Patrzyłem na pomnik Chrystusa idącego na Golgotę w kłębach gryzącego dymu i ten widok najbardziej wrył mi się w pamięć.
Upływa 55 lat od wydarzeń Marca 1968 r., o których pisano i mówiono już tak dużo, jakby ciągle chciano coś dopowiedzieć. Choć znajdowałem się wtedy w oku cyklonu, bo na trzecim roku historii UW, niczego nowego nie dopowiem. Coraz wyraźniej widzę za to obrazy pierwszych dni burzliwych zajść w Warszawie: na Uniwersytecie w piątek 8 marca, gdzie „aktyw” robotniczego ORMO ze wsparciem golędzinowskiego ZOMO brutalnie bił studentów; następnego dnia pod Politechniką, gdzie gazem i pałami rozgoniono kilkutysięczną manifestację solidarnościową; i wreszcie 11 marca w poniedziałek podczas wielogodzinnych zajść na Krakowskim Przedmieściu.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.