Midway 1942. Starcie gigantów na środku Pacyfiku
  • Maciej RosalakAutor:Maciej Rosalak

Midway 1942. Starcie gigantów na środku Pacyfiku

Dodano: 
Samoloty torpedowe na pokładzie USS „Enterprise” przed startem, 4 czerwca 1942 r.
Samoloty torpedowe na pokładzie USS „Enterprise” przed startem, 4 czerwca 1942 r. Źródło: Wikimedia Commons
Samoloty US Navy posłały na dno największe japońskie lotniskowce, rozerwane bombami i torpedami

Amerykański historyk Joseph B. Mitchell słusznie umieścił Midway w swym kanonie 20 decydujących bitew świata („Twenty Decisive Battles of the World”, 1964). Gdyby wygrali wtedy Japończycy, mogliby uzyskać pełną dominację na Pacyfiku, zająć Hawaje, zagrozić Kalifornii i Kanałowi Panamskiemu, co całkowicie odwróciłoby uwagę USA od wojny z Hitlerem na czas dostatecznie długi, by ten zdołał uporać się z Armią Czerwoną, pozbawioną dostaw Lend-Lease Act i perspektyw spokoju na wschodzie. Czy doszłoby do klęski Niemców pod Stalingradem? Na pytanie „Co by było, gdyby”... nie sposób oczywiście udzielić definitywnej odpowiedzi, ale kilka lat po wojnie były premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill stwierdził: „To pamiętne amerykańskie zwycięstwo miało kardynalne znaczenie nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, ale dla całej sprawy aliantów. Wpływ na morale był ogromny. I natychmiastowy. Za jednym zamachem Japonia utraciła dominującą pozycję na Pacyfiku”.

Ciosy w próżnię

Trzon Połączonej Floty – japońskich sił morskich – stanowiła flota 10 lotniskowców z 500 samolotami (baza w Kure na wyspie Honsiu) oraz stacjonująca w nieodległej Zatoce Hiroszimskiej flota 10 pancerników i czterech ciężkich krążowników oraz dwóch flotylli niszczycieli. Połączoną Flotą dowodził adm. Isoroku Yamamoto, strateg i dowódca świetnie pojmujący istotę nadchodzącej wojny na Pacyfiku i rolę, jaką miały odegrać w niej lotniskowce. Absolwent Uniwersytetu Harvarda doskonale znał Amerykę, jej potencjał gospodarczy i ludzki.

Zdawał sobie sprawę, że aby w ogóle myśleć o sukcesie w tej wojnie, trzeba błyskawicznie zniszczyć amerykańską Flotę Pacyfiku.

Japończycy dwukrotnie spróbowali tego dokonać atakami samolotów startujących z lotniskowców. Przeprowadzone z zaskoczenia pierwsze uderzenie na główną bazę US Navy – hawajskie Pearl Harbor – poczyniło widowiskowe spustoszenia i spowodowało znaczne straty. W dniu japońskiego nalotu wśród około 100 zacumowanych jednostek nie było jednak szczęśliwie żadnego lotniskowca, co – w wymiarze strategicznym – można uznać wprost za klęskę Japończyków.

Aby podnieść ducha w narodzie, 18 kwietnia 1942 r. Amerykanie zbombardowali Tokio, Nagoję, Kobe i Osakę 16 bombowcami o dużym zasięgu (B-25 Mitchell), startującymi z lotniskowca „Hornet”. Formacją dowodził ppłk James Doolittle. Lotnicy nie mogli już wrócić na pokład własnego lotniskowca. Skakali – tak jak sam Doolittle – ze spadochronami, znajdując pomoc w Chinach, a dwie załogi dostały się do niewoli (trzech lotników Japończycy rozstrzelali), jedna wylądowała w ZSRS.

Czytaj też:
Pearl Harbor Stevena Krawczyka

Natomiast drugą japońską próbą pokonania Floty Pacyfiku była bitwa na Morzu Koralowym (4–8 maja 1942 r.). Japończycy dążyli wtedy do opanowania australijskiego Port Moresby na południowym wybrzeżu Nowej Gwinei, aby bombardować północną Australię i ewentualnie dokonać inwazji na nią. Poprzez stworzenie zagrożenia w tamtym rejonie Japończycy pragnęli ściągnąć (i ściągnęli) na południe amerykańskie lotniskowce i je zniszczyć. Rozegrała się bitwa pełna omyłek z obu stron. Pod względem taktycznym zwycięstwo odnieśli Japończycy, którzy kosztem lotniskowca lekkiego, niszczyciela i trzech trałowców zatopili lotniskowiec ciężki „Lexington”, duży zbiornikowiec i niszczyciela. W wymiarze operacyjnym zwycięzcami byli jednak Amerykanie i Australijczycy, którzy odparli uderzenie na Port Moresby. Poza tym uszkodzony „Shōkaku” oraz „Zuikaku” ze znikomą liczbą pilotów nie mogły wziąć udziału w bitwie o Midway… Japończycy przekonali się zaś, że muszą stoczyć na Pacyfiku kolejną „decydującą bitwę”.

