W naszym kraju także możemy doświadczyć czegoś podobnego, jednak mało kto o tym wie. Od ponad dwudziestu lat małżeństwo pasjonatów historii odbudowuje średniowieczny zamek na Dolnym Śląsku. Mowa o zamku Miecz w Świeciu koło Lubania.
Na straży pogranicza
Zamek Miecz w Świeciu koło Lubania pochodzi prawdopodobnie z początków XIV w. Leży na terenie polskich Łużyc. Dzisiaj to region nieco zapomniany, wciśnięty między Czechy i Niemcy, z dala od komunikacyjnych szlaków i stolicy województwa. Za czasów Bolesława Chrobrego rozpościerał się tu na poły mityczny Zagozd – terra incognita polskiej mediewistyki. Słowiańska kraina, której mieszkańcy jeszcze do XIII w. mieli utrzymywać ścisłe związki z Polską.
W rzeczywistości jednak Mieszko II utracił ten rejon na rzecz Niemców już w roku 1031. Od tego czasu dzielił on losy pogranicza Korony Czeskiej, Łużyc i Śląska.
Zamek został wybudowany prawdopodobnie na początku XIV w. Pierwsze wzmianki o nim, nazywanym wówczas „Castrum Sweta”, pochodzą z roku 1329. Panem na zamku był wówczas Heinrich von Üchtritz. Warownia mogła zostać wzniesiona przez księcia świdnicko-jaworskiego Bernarda Statecznego albo księcia jaworskiego Henryka I dla ochrony pogranicza i szlaku handlowego prowadzącego tamtędy z Lubania do Jeleniej Góry. Był on odnogą tzw. Via Regia – głównego traktu handlowego prowadzącego od wybrzeży Hiszpanii do Kijowa i Moskwy, którego korzenie sięgały jeszcze czasów rzymskich.
Zamek został wzniesiony na wypiętrzonej skale, a u jego podnóży płynęła rzeczka Bruśnik. Jego jądrem jest mająca formę spłaszczonego owalu wieża mieszkalna – donżon, z wewnętrznym dziedzińcem, do której od wschodu i północy dobudowywano pomieszczenia mieszkalne i użytkowe. Całość była otoczona wysokim na kilka metrów murem, który od południa otaczał niewielkie podzamcze. W mur otaczający zamkowy dziedziniec od strony północnej, w XVI w., wbudowana została niewielka basteja artyleryjska. Przylegała też do niego zamkowa kaplica. Od północy dostępu do zamku broniła szeroka fosa. Od południa zaś stroma skarpa na której posadowione były zamkowe mury i płynący u jej stóp strumień, zasilający fosę.
Mały książę
Zamek Sweta, wraz z czterema innymi zamkami w okolicy – Czochą, Rajskiem, Gryfem i zamkiem w Leśnej należał do tzw. Okręgu Kwisy – półautonomicznego obszaru, zlikwidowanego dopiero decyzją Kongresu Wiedeńskiego w 1815 r. W średniowieczu okręg pełnił rolę bufora, służącego piastowskim władcom z księstw świdnicko-jaworskich do ochrony przed niemiecką i czeską ekspansją na swe ziemie. W XIV w. Śląsk był już mocno zniemczony, a miejscowi książęta stopniowo składali hołdy lenne czy to niemieckim, czy czeskim władcom Rzeszy. Jednym z wyjątków był książę Bolko II Mały. Syn Bernarda Statecznego, bratanek Henryka I i zarazem wnuk Władysława Łokietka walczył o niezależność prawie do końca swojego panowania. Jako jedyny też do końca utrzymywał związki z Polską. Bolko wydatnie przyczynił się do klęski krzyżacko-czeskiej wyprawy przeciw Polsce w 1331 r. Krzyżacy nadaremnie czekali na wojska Jana Luksemburskiego pod Kaliszem, a potem sami ruszyli pod Płowce. Czeskie wojska zatrzymały w Niemczy oddziały wysłane tam przez Bolka. Gdyby Czesi połączyli się z Krzyżakami, los Polski prawdopodobnie byłby przesądzony.
