Mieszko Otruty. Ta zagadkowa zbrodnia zakończyła pierworodną linię Piastów
  • Leszek LubickiAutor:Leszek Lubicki

Mieszko Otruty. Ta zagadkowa zbrodnia zakończyła pierworodną linię Piastów

Dodano: 
Nie zachował się niestety żaden wizerunek Mieszka Bolesławowica. Możemy się tylko zastanawiać, czy był podobny do swojego ojca Bolesława Śmiałego (Ilustracja z książki „Wizerunki książąt i królów polskich“ Ksawerego Pilatiego))
Nie zachował się niestety żaden wizerunek Mieszka Bolesławowica. Możemy się tylko zastanawiać, czy był podobny do swojego ojca Bolesława Śmiałego (Ilustracja z książki „Wizerunki książąt i królów polskich“ Ksawerego Pilatiego)) 
Pierworodna linia dynastii piastowskiej wcale nie musiała skończyć się na Bolesławie Śmiałym. Ale się skończyła, bo źli ludzie do tego doprowadzili. Czy konflikt pomiędzy królem Bolesławem II a biskupem krakowskim Stanisławem, który w konsekwencji zakończył się śmiercią późniejszego świętego, miał wpływ na losy bohatera tego szkicu?

Na to pytanie nie da się wprost odpowiedzieć. Niemniej po dziesięciu latach od zabójstwa biskupa objawił się skrytobójczą śmiercią jedynego syna króla, ochrzczonego tradycyjnym piastowskim imieniem Mieszko. Nie wchodząc w tym miejscu w istotę sporu pomiędzy królem a biskupem, zaznaczmy tylko, że następstwem okrutnej śmierci duchownego było wygnanie polskiego władcy z kraju. Choć jak sądzimy, nie tylko ten czyn doprowadził do upadku monarchy. Bunt możnych wobec prawowitego króla mógł też mieć i inne podłoże, np. proniemieckie (król był antycesarski i antyniemiecki a propapieski), lub też obawiano się jego niezwykle silnej pozycji po koronacji. A najpewniej zebrało się wszystko w jedną całość. Śmiały został obalony, a buntownicy doprowadzili do objęcia władzy w Polsce przez młodszego brata Bolesława, księcia Władysława I Hermana, który zapewne też maczał w tym palce. Monarcha wraz z rodziną musiał umykać za granicę.

Był rok 1079, a Mieszko miał wówczas lat dziesięć. Na miejsce swojej emigracji król wybrał Węgry, bowiem rządził tam jego protegowany i brat cioteczny Władysław I Święty, który za sprawą silnego wówczas Bolesława dzierżył w tym kraju koronę. Węgierski władca, o którym Gall pisał, że „od dzieciństwa chowany był w Polsce i pod względem obyczajów i życia stał się Polakiem”, wyszedł pieszo Śmiałemu na spotkanie. Bolesław natomiast podjechał ku niemu konno, co wówczas uważano za wielką obrazę. Wszystko to działo się na oczach węgierskiego dworu. Tę butę polskiego króla tak opisał Gall Anonim:

„A tymczasem Bolesław nie miał względów dla pokory uprzejmego króla, lecz uniósł się w sercu zgubną pychą, mówiąc: „Ja go za lat pacholęcych wychowałem w Polsce, ja go osadziłem na tronie węgierskim. Nie godzi się [więc], bym mu ja, jako równemu, cześć okazywał, lecz siedząc na koniu oddam mu pocałunek jak jednemu z książąt". Zauważywszy to Władysław obruszył się nieco i zawrócił z drogi, polecił jednak, by mu wszędzie na Węgrzech niczego nie brakło. Później atoli zgodnie i po przyjacielsku spotkali się między sobą jak bracia; Węgrzy wszakże owo zajście głęboko sobie i na trwałe w sercu zapisali. Wielką ściągnął na siebie Bolesław nienawiść u Węgrów i - jak mówią - przyspieszył tym swoją śmierć”.

