Beczka prochu u granic Polski. Zakarpacie w dwudziestoleciu międzywojennym
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Beczka prochu u granic Polski. Zakarpacie w dwudziestoleciu międzywojennym

Dodano: 
Rys. Krzysztof Wyrzykowski
Rys. Krzysztof Wyrzykowski 
W międzywojniu mało u nas znane Zakarpacie stało się miejscem wielkiej europejskiej polityki. Ten fascynujący temat podejmuje autor książki „Ukraiński Piemont”.

Zakarpacie przypadło Czechosłowacji w 1918 r. na zasadzie przypadku. Po klęsce Królestwa Węgier w I wojnie światowej Słowacja zerwała z Budapesztem i zaakceptowała propozycję Czechów stworzenia nowego, wspólnego państwa. Rumunia z kolei zabrała przegranym Madziarom Siedmiogród i podlegającą Austrii Bukowinę.

W rezultacie od Węgier odcięte zostało Zakarpacie – najdalej wysunięty na północ fragment ziem dawnej Korony św. Stefana, należący do Węgrów nieprzerwanie od ponad tysiąca lat. Kraina o ludności mało świadomej etnicznie i słabych elitach. Z gospodarką rolniczą i leśną, zacofaną i niemal całkowicie pozbawioną przemysłu.

Czechosłowacki przywódca Tomasz Masaryk uznał, że stworzone przez niego nowe państwo musi zagarnąć te ziemie z racji strategicznych. Chodziło o wspólną granicę z Rumunią – jednym z państw aliansu antywęgierskiego, które wzbogaciło się terytorialnie na traktacie z Trianon. Czesi nie chcieli, by ziemie te były węgierską enklawą i pragnęli aneksji Zakarpacia z przyczyn ideologicznych – zacofany kraj miał być beneficjentem misji cywilizacyjnej państwa czechosłowackiego. Dopóki trwała wojna domowa w Rosji, dopóty czeskie elity sympatyzujące z białymi deklarowały, że ziemie te biorą w depozyt dla przyszłego państwa rosyjskiego. Formalną podstawą do zaboru ziem była umowa Masaryka z przedstawicielami emigracji Rusinów zakarpackich w USA, którzy w zamian za obietnicę autonomii zaakceptowali akces do przyszłej Czechosłowacji.

Czesi, obejmując nowe ziemie, nie bardzo zdawali sobie sprawę ze skłócenia politycznego Rusinów ani skali zapóźnień cywilizacyjnych tej górskiej krainy.nAutorzy piszą: „Propaganda węgierska czyniła [...] wiele w latach wojny, niemal zaklinała rzeczywistość, aby dowieść, iż wbrew bliskości językowo-kulturowej słowiańscy autochtoni niewiele mają wspólnego z Rosjanami czy nieodległymi nawet Ukraińcami”.

Po zajęciu tych terenów przez Czechów, w styczniu 1919 r., wszystkie tłumione aspiracje słowiańskie wyszły na jaw. Tyle że ku strapieniu Czechów autochtoni podzieleni byli na trzy opcje – moskalofilską uznającą się za odłam narodu rosyjskiego, opcję ukraińską w stylu galicyjskim i wreszcie najsłabszą opcję rusnacką, uznającą tutejszą ludność za osobny naród.

Rys. Jacek Gramburg

Przeprowadzony w 1921 r. spis ludności wykazał, że na Zakarpaciu żyje 604 tys. ludzi, z czego 61,23 proc. stanowili autochtoniczni Rusini, Węgrów było 17,15 proc., Żydów zaś 13,19 proc. Innych (głównie Niemców i Rumunów) było 4,79 proc., a Czesi i Słowacy stanowili 3,62 proc. – byli to głównie urzędnicy, wojsko i żandarmeria.

