Trzeba przyznać, że mamy lekkiego sejsmicznego pecha. Niedawno zatrzęsła się trochę ziemia w naszych podkarpackich miejscowościach, co wywołało spore zaniepokojenie mieszkańców. Ale przyczyna, czyli epicentrum wstrząsów, zlokalizowana była na sąsiedniej Słowacji. Poprzednio, prawie 20 lat temu, sporo szkód wyrządziło nam inne trzęsienie ziemi u innego naszego sąsiada, trzęsienie nazwane kaliningradzkim. Zapiski historyczne dowodzą, że takie „importowane” potrząsanie to wcale nierzadkie przypadki, ale przecież i nasze terytorium, czy raczej jego podłoże, potrafi generować znaczące zdarzenia sejsmiczne.
Tym razem (wieczorem 9 października) epicentrum trzęsienia ziemi znajdowało się na wschodniej Słowacji, ok. 20 km na północny zachód od Humenné, miasta powiatowego w kraju preszowskim, a więc w odległości ok. 50 km od polskiej granicy. Magnituda zarejestrowanego trzęsienia wynosiła 5 w dziewięciostopniowej skali Richtera, zatem, jak na region Karpat, było to stosunkowo silne trzęsienie. Na Słowacji kilkanaście budynków trzeba było wyłączyć z eksploatacji. Doszło do uszkodzenia sieci gazowniczej, wodociągowej i ciepłowniczej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.