Dzięki rowerom opłacało się wprowadzić do produkcji to, co było znane od dawna – tak jak opony pneumatyczne – ale nie stosowane. Motorem zmian była olbrzymia popularność nowego wynalazku. Na całym świecie powstawały różnego rodzaju kluby rowerowe – np. powołane w 1886 r. Warszawskie Towarzystwo Cyklistów – które miały niesamowity wpływ na władze. Członkami WTC była śmietanka towarzyska: pierwszy playboy Kongresówki hrabia Gucio Potocki, współtwórca warszawskich tramwajów książę Seweryn Czetwertyński, Bolesław Prus (w WTC znany jako Aleksander Głowacki) i Henryk Sienkiewicz...
Nie można przecenić tego, jak cyklistyczne lobby zmieniło krajobraz miast. Kariera welocypedów w 1819 r. trwała tylko jeden sezon, bo nie dało się nimi jeździć po brukowanych ulicach, więc gnano na nich po chodnikach, czego szybko zakazała policja. W latach 90. XIX w. cykliści zażądali od władz miejskich asfaltowania ulic, a że byli bardzo wpływową grupą społeczną, ich życzenie zostało spełnione (przynajmniej na zachodzie Europy). Już w XIX w. pojawiły się specjalne ścieżki rowerowe! Zasługą cyklistów jest również uporządkowanie dróg prowadzących poza miasto, tak aby nadawały się na wycieczki rowerowe. W ten sposób położono podstawy – dosłownie – pod rozwój komunikacji samochodowej.Bike craze
Lata 90. XIX w. to „bike craze” – szaleństwo rowerowe. Rowery zmieniły nie tylko krajobraz, lecz także ludzi. Przede wszystkim pokazały, że podróże poza miasto mogą być tanie i dostępne niemal dla wszystkich, nie tylko dla tych, których stać na lando czy bryczkę. Robotnicy stali się równi arystokracji. Co więcej, zwiększyły zainteresowanie ludności wielkomiejskiej prowincją i jej mieszkańcami. Dzięki rowerowym wycieczkom krajoznawczym do kultury wysokiej przeniknęły bowiem elementy ludowe i – proszę wybaczyć przesadę – Stanisław Wyspiański mógł stworzyć „Wesele”. Rowery miały również wpływ na rozwój nacjonalizmów, pokazywały bowiem „miastowym” wyidealizowany obraz „ludowości” i „naszości”. Niektóre narody – Czesi, Łotysze – odbudowały dzięki temu swoją tożsamość, ale w Niemczech doprowadziło to do wykształcenia ruchu volkistów, który później stał się ideowym fundamentem dla nazizmu.
Rowerami nie dało się niestety jeździć w długich sukniach. W 1893 r. – podczas targów światowych w Chicago – zaprezentowano więc spodnie dla kobiet. Po raz pierwszy od setek lat pojawienie się w miejscu publicznym tak ubranej kobiety nie wzbudzało skandalu. Zmiany były głębsze: rowerzystki musiały również zrezygnować z gorsetów i halek. Również w XX w. rowery kształtowały współczesną sylwetkę kobiecą: w latach 50. XX w. podwinięte nogawki – dla ochrony przez brudnym łańcuchem – zapoczątkowały pożegnanie z pończochami i otworzyły drogę dla spódniczek mini, a na przełomie XX i XXI w. sprawiły, że „spodnie do jogi” opuściły sale gimnastyczne i pojawiły się na ulicach.
Kobiece spodnie były jednak jedynie objawem głębszych zmian społecznych. Dzięki rowerom kobiety mogły poruszać się po mieście samodzielnie i stały się niezależne. Rowery były jednym z katalizatorów ruchów emancypacyjnych oraz ważnym ich symbolem. Kobieta – Annie Londonderry – okrążyła świat na rowerze w latach 1894–1895 (uprzedził ją jedynie Thomas Stevens, który 10 lat wcześniej odbył podobną podróż na bicyklu). Susan B. Anthony – najsłynniejsza chyba wówczas sufrażystka – stwierdziła, że nic nie wpłynęło tak na emancypację kobiet jak rowery. Jej słowa pochodzą z 1896 r., wkrótce wybuchła I wojna światowa, która dla równouprawnienia uczyniła jeszcze więcej, szkoda tylko, że w o wiele bardziej krwawy sposób niż rowery.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.