Bitwa pod Parkanami. Dlaczego była ważniejsza od odsieczy wiedeńskiej?

Bitwa pod Parkanami. Dlaczego była ważniejsza od odsieczy wiedeńskiej?

Dodano: 
Parkany (po lewej stronie rzeki) oraz Ostrzyhom
Parkany (po lewej stronie rzeki) oraz Ostrzyhom Źródło:Wikimedia Commons
Bitwa pod Parkanami to tak naprawdę dwa starcia wojsk sprzymierzonych z siłami tureckimi. W czasie pierwszego z nich, z życiem ledwo uszedł nasz król, Jan III Sobieski. Pomimo początkowych niepowodzeń, polska i austriacka armia rozgromiły ostatecznie siły dowodzone przez Karę Mehmeda Paszę.

Bitwa pod Parkanami, mająca miejsce niecały miesiąc po odsieczy wiedeńskiej, jest starciem stosunkowo mało znanym wśród osób interesujących się historią. Pewnie niewiele osób zdaje sobie też sprawę, że było to zdecydowanie większe zwycięstwo, niż to z 12 września 1683 roku, kiedy wojska koalicji pod wodzą Jana III Sobieskiego pobiły Turków pod Wiedniem

Główny cel odsieczy wiedeńskiej, czyli wyzwolenie Wiednia, został osiągnięty. Nie ma wątpliwości, że gdyby nie pomoc armii sprzymierzonych, miasto padłoby w ciągu kilku dni pod tureckimi ciosami. Jednakże cel, jakim było fizyczne zniszczenie armii tureckiej nie zostało zrealizowane. Zginęło lub dostało się do niewoli zaledwie niecałe 15 tysięcy osmańskich żołnierzy, co stanowiło niespełna 15 procent wszystkich wojskowych.

Zbyt duża brawura

Kluczowe znaczenie dla kontroli nad górnymi Węgrami miała położona nad Dunajem twierdza Esztergom (dzisiejsze miasto Ostrzyhom) opanowana przez wojska sułtana. Zwycięzcy spod Wiednia ruszyli więc w jej kierunku. Na wieść o tym, przebywający pod Budą Kara Mustafa wydał rozkaz wymarszu bejlerbejowi budzyńskiemu Kara Mehmedowi paszy na czele wybranych oddziałów z odsieczą. Liczebność tego korpusu nie była zbyt wielka i z pewnością nie przekraczała 20 tysięcy ludzi. Składał się on głównie z jazdy.

W obozie sprzymierzonych nic nie wiedziano o tym manewrze, zdawano sobie natomiast sprawę, że drogę do Esztergomu zasłania położony na drugim brzegu Dunaju niewielki zamek Parkany (dzisiaj miasto Śturovo). Sobieski, przekonany, że strzeże go tylko kilkuset janczarów, postanowił w nocy z 6 na 7 października zdobyć go szybkim atakiem. Zaprzyjaźniony z nim dowódca cesarski, książę Karol Lotaryński kategorycznie odradzał mu angażowanie się w powyższą operację. Twierdził nawet, że w razie kłopotów nie przyjdzie królowi z pomocą.

Juliusz Kossak, Bitwa pod Parkanami

Polski monarcha zlekceważył jednak ostrzeżenia i wraz z 10 tysiącami żołnierzy polskich (w większości jazdy) wyruszył rano, 7 października w kierunku upatrzonego celu, od którego dzieliło go około 12 kilometrów. Wkrótce armia polska zetknęła się z częścią sił tureckich liczącą 15 tysięcy żołnierzy (reszta znajdowała się w odwodzie) pod wodzą Kara Mehmeda.

Pościg Turków prowadzony przez kilkanaście kilometrów zatrzymał się dopiero w obliczu nadciągających kirasjerów cesarskich i polskiej piechoty. Książę Karol Lotaryński, choć zarzekał się, że nie ruszy z pomocą, przyszedł Sobieskiemu na ratunek. Kara Mehmed nie chciał na razie ryzykować starcia z całą armią sprzymierzonych i wycofał się w kierunku Parkan. Wysłał później tryumfalny raport do Kara Mustafy donosząc mu o wielkim zwycięstwie.

Wbrew pozorom straty osobowe w armii polskiej nie były duże. Wynosiły one, nie licząc rannych, około 500 zabitych. Operacyjnie Turcy także nie zyskali wiele, gdyż nadal groziło im starcie z całą armią sprzymierzonych.Ważniejszy był w tym wypadku aspekt moralny. Janusz Woliński, autor artykułu naukowego o bitwie pod Parkanami, słusznie uważa, że dla Sobieskiego świadomość klęski i ucieczki przed młodym i nieznanym dotąd paszą tureckim musiała być bardzo bolesna. Po przybyciu do obozu potłuczony król, pod którym w trakcie wycofywania się, uszedł koń, był mocno przygnębiony.

Ostateczne zwycięstwo

Polski monarcha nie poddawał się jednak. Już kolejnego dnia, 8 października postanowił ponownie stanąć przeciwko Turkom.

Siły osmańskie skoncentrowane były na północny-wschód od Parkan. W samym mieście stacjonowali zaś janczarzy, którzy stanowili odwody i zarazem osłonę głównej armii. Sobieski słusznie przewewidział, że ustawienie Turków powoduje, iż będą chcieli zepchnąć wojska sprzymierzone w kierunku Dunaju. Monarcha zdecydował więc o ustawieniu podległych mu wojsk w szachownicę. Lewe skrzydło miało zaangażować Turków w intensywnej walce, a w tym czasie prawe skrzydło miało za zadanie odciąć główne siły wroga od Parkan, co uniemożliwołoby im odwrót.

Marcin Altomonte, "Bitwa pod Parkanami"

Do pierwszych starć doszło 9 października 1683 roku. Plan Sobieskiego okazał się skuteczny. Większość armii sułtana skupiła się na walce z lewym skrzydłem sprzymierzonych. Starcia trwały dość długo, a Turcy, nie mogąc przełamać tam linii obrony, mniej angażowali się w to, co działo się w innych miejscach pola bitwy. W końcu Sobieski rzucił większe siły w kierunku Parkan odcinając Turkom drogę odwrotu. Kiedy Osmanowie zorientowali się, co się stało, w ich szeregach zapanował chaos, wielu żołnierzy rzuciło się bezładnie do ucieczki próbując sforsować Dunaj.

Na drugi brzeg rzeki przedostało się niespełna 3 tysiące Turków, 1,5 tysiąca dostało się do niewoli, zaś 9 tysięcy tureckich żołnierzy zginęło. Bitwa pod Parkanami nie pogrzebała zupełnie sułtańskich sił, była jednak dla Osmanów potężnym ciosem, którego raczej się nie spodziewali. Ich porażkę przypięczętowała utrata (jeszcze w 1683 roku) Ostrzyhomia

Głównodowodzący siłami tureckimi Kara Mustafa, w imieniu Kary Mehmeda, udał się do Belgradu, aby wyjaśnić powody klęski sułtanowi. Władcy nie było już tam jednak. Niedługo później Kara Mustafa został skazany na śmierć i uduszony jedwabną cięciwą łuku.

Czytaj też:
Bitwa pod Wiedniem. Odsiecz Sobieskiego i niewdzięczni Austriacy
Czytaj też:
Bitwa pod Cecorą. Chaos, porażka i niepowetowana strata
Czytaj też:
Skrytobójczo, na polu bitwy. Zamordowani polscy władcy
Czytaj też:
QUIZ: Lew Lechistanu. Co wiesz o Janie III Sobieskim?

Źródło: DoRzeczy.pl