Wybuch Powstania Warszawskiego zmusił Niemców do przerzucenia do polskiej stolicy jednostek wojskowych i policyjnych, których zadaniem miało być szybkie stłumienie zrywu. Już 3 sierpnia 1944 r. SS-Reichsführer Heinrich Himmler powołał SS-Gruppenführera Heinza Reinefartha na stanowisko dowódcy mających ruszyć do Warszawy oddziałów pacyfikacyjnych. Reinefarth pełnił wówczas funkcję wyższego dowódcy SS i policji w Warthegau (Kraj Warty). Nie do końca wiadomo, co zadecydowało o tej nominacji, gdyż nie posiadał on żadnego doświadczenia w kierowaniu walkami w mieście. Rano 4 sierpnia 1944 r. Reinefarth stanął przed dowódcą 9. Armii gen. Nicolausem von Vormannem w jego pruszkowskiej kwaterze. Jednocześnie do Warszawy zaczęło docierać 16 kompanii wojska i policji – 45 oficerów oraz 2695 żołnierzy i policjantów. W ich składzie znajdowały się dwa wywodzące się z Schutzpolizei późniejsze niesławne „mord-bataliony” nazwane od nazwisk dowódców Batalionem Policyjnym Burkhardt (ppłk Max Burkhardt) i Batalionem Policyjnym Peterburs (mjr Friedrich Peterburs, zastąpiony został po kilku dniach na skutek załamania nerwowego po dokonanych przez oddział mordach przez mjr. Gerharda Sarnowa). Bataliony wsparte były przez kilka kompanii Gendarmerie Einsatzkommando Walter.
Jednostki policyjne
To właśnie głównie jednostki Orpo (policji) złożone z Niemców, Austriaków i volksdeutschów w tzw. czarną sobotę 5 sierpnia rozpoczęły masową rzeź mieszkańców Woli. Masakr dokonywano w dużych obiektach, m.in. w znajdujących się przy ul. Wolskiej 55 budynkach przedwojennej Fabryki Silników i Armatur, Państwowych Zakładów Inżynierii oraz Zakładów Mechanicznych „Ursus”, a także na terenie zajezdni tramwajowej przy ul. Wolskiej 2. To właśnie tam dopełnił się tragiczny los olbrzymiej liczby polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. Ofiarami egzekucji padali także cywile napotkani przez atakujące pozycje powstańcze oddziały szturmowe. Nie jest jasne, jakie rozkazy otrzymały jednostki niemieckie podczas porannej narady, która odbyła się 5 sierpnia w sztabie Kampfgruppe Reinefarth. Biorąc pod uwagę późniejsze zachowanie żołnierzy niemieckich, można sądzić, że co najmniej nakazano im postępować wobec wszystkich napotkanych Polaków – czy to powstańców, czy cywilów – w sposób bezwzględny, co w praktyce oznaczało, że wszystkich bez różnicy mordowano. Rozkazy te zmienione zostały na nieco bardziej „liberalne” (oszczędzające kobiety i dzieci) przez przybyłego 5 sierpnia do Warszawy SS-Obergruppenführera Ericha von dem Bacha, wyznaczonego na dowódcę sił zwalczających powstanie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.