Na środku Pacyfiku

Miejscem, które Yamamoto i jego szef sztabu kontradmirał Matome Ugaki wybrali na jej stoczenie, były wody atolu Midway. Nazwa ta po angielsku znaczy „w połowie drogi” i trafnie określa położenie między dwoma kontynentami. Stanom Zjednoczonym pozwalał on na kontrolę wschodniej części Pacyfiku i powstrzymanie japońskiej agresji, natomiast dla Japonii byłby oparciem dla dalszych podbojów. Zdobycie Midway, położonego na północno-zachodnim skraju Hawajów, zagroziłoby Pearl Harbor i całemu archipelagowi, co z kolei byłoby niebezpieczne dla terytorium USA na kontynencie.

Garnizon liczył około 3 tys. oficerów i żołnierzy, a na lotnisku stało 126 samolotów bojowych.

Decyzję o stoczeniu bitwy pod Midway Japończycy podjęli pod wrażeniem powodzenia rajdu Doolittle’a sprzed zaledwie kilkunastu dni. Zorientowali się wprawdzie, że samoloty amerykańskie wystartowały z lotniskowca – a nie z atolu na Hawajach – ale właśnie wciągnięcie ich do bitwy i ich eliminacja stały się dla Tokio strategicznym celem. Aby unicestwić potęgę US Navy, przewidzieli użycie około 200 okrętów, podzielonych na pięć zespołów o łącznym tonażu 1,5 mln ton, oraz 700 samolotów. Załogi okrętów i samolotów, a także oddziały desantowe miały liczyć 100 tys. ludzi. Główny cios miał zadać wrogowi 1. Zespół Uderzeniowy Lotniskowców (dowodzony przez sławnego z ataku na Pearl Harbor wiceadmirała Chūichi Nagumo), który liczył cztery lotniskowce: „Akagi”, „Kaga”, „Hiryū” i „Sōryū” wraz z osłoną i z 227 samolotami bojowymi oraz 21 transportowanymi dla przyszłej bazy japońskiej na Midway. Inne zespoły miały stanowić jego osłonę oraz zmylić Amerykanów, atakując np. Aleuty. Misterny plan był skazany na niepowodzenie, bo Amerykanie nadal deszyfrowali japońskie depesze radiowe i kilkanaście dni przed operacją Japończyków sami mogli przygotować na nich zasadzkę.

Amerykańskie samoloty w czasie bitwy o Midway

Amerykanie dysponowali wprawdzie tylko trzema lotniskowcami, ale liczba samolotów na ich pokładach przewyższała liczbę samolotów japońskich (233:227), a łącznie z samolotami z lotnisk na atolu przewaga była jeszcze większa (359:227). Siły morskie tworzyły dwa zespoły uderzeniowe (Task Force) pod dowództwem kontradmirała Franka J. Fletchera. Bezpośrednio podlegał mu Zespół TF-17 z lotniskowcem „Yorktown”, dwoma ciężkimi krążownikami oraz sześcioma niszczycielami. Natomiast silniejszy Zespół TF-16, pod dowództwem kontradmirała Raymonda A. Spruance’a, poza lotniskowcami „Enterprise” i „Hornet” miał pięć ciężkich krążowników, krążownik przeciwlotniczy i dziewięć niszczycieli.

Szczęście dopisywało Amerykanom już od 3 czerwca, kiedy amerykański pilot odkrył japońskie zgrupowanie 700 mil od wysp. Natomiast Japończycy wiedzieli wprawdzie o szykującej się do walki flocie amerykańskiej, ale długo nie orientowali się, gdzie ona przebywa. Podpłynęli do niej niemal po ciemku na odległość 400 mil. Przy okazji zauważmy, że wrogie flotylle nie zbliżyły się do siebie podczas całej bitwy na odległość mniejszą niż 92 mile morskie, czyli 170 km. Zespoły adm. Nagumo i wiceadmirała Kendo, w zupełnej ciszy radiowej, płynęły wprost w zastawioną przez wroga pułapkę.

Artykuł został opublikowany w 6/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.