Bezdzietny Bolko w obliczu braku zainteresowania Śląskiem przez Kazimierza Wielkiego, zaczął się zbliżać do Luksemburgów. Jego księstwo świdnicko-jaworskie dostało się Koronie Czeskiej w 1392 r. po śmierci wdowy po nim, Agnieszki Habsburskiej. Władztwo rozciągało się wtedy od Brzegu i Ziębic na Wschodzie, prawie po Głogów na północy. Bolko, który zaczynał od panowania w niewielkim księstwie świdnickim, osiągnął to nie tylko układami i walką w przemyślanych sojuszach, ale i wykupami zastawianych przez bardziej rozrzutnych śląskich książąt ziem. Pieniądze na te transakcje pochodziły z rozwiniętej gospodarki i handlu, o które książę bardzo dbał. W 1345 r. wyjednał on u Kazimierza Wielkiego przywilej bezpośredniego handlu z Rusią Halicką dla kupców z księstwa. W 1366 r. zezwolił na budowę "głębokich sztolni" w Wałbrzychu. Złoto wydobywano już wcześniej metodą odkrywkową i płucząc piaski rzeczne w okolicach Lwówka Śląskiego i Złotoryi. W Złotym Stoku były jego kopalnie.
Bolko, aby być bardziej niezależnym, kazał nawet bić własną monetę – złotego florena. Bogactwo księstwa umożliwiało budowę i utrzymanie wielu zamków. Książę rozbudował m.in. do obecnego kształtu kamiennej warowni były zameczek myśliwski na Górze Chojnik. Załogi zamków zapewniały porządek na śląskich drogach, niezbędny dla prowadzenia handlu. Na ich murach kilkukrotnie łamali sobie zęby Czesi. Zamek Świecie odgrywał w tym systemie ważną rolę, strzegąc zachodnich granic księstwa jaworskiego, które w 1346 r., po śmierci Henryka I, przypadło Bolkowi II. Stał się on wówczas księciem świdnicko-jaworskim.
Skarby i szyfry
Świecie, podobnie jak reszta wschodnich Łużyc, zostało wówczas włączone do Czech i stało się siedzibą prywatną rodów rycerskich. Zamek został "sprywatyzowany" przez von Üchtritzów, których siedzibą stał się w 1385 r. W 1527 r. w Wielkanoc zamek spłonął, wraz z archiwum rodu, młynem i karczmą. Dziedziczka Katherine von Üchtritz i jej dzieci ledwo uszli wtedy z życiem. Po kilku latach zamek został odbudowany w stylu renesansowym. W czasie wojny trzydziestoletniej przygotowywano go do obrony, rozbudowując zamkowe fortyfikacje.
W 1638 r. Üchtritzowie opuścili Świecie. Potem przechodziło ono z rąk do rąk kolejnych właścicieli. Kolejny pożar strawił zamek w pierwszej połowie XVIII w. Przy jego odbudowie we wschodniej części wybudowano wówczas barokowy pałac. Stan budowli jednak ciągle się pogarszał i została ona opuszczona około 1760 r. Po trzecim pożarze spowodowanym uderzeniem pioruna w 1827 r. zamek zmienił się w częściową ruinę, chociaż w jego części zaczęła funkcjonować gospoda. Na początku XX w. zamek kupił Ernst Gütschow, magnat tytoniowy i kolekcjoner dzieł sztuki z Drezna. Planował on odrestaurować zamek, podobnie jak zrobił z nieodległą Czochą, która również stała się jego własnością. Czocha stała się perełką wśród dolnośląskich zamków, przybierając kształty średniowieczno-romantycznego zamku duchów. Podczas drugiej wojny światowej miała tam działać słynna maszyna deszyfrująca "Ryba – Miecz", opisana przez Bogusława Wołoszańskiego w książce "Tajemnica twierdzy szyfrów". Miała się po nią wyprawić grupa komandosów z US Army, której Shermany były ponoć widziane w kwietniu 1945 r. w Świeradowie-Zdroju.
