Czwarta część bestsellerowego wywiadu-rzeki. Ks. Profesor Waldemar Chrostowski tym razem za rozmówcę obrał sobie Tomasza Rowińskiego. Po trzech tomach: „Bóg, Biblia, Mesjasz i Kościół, Żydzi, Polska” oraz „Prawda, Chrystus, Judaizm”, które okazały się wydawniczymi hitami, Ks. Waldemar Chrostowski podsumowuje zmiany w Kościele i świecie, jakie nastąpiły od czasu publikacji pierwszego tomu serii. Z perspektywy czasu ocenia dialog katolicyzmu z judaizmem i Polaków z Żydami. Przygląda się uważnie nowym zjawiskom współczesnego świata – zderzeniem struktur wiary z narastającą falą ateizmu i duchowej indyferencji, wielowątkowym skutkom pandemii, a wreszcie - nowym zjawiskom wewnątrz samego Kościoła – synodalności, brakiem powołań i nieuporządkowaniem moralnym wielu osób poświęconych Bogu.
Poniższy tekst to fragment książki „Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie” - rozmowy ks. prof. Waldemara Chrostowskiego i Tomasza Rowińskiego; wyd. Fronda.
Granice dialogu międzyreligijnego
Księże profesorze, zacznijmy od kontrowersji. W Abu Zabi papież Franciszek podpisał Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia. Znalazło się tam zdanie brzmiące następująco: „Bóg w swej mądrości chce pluralizmu i różnorodności religii, koloru skóry, płci i języków”. Czy Bóg rzeczywiście chce różnorodności religii? Czy nie zdziwiło księdza, że w tym dokumencie pojawiło się takie sformułowanie?
Różnorodność religii jest faktem, a religijność, wpisana w człowieka jako wręcz naturalna potrzeba, przejawia się i uzewnętrznia na rozmaite sposoby. Faktem jest też odmienność płci, rasy, koloru skóry oraz zróżnicowanie języków. Właściwe zrozumienie papieskiej wypowiedzi wymaga najpierw naświetlenia kontekstu i gestów, które jej towarzyszyły. Trzydniowa wizyta Franciszka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, która miała miejsce od 3 do 5 lutego 2019 roku, została przez niego przedstawiona jako nowa karta w historii dialogu między chrześcijaństwem i islamem. Papież odbył tę podróż na Półwysep Arabski osiemset lat po wizycie św. Franciszka z Asyżu u sułtana al-Malika al-Kamila. Ważnym gestem, który poprzedził spotkanie międzyreligijne zorganizowane przez Muzułmańską Radę Starszych, było to, że papież, Wielki Imam i premier przeszli trzymając się za ręce do miejsca w Abu Zabi, gdzie to spotkanie się odbyło. Tam zwierzchnicy religijni podpisali Dokument o ludzkim braterstwie. Wielka szkoda, że jego pełny tekst nie został zamieszczony w polskiej edycji miesięcznika „L’Osservatore Romano”. Znajdujemy tam jednak dwa zdania, do których nawiązuje powyższe pytanie. Zostały przytoczone w przekładzie przemówienia Franciszka wygłoszonego podczas spotkania w Founder’s Memorial w Abu Zabi i brzmią: „Pluralizm i różnorodność religii, koloru skóry, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej woli Bożej, z jaką Bóg stworzył istoty ludzkie. Ta boska Mądrość jest źródłem, z którego wywodzi się prawo do wolności wiary i wolności do bycia różnymi”. W tak delikatnej materii każdy niuans jest ważny, bo nawet najmniejsza zmiana, a tym więcej manipulacja, prowadzą do nieporozumień i zamętu.
Wspólna chrześcijańsko-islamska deklaracja z Abu Zabi, a częściej jej wybiórcze streszczenia, wywołały krańcowo odmienne reakcje. Na jednym biegunie sytuuje się krytyka, że jest to szkodliwy dokument, popierany przez masonów, w którym znalazło wyraz zaprzeczenie Chrystusa i odstępstwo od wiary chrześcijańskiej. Na drugim biegunie, którego rzecznikiem jest kardynał Gerhard Ludwig Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, często przedstawiany w mediach jako krytyk papieża Franciszka, dominuje ocena, że tekst jest „rewelacyjny”. Kardynał twierdzi, że ani Franciszek ani Wielki Imam nie zrezygnowali z własnego wyznania wiary, a sam dokument nie relatywizuje roszczenia do prawdy ani odrębności religii. Konsekwentnie, nie wpisuje się w te nurty teologii pluralizmu religijnego, które są sprzeczne z chrześcijańskim wyznaniem wiary. Nie chodzi o zrównywanie chrześcijaństwa z innymi religiami.