Główną zadrą w stosunkach między rządem w Pradze a lokalną ludnością będzie kwestia autonomii. Jej obietnica złożona była w tzw. małym traktacie wersalskim z 28 czerwca 1919 r., w traktacie pokojowym z Austrią podpisanym w Saint-Germain 10 września 1919 r. i w konstytucji czechosłowackiej z 29 lutego 1920 r.

W ciągu kolejnych lat rozpoczną się też spory o niedostateczny udział miejscowych w obsadzie kadry administracyjnej. Urzędy obsadzane były Czechami i Słowakami, gdyż lokalnej inteligencji było niewiele.nA jednocześnie władze czechosłowackie dbały o to, by administracji nie obejmowali „haliczanie”, czyli Ukraińcy ze struktur zlikwidowanej przez Polskę w 1919 r. Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Obecność aktywistów i byłych wojskowych ZURL (np. Hnata Stefaniwa, byłego dowódcy walk o Lwów w 1918 r.) w życiu Zakarpacia spędzała sen z powiek władzom polskim, które bały się uczynienia z tej „Ersatz-Ukrainy” bazy do ataków na władze polskie w Małopolsce Wschodniej.

Pierwszym gubernatorem prowincji został działacz rusiński z USA Hryhorij Żatkowycz, ale dano mu w roli „anioła stróża” doświadczonego czeskiego urzędnika, Jana Brejcę. Taka gra nie mogła się skończyć dobrze i w kwietniu 1921 r. Żatkowycz z hukiem podał się do dymisji, wyjechał do USA i tam ogłosił: „Czesi nas oszukali”.

Po tym skandalu urzędnicy z Pragi nauczyli się rządzić w bardziej subtelny sposób. Balansowali między moskalofilami, Ukraińcami a Rusinami. Dość silni byli miejscowi komuniści, którzy w myśl linii WPK(b) z lat 20. forsowali określenie „Ukrainiec” zamiast „Rusin”. W 1926 r. weszła w życie ustawa o języku państwowym, która na tych terenach wprowadzała do szkół język rosyjski, formalnie zrównany z ukraińskim, ale faworyzująca rosyjski. Irytacje wywoływali u miejscowych czescy urzędnicy czujący się tu nosicielami cywilizacji. Czesi budowali też jednak nowoczesne modernistyczne gmachy w centrum Użhorodu, Mukaczewa i Chustu.

Czytaj też:
Tajny zabójca, który zamordował Banderę

Kryzys przełomu lat 20. i 30. zaostrzył konflikty, ale od 1935 r. polepszająca się koniunktura odbudowała poczucie optymizmu gospodarczego. Wtedy powróciła z mocą kwestia orientacji narodowej. W wyścigu o ukształtowanie narodowej identyfikacji zaczęli przewodzić Ukraińcy, którzy marzyli o Zakarpaciu jako o „ukraińskim Piemoncie”.

Zwolennicy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) coraz częściej przypominają czechosłowackim urzędnikom, że są tu tylko czasowymi gośćmi. Jak piszą autorzy książki, „spektakularnym sygnałem dojrzewania ukraińskich ambicji i polaryzacji stanowisk stał się zamach działacza OUN Fedora Tarinca na przedstawiciela rusofilskiego kierunku, autora podręczników szkolnych, Eugeniusz Sabowa, dokonany 1 czerwca 1930 r”..

W miarę upływu kolejnych lat język nacjonalistów się zaostrza. Na wiecu ukraińskiej organizacji oświatowej Proswyta w 1937 r. działacz OUN Stefan Rosocha głosił: „Dotąd walczyliśmy o autonomię Zakarpacia, ale teraz od Czech nie chcemy już autonomii. Chcemy samoistnego, wielkiego ukraińskiego państwa, za które będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi”. Ukraińcy zakarpaccy brali przykład z ruchu Hlinki na Słowacji, który od wiosny 1938 r. przybiera ultymatywny ton wobec władz w Pradze.

29 maja 1938 r. dochodzi do połączenia dwóch ukraińskich rad politycznych CRRN i RCRN w jedną Ukraińską Radę Narodową. Wystarczyło poczekać, aż państwo Masaryka, który zmarł rok wcześniej, zacznie przeżywać ostry kryzys.

