Kulisy mordu na Ludwiku XVI. Jedną deklaracją mógł ocalić swoje życie
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Kulisy mordu na Ludwiku XVI. Jedną deklaracją mógł ocalić swoje życie

Dodano: 
Egzekucja Ludwika XVI – miedzioryt z 1793 r.
Egzekucja Ludwika XVI – miedzioryt z 1793 r. Źródło: Wikimedia Commons
Ludwik XVI został ścięty na gilotynie. Do końca bronił monarchii i religii katolickiej.

Dwieście dwadzieścia sześć lat po zgilotynowaniu na rozkaz rewolucjonistów francuskich Ludwik XVI ma we Francji wielu wyznawców, którzy składają wnioski o beatyfikację władcy. Czy król Francji był jedną z pierwszych ofiar ideologów obiecujących powszechne szczęście w świecie bez Boga? Republikanie wolą przedstawiać go jako groteskowego epigona monarchii słusznie zmiażdżonego przez koło historii. A jednak jego wystąpienie w obronie prawdziwej wiary i jego późniejszy proces pokazowy przywodzą na myśl skojarzenia z epoką komunizmu.

Większość życia Ludwika XVI, który wstąpił na tron w 1774 r., upłynęła pod rządami nieróżniącymi się specjalnie od jego poprzedników na tronie królestwa Francji. Ludwika być może wyróżniała tylko niechęć do osobistego brania udziału w bitwach. Powszechnie znany był jako człowiek o stosunkowo słabej woli, przywykły do luksusów, błahostek i przyjemności. Wiadomo, że władca uczestniczył w rytuałach masońskich, nie postrzegając ich jako coś więcej niż jeszcze jedna atrakcja towarzyska. Sytuacja Ludwika zmieniła się gwałtownie po wybuchu rewolucji francuskiej i szturmie na Bastylię.

Ludwik XVI na portrecie z 1788 roku. Autor obrazu:  Antoine-François Callet

Mało kto jednak pamięta, że przez trzy lata monarchia współistniała z parlamentem i rewolucją. Potwierdzała ten swoisty hybrydalny stan pierwsza konstytucja rewolucyjnej Francji, uchwalona 3 września 1791 r. Ludwik XVI podpisał akt konstytucji 13 września 1791 r., akceptując jednocześnie preambułę do tej ustawy zasadniczej, którą była Deklaracja praw człowieka i obywatela. Świadczy to o tym, że król nie był obsesyjnym przeciwnikiem monarchii, tylko wierzył, że z czasem rewolucyjny zapał ostygnie i da się włączyć reformy społeczne w ramy monarchii konstytucyjnej.

W jednej tylko kwestii – dotyczącej jego sumienia – król długo nie chciał ustąpić. Chodziło o uchwaloną w 1790 r. Konstytucję cywilną kleru, która podporządkowała księży państwu i faktycznie wprowadzała schizmę Kościoła we Francji, oddzielającą go od Stolicy Apostolskiej. Na króla wywierano wiele nacisków, niekiedy włączając w to duchownych, którzy sprzeniewierzyli się swojemu powołaniu, i wreszcie 26 grudnia 1790 r. Ludwik skapitulował i podpisał dokument. Cztery miesiące miesiące później – 10 marca 1791 r. – papież Pius VI wydał pismo potępiające Konstytucję cywilną kleru.

Jak pisze historyk Grzegorz Kucharczyk: „Wiele świadczy o tym, że pogwałcenie przez rewolucjonistów królewskiego sumienia było tym, co ostatecznie skłoniło Ludwika XVI do podjęcia wraz z całą rodziną 21 czerwca 1791 próby ucieczki z Paryża. W manifeście pozostawionym w Tuileries król wyznał swoim poddanym, że nie mógł pogodzić się ze zmuszaniem go do czynienia zamachów na Kościół i religię katolicką. Króla prześladował pech, został rozpoznany w jednej z karczm przed granicą i siłą sprowadzono go z powrotem do stolicy Francji. We wrześniu 1792 r. kolejna rewolucyjna fala zlikwidowała monarchię. Szybko do głosu doszli radykałowie, którzy wskazywali, że republika musi w sposób symboliczny zakończyć monarchię poprzez osądzenie i skazanie władcy. Pod wpływem tych opinii 3 grudnia 1792 r. konwent ogłosił, że Ludwik XVI będzie sądzony za „zbrodnie przeciwko narodowi”. Król Francji, jego żona Maria Antonina i maleńki synek Ludwik zostali osadzeni w twierdzy Temple w Paryżu.

Czytaj też:
Pierwsze w historii ludobójstwo. Najczarniejsza karta rewolucji francuskiej

W duchu Kafki

26 grudnia 1792 r. rozpoczął się proces, w którym Republika Francuska oskarżała swego byłego władcę Francji o spiskowanie z sąsiednimi mocarstwami na rzecz zmiażdżenia nowego państwa. Ton nastrojom w konwencie nadawał wówczas jeden z przywódców jakobinów – Louis de Saint-Just. W czasie jednego z posiedzeń konwentu mówił: „Ten człowiek musi królować lub umrzeć. Nie można królować niewinnie, oszustwo tego jest nazbyt wyraźne. To jest barbarzyńca. Traktujmy go jak obcego jeńca wojennego”.

Procesy króla, które odbywały się w budynku konwentu, pod pewnymi względami były zapowiedzią późniejszych seansów hańby, jakie urządzano podczas sądów nad wrogami ludu w czasie chińskiej rewolucji kulturalnej. Wpuszczany na rozprawy „lud”, czyli bojówki sankiulockie, zachęcał przybyłych z ciekawości zwykłych paryżan do zbiorowego demonstrowania nienawiści wobec byłego władcy. Przywódcy radykałów zadbali też, by „przedstawiciele ludu” obserwowali posiedzenie konwentu, na którym głosowano nad karą śmierci dla Ludwika. Od godz. 20 w dniu 16 stycznia 1793 r. do godz. 20 w dniu 17 stycznia trwała procedura głosowania nad rodzajem kary. Wtedy to jednym głosem zadecydowano o zgilotynowaniu władcy. Potem legenda będzie głosić, że tym przesądzającym głosem była opinia Filipa księcia Orleanu, który z racji oskarżeń o rodzinne koneksje z Ludwikiem chciał wykazać się wyjątkową pryncypialnością.

Artykuł został opublikowany w 8/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.