W refleksji nad tymi sprawami należy unikać przejścia od przepaści nietolerancji, która dezawuując inne religie bywa przyczyną konfliktów i wojen, do przepaści relatywizmu, który sugeruje, że wszystko jedno, w co się wierzy, ponieważ wszystkie religie mają jednakową wartość. Krytycy dokumentu z Abu Zabi zarzucają, że dominuje w nim drugi punkt widzenia, co stawia pod znakiem zapytania całą misyjną pracę Kościoła i ewangelizacyjne wysiłki misjonarzy. Jednak dokument nie odzwierciedla teologii promującej pluralizm religijny jako chciany przez Boga. Drugie zdanie dopowiada i interpretuje treść pierwszego. Odróżnia „prawo do wolności wiary”, respektujące wielość i różnorodność religii, od „wolności bycia różnymi”, co odnosi się do koloru skóry, płci, rasy i języka. Zbitki, które streszczają oba zdania, zaciemniają czy wręcz wypaczają ich prawdziwy sens. Można dyskutować, czy pierwsze zdanie nie powinno być sformułowane jaśniej i wyraźniej oddzielone od drugiego, bo cytowanie ich w tym kształcie, jakie pojawia się w mediach, prowadzi do nieporozumień. Wielość religii, skoro istnieje od zarania ludzkości, została dopuszczona przez Boga i dlatego nie powinna być przyczyną konfliktów ani przemocy na tle religijnym. Jan Paweł II, uzasadniając swój udział w spotkaniach międzyreligijnych, powiedział, że wolą Boga jest dialog, nie wojny. Jednak wielość i różnorodność religii wcale nie jest ideałem. Gdyby nim było, nie istniałaby potrzeba objawienia się Boga najpierw Abrahamowi i patriarchom, a później Jego ustawicznej obecności w dziejach biblijnego Izraela. Gdyby różne religie rzeczywiście miały jednakową wartość, całkowicie zgodną z wolą Bożą, ów stan mógłby trwać zawsze, a Objawienie byłoby zbyteczne. Oznaczałoby to, że religia i pobożność są rezultatem czy pochodną potrzeb istniejących w człowieku i na rozmaite sposoby wychodzą naprzeciw temu, by im sprostać. Ale stało się inaczej. Bóg, powołując Abrahama, ukazał uniwersalną perspektywę jego wybrania i powołania: „Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rdz 12,3). Z pierwszej części Biblii chrześcijańskiej wyłania się też obraz Boga zawierający przeczucie bogactwa Jego wewnętrznego życia, czyli prawdy o Trójcy Świętej. Znalazła ona pełny wyraz, o czym mówi Nowy Testament, w osobie i dziele zbawczym Jezusa Chrystusa, które obejmuje całą ludzkość. Zalecając zanoszenie przez chrześcijan wspólnych modlitw za wszystkich ludzi Pierwszy List do Tymoteusza uzasadnia to tak: „Jest to bowiem dobre i miłe w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (2,3-4). Natomiast List do Tytusa naucza: „Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezus Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić lud wybrany sobie na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków” (Tt 2,11-14).
Fundamentem dialogu chrześcijańsko-islamskiego jest, mimo wszelkich różnic, wyznanie jedyności Boga, na czym opiera się przekonanie o ludzkiej godności i prawach człowieka. Deklaracja z Abu Zabi nie przekreśla ani nie podważa zobowiązania chrześcijan wynikającego z wyraźnego nakazu misyjnego Jezusa: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,18-20). Słowo przełożone jako „nauczajcie” w greckim oryginale Ewangelii ma sens „czyńcie uczniami”. Widoczny tu uniwersalizm stanowi chrześcijańską kontynuację uniwersalnego ukierunkowania powołania Abrahama, które wcześniej znalazło wyraz w dynamizmie misyjnym religii biblijnego Izraela. Sytuacja w judaizmie rabinicznym jest odmienna, a przenoszona do chrześcijaństwa została wykorzystana w interpretacji dokumentu z Abu Zabi. Judaizm jest zrównywany z żydowskością, wskutek czego pojawiła się koncepcja, że Bóg wybrał Żydów i nakazał im podążanie drogą Tory, jednak wybrał także chrześcijan, by naśladowali Jezusa Chrystusa, muzułmanów, by kierowali się zasadami Koranu, hindusów, by żyli zgodnie z nauką Wed, a buddystów, by szli drogą Dharmy. „W tym eonie różnorodność jest wolą Bożą” twierdził rabin Abraham J. Heschel, który został włączony w przygotowanie soborowej deklaracji Nostra aetate. Judaizm rabiniczny nie kładzie nacisku na dynamizm misyjny, co znalazło wyraz w praktyce, by inne ludy i narody pozostawić takimi, jakimi są, ponieważ Bóg względem nich chce pluralizmu oaz różnorodności wierzeń i praktykowania swoich religii. Judaizm biblijny, zwłaszcza pod koniec ery przedchrześcijańskiej, miał charakter misyjny i dążył do pozyskiwania nowych wyznawców jedynego Boga rekrutujących się spośród pogan. (…)
Powyższy tekst to fragment książki „Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie” - rozmowy ks. prof. Waldemara Chrostowskiego i Tomasza Rowińskiego; wyd. Fronda.
Czytaj też:
Apokalipsa Świętego Jana. Listy do siedmiu KościołówCzytaj też:
"Bóg stał się jednym z nas, byśmy mogli Go poznać"