Bolesław Śmiały według Jana Matejki

Z zapisu kronikarza może wynikać, że to Węgrzy niedługo potem, bo w roku 1081 lub 1082, zadali śmierć polskiemu królowi, mszcząc się w ten sposób za zniewagę swojego władcy. Mówi się także o samobójstwie w napływie szaleństwa. Jednak wydaje się najbardziej prawdopodobnym, że zamachu na życie Śmiałego dokonali ludzie nasłani z Polski przez tych, którzy przyczynili się do jego wygnania. Bali się ewentualnego powrotu władcy, a w konsekwencji okrutnej królewskiej zemsty.

Pozostaje nadal na węgierskim dworze królewicz Mieszko wraz ze swoją, nieznaną nam z imienia matką. Otoczony tam troskliwą opieką, którego „wychowywał po śmierci ojca król węgierski Władysław i kochał go miłością ojcowską jakby [własnego] syna”. Po siedmiu latach wygnania powraca jednak wraz z matką do Polski. Czyja to była incjatywa, aby młody królewicz ponownie zamieszkał w kraju swoich przodków? Wydaje się, że stryja, księcia Władysława Hermana, choć być może nalegał na to także węgierski król.

Jest rok 1086. Czy polski książę czyni to z miłości do bratanka? A może nie chce mieć w najbliższej rodzinie wygnańca? Na obczyźnie przecież mógł Mieszko zmontować stronnictwo ze zwolenników ojca i przy pomocy Węgrów próbować odzyskać władzę w Polsce. Dodajmy, całkowicie legalną, należną mu władzę. Tego samego roku rodzi się Hermanowi syn Bolesław z matki Judyty czeskiej, żony już legalnej, „dynastycznej”, późniejszy Krzywousty. Na świecie jest już syn starszy, Zbigniew, ale uważano, że pochodzi z nieprawego łoża, gdyż pierwsze małżeństwo księcia zawarte było według prawa zwyczajowego, słowiańskiego, bez ślubu kościelnego. Narodziny legalnego potomka powodują, że Zbigniew zostaje oddany na nauki do szkoły katedralnej, co tłumaczy się, jako całkowite odsunięcie od dziedziczenia. Pozostaje więc na dworze książęcym tylko prawowity następca, Bolesław. Ale jest jeszcze inny, bardziej prawowity spadkobierca polskiego tronu, królewicz Mieszko wywodzący się ze starszej linii dynastii piastowskiej. Był on wg Galla młodzieńcem, który„tak właściwie i tak rozumnie postępował, tak przestrzegał starego obyczaju przodków, że cały kraj z niezwykłym uczuciem upodobał go sobie”.

Czytaj też:
Zaginiony grunwaldzki gigant

Historycy nie są zgodni, co do roli jaką mu powierzył książę Herman. Cześć uważa, że otrzymał dzielnicę krakowską (Herman zasiadł w Płocku) i tam przebywał. Dwa lata po powrocie zostaje ożeniony z jedną z ruskich księżniczek. Jako że „cały kraj upodobał go sobie” staje się królewicz dla Hermana problemem. Książę ma przecież swojego syna Bolesława i w nim widzi następcę. W kraju są jeszcze ludzie, którzy stali za jego królewskim bratem Śmiałym, a teraz będą stać za Mieszkiem. Ale są też ludzie, którzy króla z Polski wygnali. Ci drudzy są w strachu, że być może syn zacznie się mścić za krzywdę ojca, co było do przewidzenia, bowiem tak nakazywało stare prawo rodowe. W trzy lata od powrotu do Polski, w roku 1089 królewicz Mieszko zostaje otruty. Z wielkim smutkiem pisze to tym Gall Anonim.

Powiadają mianowicie, że jacyś wrogowie z obawy, by krzywdy ojca nie pomścił, trucizną zgładzili tak pięknie zapowiadającego się chłopca; niektórzy zaś z tych, którzy z nim pili, zaledwie uszli niebezpieczeństwu śmierci. Skoro zaś umarł młody Mieszko, cała Polska tak go opłakiwała jak matka śmierć syna - jedynaka. I nie tylko ci, którym był znany, pogrążeni byli w rozpaczy, lecz i tacy, którzy go nigdy nie widzieli, z płaczem postępowali za marami zmarłego. Wieśniacy mianowicie porzucali pługi, pasterze trzody, rzemieślnicy swe zajęcia, robotnicy robotę odkładali z bólu za Mieszkiem. A także chłopcy i dzieweczki, co więcej, słudzy i służebnice czcili pogrzeb Mieszka łzami i łkaniem.