Na zamku przechowywane były cenne skarby, w tym insygnia koronacyjne Romanowów. Zniknęły one w tajemniczych okolicznościach w 1946 r. Jedna z hipotez mówi, że zostały one wywiezione przez burmistrza Leśnej, Kazimierza Lecha, we współpracy z Krystyną von Saurma, zamkową bibliotekarką, która odkryła tajny schowek w warowni. Odtąd po nich i innych skarbach miał zaginąć wszelki słuch. Notabene, przy rekonstrukcji Czocha, wykorzystano liczne elementy kamieniarskie ze Świecia, którego plany odbudowy ostatecznie Gütschow porzucił. W okresie międzywojennym z jego inicjatywy powstały tam gospoda i schronisko młodzieżowe. Po drugiej wojnie światowej, w ocalałych budynkach, urządzono mieszkania dla pracowników miejscowego PGRu. W latach 60. XX w. zostały one opuszczone w związku z pogarszającym stanem technicznym budynku, wielokrotnie przebudowywanym przez mieszkańców przy użyciu niewyrafinowanych technik i materiałów. Od tego czasu zamek popadał w coraz większą ruinę. Większość zniszczeń nastąpiła jednak po jego opuszczeniu przez ostatnich mieszkańców. Zarówno w sposób naturalny, jak i z powodu szabru.
Powolna, ale wierna rekonstrukcja
W 2002 r. zamek został kupiony od Gminy Leśna przez prywatnych właścicieli. Szczęśliwie było to małżeństwo archeolożki i historyka sztuki, państwa Żanety i Damiana Ganuszewiczów, którzy postanowili odrestaurować zabytek. Od tego czasu warowania stopniowo, chociaż powoli dochodzi do siebie.
Pierwsze piętnaście lat zajęły prace badawcze i wykopaliskowe, z czego cały rok samo odgruzowywanie dziedzińca i innych pomieszczeń, na kilka metrów w głąb – do poziomu sprzed kilkuset lat. Potem zaczęło się zabezpieczanie ścian przed zawaleniem i w końcu odbudowa. Właściciele za priorytet postawili sobie wierność technikom wykonawczym z epoki. Najstarsza część zamku zachowała się w oryginalnym stanie w ok. 80 proc., co podkreślają właściciele.
Restauracja budowli odbywa się z zachowaniem metod stosowanych w średniowieczu, łącznie z wykonywaniem zapraw wapienno-trasowych i ręcznym sztukowaniem brakujących elementów kamieniarskich. Część elementów z epoki zakupiono na aukcjach i wyprzedażach, część pozyskano z prac rozbiórkowych. Równolegle z pracami budowlanymi trwają badania archeologiczne. Do tej pory udało się wzmocnić skarpy i konstrukcję murów, zapobiegając ich dalszemu niszczeniu, dobudować wieżę nad dawną kaplicą zamkową i odtworzyć mury gospody. Właściciele w najbliższym czasie planują jej ponowne otwarcie. Zamek jest dostępny dla turystów. Znajduje się tuż przy drodze z Lubania do Pobiednej. Zaledwie 10 kilometrów od tłumnie odwiedzanego Zamku Czocha i Świeradowa-Zdroju. Warto zajrzeć i tutaj, i wysłuchać opowieści o historii i rekonstrukcji zamku, opowiadanej przez właścicieli. Czasem uda się nawet na żywo podpatrzeć ich przy pracy.
Czytaj też:
Z polską historią w tle. Pięć wyjątkowych słowackich zamkówCzytaj też:
Zamek Świny. Malownicze ruiny w końcu odnowioneCzytaj też:
Trwałe ruiny. Najpiękniejsze zrujnowane zamki w Polsce
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.