Republika się pruje

Ten wymarzony przez narodowców ukraińskich moment działania nadszedł wraz z kryzysem monachijskim we wrześniu 1938 r. Upadek prezydenta Edwarda Beneša i oddanie Hitlerowi pogranicza zamieszkanego przez Niemców było sygnałem, że władza Pragi słabnie.

Niemcy zainteresowani dolewaniem oliwy od ognia dają do zrozumienia Ukraińcom, że mogą w staraniach o autonomię liczyć na ukryte wsparcie Berlina. W notatce Auswärtiges Amt na temat linii Hitlera pisano: „Co się tyczy Rusi karpackiej, to Führer uważa za pożyteczne, by Niemcy nie mieszały się do kwestii […] która pozostawiona sama sobie rozwinie się na pewno we właściwym kierunku”.

Osłabiona zaborem Sudetów Czechosłowacja godzi się na powstanie rządu autonomicznego na czele z Andrejem Bródym, politykiem stosunkowo przewidywalnym. Brody i dwóch członków gabinetu autonomii – ks. Augustyn Wołoszyn i Edmund Baczynski – zostają członkami rządu w Pradze.

Augustyn Wołoszyn

Cieniem na ambicje Ukraińców kładą się jednak coraz wyraźniejsze ambicje Węgier, by wobec kryzysu Czechosłowacji odzyskać Zakarpacie jako „prawowitą część Korony św. Stefana”. Węgrom w destabilizacji tych ziem pomaga polski wywiad poprzez akcję dywersyjną „Łom”. Polscy dywersanci przekraczają polską granicę i dokonują licznych aktów sabotażu. Chodzi o wzmocnienie wrażenia, że Czesi nie panują nad swymi wschodnimi kresami, a anarchię może ukrócić tylko wkroczenie armii węgierskiej. Niemcy jednak już częściowo zmieniają front.

O ile na konferencji w Monachium zlekceważono węgierskie i polskie roszczenia terytorialne wobec Czechosłowacji, o tyle teraz Berlin staje po stronie Budapesztu. Pojawia się idea arbitrażu wiedeńskiego, który jest dalszym ciągiem przykrawania państwa czechosłowackiego. Niemcy i Włosi nakazują Czechom i Słowakom oddać Madziarom południowy pas ziem przygranicznych z Koszycami i Lucenčem w części słowackiej granicy, a na Zakarpaciu ziem południowych tej krainy z utratą Użhorodu, Mukaczewa i Berehowa. Dla mieszkańców Zakarpacia to gorzka pigułka – autonomia traci trzy najważniejsze miasta. Na pozostałych terenach nacjonaliści spod znaku OUN zaczynają wcielać w życie plan stworzenia „ukraińskiego Piemontu”.

Rozbuchane nadzieje

Rząd w Chuście – bo to miasto po utracie Użhorodu zostaje stolicą autonomii – coraz częściej zaczyna po prostu ignorować słabnący rząd II republiki w Pradze. Wydarzania toczą się coraz szybciej. Jak piszą autorzy książki: „Ukraińcy, bardziej dynamiczni, mający intelektualne wsparcie ze strony emigracji na terenie II Republiki oraz diaspory zza oceanu, wyeliminowali faktycznie bądź zmusili do uległości rusofilskich czy słabszych rusnackich rywali”.

Wskutek podrzuconych Czechom przez Ukraińców dokumentów na temat współpracy Andreja Bródego z Węgrami – premier rządu autonomicznego zostaje aresztowany. Niemcy, traktujący Czechosłowację jak wasala, narzucają nowego premiera autonomii ks. Augustyna Wołoszyna. Czesi przystają na to, łudząc się, że Wołoszyn jest lepszy od aktywistów OUN. To jednak tylko złudzenie. Ukraińscy nacjonaliści rządzą we wszystkich strategicznych punktach. Zakładają Sicz Karpacką jako niepodległościowe siły zbrojne nowego quasi-państwa. „Siczowcy” wszczynają incydenty z czechosłowackimi wojskiem i żandarmerią, napadając na posterunki i rabując broń. Zaczynają się pogróżki wobec czeskich urzędników, by wrócili do siebie „po dobremu”.

