M16 – narodziny legendy

M16 – narodziny legendy

Dodano: 
Amerykański żołnierz z karabinem M16A1 wyposażonym w celownik do walki nocą, 1972 rok.
Amerykański żołnierz z karabinem M16A1 wyposażonym w celownik do walki nocą, 1972 rok. Źródło: Wikimedia Commons / Defenseimagery.mil, VIRIN DA-ST-84-04991
Zanim amerykański karabin M16 trafił na karty historii, projekt stworzony przez rusznikarskiego wizjonera E.M. Stonera przebył burzliwą drogę.

Michał Mackiewicz,
pracownik naukowy Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Wszystko zaczęło się w 1954 r., kiedy Eugene Morrison Stoner został szefem inżynierów w zakładach ArmaLite, wchodzących w skład korporacji Fairchild Engine & Airplane. Prowadzono tutaj badania nad bronią strzelecką, opracowując wiele superlekkich karabinów i wykorzystując do ich budowy aluminium lotnicze i włókna szklane. W połowie lat 50. ruszył projekt AR-10. Od razu rzucały się w oczy liniowy układ karabinu (kolba i lufa w jednej osi) wpływający na lepszą stabilność broni oraz użyte materiały: komora zamkowa z aluminium, kolba, chwyt i łoże z utwardzonego włókna. AR-10 działał na zasadzie odprowadzania gazów prochowych, które poprzez cienki przewód gazowy parły bezpośrednio na suwadło. Zamek ryglowany był poprzez obrót. Karabin dostosowany do amunicji 7,62 mm NATO i zasilany z 20-nabojowego magazynka ważył zaledwie 3 kg i wyglądał nieco futurystycznie, niczym niemiecki MP 38 niemal 20 lat wcześniej… Armia amerykańska nie była nim z początku zainteresowana.

Tymczasem od 1948 r. działało cywilne biuro badawcze (Operations Research Office) mające siedzibę na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Baltimore. Zajmowało się m.in. kwestią ran postrzałowych i efektywności broni. Analiza wykazała, że większość postrzałów jest przypadkowa, tzn. nie pochodzi od ognia celowanego, wobec czego wyposażanie żołnierzy w dalekonośne i celne karabiny nie ma większego sensu, tym bardziej że wymiana ognia odbywa się zazwyczaj na dystansie nieprzekraczającym 300 m. Wniosek był jeden – żołnierzom trzeba dać do ręki lekką, kompaktową broń umożliwiającą prowadzenie gęstego, ale celnego i stabilnego ognia na dystansie do kilkuset metrów. Było to możliwe tylko w przypadku naboju o mocy mniejszej niż karabinowy. I takiej właśnie broni, dostosowanej do amunicji pośredniej kal. 5,56 mm, zażyczyła sobie w 1957 r. US Army (na razie tylko do testów). Oczekiwano lekkiego karabinka (waga do 2,5 kg) mającego przełącznik rodzaju ognia, 20-nabojowy magazynek, skutecznego na dystansie do 500 m. W szranki stanęły zakłady Winchestera oraz ArmaLite z AR-15, który był po prostu przeprojektowanym AR-10 dostosowanym do amunicji 5,56 mm.

Czytaj też:
„Wyzwoliciel” podpala III Rzeszę. Ten bombowiec znokautował Niemców

Testy przeprowadzone w 1957 r. wykazały, że AR-15 jest bronią perspektywiczną – lekką, poręczną, zachowującą się stabilnie przy ogniu seryjnym i umożliwiającą żołnierzowi zabranie większego zapasu amunicji aniżeli w przypadku karabinów dostosowanych do standardowej amunicji karabinowej. Wciąż jednak pozostawał konstrukcją pionierską, niedopracowaną i wojskowi decydenci odnosili się do niego nieufnie. Tym bardziej że właśnie przyjęto do uzbrojenia następcę słynnego Garanda M1 – karabin samopowtarzalny M14 kal. 7,62 mm. Te niepowodzenia zniechęciły ArmaLite i firma zdecydowała się podpisać umowę licencyjną z zakładami Colta. Decyzja ta niewątpliwie przysłużyła się karabinowi. Skuteczna akcja marketingowa legendarnego koncernu z Hartford zwiększyła zainteresowanie projektem. Siły powietrzne USA chętnie widziały AR-15 jako broń oddziałów zabezpieczających bazy lotnicze. Spodobała się też siłom specjalnym (testowano ją m.in. w Navy SEALs). Niemniej przyszłość karabinu Stonera wciąż pozostawała wielką niewiadomą.

W tej sytuacji w 1961 r. koncern Fairchild Engine & Airplane sprzedał ostatecznie prawa licencyjne i patentowe do AR-15 zakładom Colta. W tym samym roku, za pośrednictwem amerykańskich doradców wojskowych, karabiny AR-15 trafiły do Wietnamu i zostały przetestowane w warunkach bojowych przez żołnierzy armii południowowietnamskiej. Chrzest bojowy wypadł doskonale. Wkrótce siły powietrzne USA, które jako pierwsze złożyły zamówienie na większą partię karabinów Stonera, przyjęły go oficjalnie pod oznaczeniem M16. I choć karabin czekała jeszcze długa i wyboista droga znaczona licznymi modyfikacjami, narodziny legendy stały się faktem.

Artykuł został opublikowany w 1/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.