„Jacyś wrogowie” pisał kronikarz. Anonim nie mógł inaczej, choć zapewne wiedział kim oni byli. Przecież spisywał dzieje Polski przebywając na dworze Bolesława Krzywoustego. Pisze Sławomir Leśniewski: „Każdy zarzut skierowany w stronę ludzi związanych z Władysławem Hermanem godził także w jego ludzi. A ojca Bolesława Krzywoustego nie należało atakować i wypominać mu krwi na rękach, gdyż to oznaczałoby podważenie legitymacji jego następcy do rządów nad Polską”. I chyba przez to stwierdzenie „jacyś wrogowie” historycy nie są zgodni kim dokładnie oni byli.

Rys. Stanisław Wyspiański

Jedni uważają, że inicjatorem zabójstwa królewicza był palatyn księcia Władysława Sieciech, który praktycznie rządził krajem przy niedołężnym Hermanie, wykluczając przy tym udział Władysława I. Skoro swojemu synowi i następcy nadał imię brata Bolesława i wezwał do siebie Mieszka z wygnania, zaopiekował się nim, ożenił go, to nie po to aby uśmiercić bratanka. Jednak na wiele stuleci przed powstaniem nauki kryminologii już było wiadomo, że zabójcą zazwyczaj jest ten, komu najbardziej zależy na uśmierceniu ofiary. Dlatego przychylamy się do poglądu Marka Urbańskiego, który krótko i jasno stawia sprawę: „Któż bowiem bardziej mógł sobie życzyć takiego rozwiązania (śmierci Mieszka – przyp. mój) niż Herman – kładło przecież kres istnienia starszej linii dynastii. Dla Sieciecha zaś większą wartość przedstawiał Mieszko żywy – tylko takiego bowiem można było wykorzystać w rozgrywkach politycznych”. Dodajmy tylko, że zaraz po tym smutnym wydarzeniu umiera także jego matka. Czy także przyśpieszono jej śmierć, czy może zabija ją rozpacz po stracie syna, którą okrutnie przeżyła, o czym dowiadujemy się z szczegółami od Galla: „Na koniec biedna matka, gdy w sarkofagu składano szczątki nieodżałowanego chłopca, przez godzinę leżała jakby umarła, bez tchu i bez życia, i dopiero po egzekwiach biskupi ocucili ją wachlarzami i zimną wodą”.

Zastanawiałem się jak zilustrować tę opowieść. Nie znamy przecież wizerunku Mieszka. Poza tym nikt z naszych malarzy historycznych nie stworzył obrazu o tym wydarzeniu, choć ono samo z uwagi na sensacyjność się o to prosiło. Przecież wiele dzieł malarskich gdzie trup się ściele z czasów Piastów powstało. Może podobny był do ojca? Stanisław Wyspiański pisząc dramat „Bolesław Śmiały” jako artysta wszechstronny, zaprojektował także kostiumy do mającego nastąpić wkrótce przedstawienia teatralnego. Jeden z rysunków artysta zatytułował „Królowa Żona/Królów Syn”. To królewicz Mieszko z matką. W końcowych fragmentach tego dramatu król Śmiały krzyczy do „Trumny św. Stanisława”:

Zostaw koronę! Nie dla mnie, dla syna!
Zostaw, bo cała mnie Polska przeklina!!!

Czytaj też:
Zagadka „Stańczyka”. Dlaczego Matejko „pomylił” tak ważną rzecz?

Mistrz Wincenty Kadłubek: „Mieszko, zginął otruty w pierwszym rozkwicie męskości. Tak to cały ród Bolesława poniósł karę za świętego Stanisława, gdyż tak jak żaden dobry uczynek nie pozostaje bez nagrody, tak i żaden zły bez kary”.

Na Mieszku Bolesławicu zakończyła się pierworodna, historyczna linia Piastów. Założył ją pierwszy władca Polski, także Mieszko, a bohater tego szkicu był w niej trzecim tego imienia, a piątym z kolei jej przedstawicielem i ostatnim.

Źródło: Historia DoRzeczy