Przegrani rusofile spychani na margines protestują przeciwko rządowi w Pradze, ale ten jest bezradny. Rząd Wołoszyna wprowadza rządy twardej ręki. Już 27 października 1938 r. rozwiązuje 14 legalnych dotąd partii – komunistów, stronnictwa węgierskie i rusofilskie. Mający jednak wsparcie Berlina miejscowi Niemcy mogą działać w Deutsche Partei.

Czytaj też:
Götz Aly: Wszyscy Niemcy wzbogacili się na Holokauście

Monopartią narodowej jedności zostaje UNO – Ukraińskie Zjednoczenie Narodowe, które nie kryje ambicji stworzenia na bazie Zakarpacia Wielkiej Ukrainy z polskiej Małopolski Wschodniej, a w drugim etapie aneksji rumuńskiej Bukowiny. Każdy, kogo UNO uzna za wroga państwa, ląduje w Rachovie pod górą Dumeń, gdzie powstaje obóz koncentracyjny dla nieprawomyślnych.

Panami ulic stają się „siczowcy”, których mundury nawiązują do umundurowania Strzelców Siczowych z lat 1914–1919. Rozpoczyna się nowy proces – miejscowych Ukraińców zaczynają wypychać ze stanowisk kombatanci ZURL z Galicji. Nie ukrywają, że skoro zaczyna powstawać państwo ukraińskie, to ważne stanowiska powinni objąć najpewniejsi działacze, najlepiej z OUN.

Ta próba stworzenia „ukraińskiego Piemontu” kończy się 14 marca 1939 r. Niemcy porzucają Ukraińców i równolegle ze swoją aneksją Czech i Moraw oraz utworzeniem Słowacji dają Budapesztowi zielone światło do zajęcia Zakarpacia. Ukraińcy, dysponujący jedynie ok. 12 tys. członków Siczy Karpackiej, walczą jak mogą z aneksją, ale nie mają szans z 50-tysięcznym zgrupowaniem armii węgierskiej. Przed wejściem Węgrów Wołoszyn proklamuje 14 marca w Chuście powstanie niepodległego państwa o nazwie Karpacka Ukraina. To państwo nie przetrwało 48 godzin.

Ksiądz Wołoszyn zbiegł do Rumunii. Siczowców, którzy uciekli za rumuńską granicę, wyłapano i wydano Węgrom na rozstrzelanie. Szkoda, że autorzy nie wgłębiają się dokładniej w kwestie oskarżeń dzisiejszych historyków ukraińskich, którzy zarzucają także polskiemu wojsku rozstrzeliwanie pojmanych przez Węgrów bojowników Siczy z terenów II RP. Niedawno na karpackiej Przełęczy Wereckiej odsłonięto nawet pomnik ku czci takich ofiar. Zarzut ten będzie pojawiać się jeszcze nieraz w debatach polsko-ukraińskich.

Niezależnie od jej paru słabości książkę Michała Jarneckiego i Piotra Kołakowskiego należy przyjąć z zainteresowaniem. Polacy zbyt mało wiedzą o tym zakątku Ukrainy, z którą dzieli nas południowa granica. Zakarpacie nie stało się ostatecznie „ukraińskim Piemontem”, choć w mitologii niepodległościowej naszych południowo-wschodnich sąsiadów wydarzenia marca 1939 r. mają swoje ważne miejsce. Pora, abyśmy i my poznali ten epizod historii Ukrainy.

Michał Jarnecki, Piotr Kołakowski, „Ukraiński Piemont – Ruś Zakarpacka w okresie autonomii 1938–1939”, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2017

Artykuł został opublikowany w 11/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.