Niemcy zaatakowali Polskę 1 września 1939 roku, co stało się początkiem II wojny światowej. Już wcześniej jednak pojedynczy niemieccy żołnierze dopuszczali się prowokacji i wkraczali na polskie terytorium. Jednym z tych wydarzeń był incydent jabłonkowski na ówczesnej polsko-słowackiej granicy (dziś Czechy). Jak do niego doszło?
Niemieccy bojówkarze
Adolf Hitler planował, iż inwazja na Polskę rozpocznie się 26 sierpnia 1939 roku o godzinie 4:30. Na tę noc dowództwo niemieckie zaplanowało organizację licznych akcji dywersyjnych i prowokacji wzdłuż granicy niemiecko-polskiej i słowacko-polskiej. Jedną z grup, która miała przeprowadzić taki atak, był oddział (rekrutowany głównie z niemieckich bojówkarzy ze Śląska Cieszyńskiego) pod dowództwem porucznika Hansa-Albrechta Herznera, który otrzymał rozkaz napadu na polską stację kolejową koło Jabłonkowa i zajęcia tunelu jabłonkowskiego do momentu, kiedy od strony Niemiec nadciągną regularne wojska.
Tunel jabłonkowski był ważnym strategicznie punktem. Znajdował się on na Przełęczy Jabłonkowskiej, która jest drugim najniższym punktem w głównym grzebiecie Beskidów. Już w czerwcu 1939 roku polskie wojska, zdając sobie sprawę ze znaczenia tunelu, zaminowały go. Saperzy każdego dnia, po przejechaniu przez tunel ostatniego pociągu, uzbrajali ładunki wybuchowe na całą noc. Miejsce to znajdowało się też pod obserwacją polskiej Straży Granicznej z placówki w Świerczynowcu oraz 4. Pułku Strzelców Podhalańskich.
Incydent
W ostatniej chwili przed planowanym atakiem na Polskę Hitler zmienił termin ataku. Inwazja została przesunięta na dzień 1 września z racji, iż 25 sierpnia Polska i Wielka Brytania podpisały umowę o wzajemnej pomocy wojskowej. Rozkaz wydany w Berlinie, aby zaplanowane ataki przeprowadzić 1 września, nie dotarł na czas do wszystkich niemieckich oddziałów. Nie otrzymał go m.in. porucznik Herzner dowodzący bojówkarzami w okolicy Jabłonkowa.
25 września w nocy ludzie Herznera przeszli przez góry do miejscowości Mosty koło Jabłonkowa. Przed godziną 4:00 rano ostrzelali stację kolejową i znajdującą się obok willę kierownika szkoły, gdzie mieszkali polscy saperzy. Niedługo później Niemcy zajęli dworzec, biorąc do niewoli robotników, którzy czekali na stacji na pociąg. Część Niemców próbowała w tym czasie opanować tunel jabłonkowski, lecz nie udało im się to, gdyż polskie wojska, zaalarmowane strzałami, obsadziły okolice tunelu.
Dywersanci nadaremnie czekali na nadejście posiłków z Niemiec. Żadna pomoc jednak nie nadchodziła. Kiedy w końcu udało im się skontaktować z niemieckim dowództwem w Żylinie i dowiedzieli się, że inwazja została przesunięta w czasie, postanowili opuścić „okupowany” teren. Rano 26 sierpnia wycofali się do lasu i ponownie przez góry przeszli w kierunku Skałki i Wielkiego Połomu.
26 sierpnia, kilka godzin później, polskie dowództwo wezwało Niemców do złożenia wyjaśnień. Gen. Józef Kustroń (dowódca 21. Dywizji Piechoty Górskiej) usłyszał jednak od oddelegowanego na rozmowę niemieckiego kapitana (Niemcy celowo wysłali na rozmowy z polskim generałem oficera dużo niższego stopniem), że ataku nie dokonał Wehrmacht, lecz jednostki Grenzschutzu oraz, że był to „pożałowania godny incydent, spowodowany przez niepoczytalnego osobnika”.
Niemcy, rzecz jasna, nie ukarali winnych ataku na polską stację kolejową. Co więcej, Herzner był jednym z pierwszych oficerów Wehrmachtu, który otrzymał w czasie II wojny światowej Krzyż Żelazny II klasy. Niedługo później ten sam Herzner został ponadto dowódcą batalionu Abwehry „Nachtigall”, który był odpowiedzialny za wymordowanie lwowskich profesorów oraz pogrom Żydów we Lwowie w lipcu 1941 roku.
Czytaj też:
Niemcy przegrali, bo byli... zbyt łagodni. Przypadek Jürgena StroopaCzytaj też:
Rzeź Wołyńska. Zbrodnia, która nie zostanie zapomnianaCzytaj też:
Igo Sym. Przedwojenny amant zabity za kolaborację z Niemcami