inaczej postępowali z Polakami, a szczególnie z księżmi«.
Jarema nie był jakimś wcieleniem sadystycznego Vlada Draculi. Po prostu przykładnie karał morderców i gwałcicieli. Tak było w Pohrebyszczach, gdzie Maksym Krzywonos dokonał rzezi Polaków i Żydów. Wójt, rajcowie i popi, co najmniej sprzyjający rebeliantom, zostali wbici na pal”.
Książę Jeremi Wiśniowiecki zmarł w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach 20 sierpnia 1651 rok. Miał zaledwie 39 lat, co uchodziło wówczas za wiek dojrzały, ale nie starość. Nic raczej nie wskazywało, że umrze tak szybko, cieszył się bowiem dotąd zdrowiem i dobrą kondycją. Spekulowano więc, że przyczyną śmierci mogło być otrucie lub zaraza, która mogła wybuchnąć w obozie koronnym po bitwie. Jeremi Wiśniowiecki został pochowany w sanktuarium na Świętym Krzyżu, lecz, kiedy w XVIII wieku świątynia ucierpiała w pożarze, zwłoki księcia zaginęły. Dziś nie wiadomo, co się z nimi stało.
Czytaj też:
Ugoda perejasławska i okupacja Rzeczpospolitej. Wojna z innej perspektywyCzytaj też:
Kozak w czajce z samopałemCzytaj też:
QUIZ: Kozacy zaporoscy: fakty i legendy. Sprawdź, co o nich wiesz
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.