Chciał być polskim Stalinem, do dziś ma w Warszawie pomnik
  • Marek GałęzowskiAutor:Marek Gałęzowski

Chciał być polskim Stalinem, do dziś ma w Warszawie pomnik

Dodano: 

W lutym 1942 r. Berling został odwołany z dotychczas pełnionej funkcji i w następnym miesiącu skierowany na stanowisko komendanta bazy ewakuacyjnej armii polskiej w ZSRS w Krasnowodzku (obecnie jest to miasto Turkmenbaszy) nad Morzem Kaspijskim. Jak podaje jeden z jego podkomendnych, wygłaszał tam poglądy „dość dziwaczne” dla niedawnych więźniów sowieckich łagrów, twierdząc, że „droga do Polski prowadzi przez front niemiecko-sowiecki”, podczas gdy oni marzyli, by jak najszybciej wydostać się z ZSRS. Bardziej interesujące było jednak inne spostrzeżenie tegoż podkomendnego: „Pułkownik jeździł od czasu do czasu na wycieczkę wzdłuż podobno pięknego wybrzeża Morza Kaspijskiego. Zabierał go sowiecki oficer łącznikowy, który miał samochód do dyspozycji, i zdaje się, że jeździło z nim także kilku oficerów sowieckich”. Następnie ów żołnierz z ujmującą naiwnością dodawał: „Przy moim zamiłowaniu do turystyki trochę mu zazdrościłem i uważałem te wycieczki za rzecz naturalną”.

Ewakuacja armii polskiej z ZSRS, której ostatnim etapem była baza w Krasnowodzku, zakończyła się pod koniec sierpnia 1942 r. Bez Berlinga, który z dwoma sobie podobnymi odstępcami oraz przyszłą żoną przypatrywał się na brzegu w Krasnowodzku ostatniemu statkowi z polskimi żołnierzami, odpływającemu z nieludzkiej ziemi. Zadeklarował w ten sposób po raz kolejny chęć dalszej służby Stalinowi. Oprócz niego w ZSRS pozostało wówczas z własnej woli jeszcze 13 oficerów WP. Rok później, na podstawie rozkazu gen. Andersa, Berling został zdegradowany za dezercję do stopnia szeregowca, a w lipcu 1943 r. skazany przez sąd polowy armii polskiej na Wschodzie na karę śmierci. Wyrok uzasadniono tym, że zdezerterował, by wstąpić na służbę państwa, „którego jednym z celów politycznych jest pozbawienie bytu niepodległego państwa polskiego przez wcielenie jego ziem do ZSRR”. Nie został on jednak zatwierdzony przez Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych gen. Kazimierza Sosnkowskiego.

Zygmunt Berling podczas przemowy, około 1944 r.

„Zwycięzca”

Tymczasem Berling, jak trafnie napisał Eugeniusz Duraczyński, „czekał na nowe zadania”, pozostając w kontakcie ze znanym sobie z czasów Małachowki oficerem sowieckiej bezpieki Pawłem Kondratikiem. Rychło został członkiem prezydium Związku Patriotów Polskich – komunistycznego tworu liczącego na objęcie władzy z woli Stalina w przyszłej Polsce. W marcu 1943 r. na łamach wydawanych przez ZPP „Nowych Widnokręgów” pisał: „Chcemy polskiego wojska w ZSRR! Chcemy bić się ramię przy ramieniu z Czerwoną Armią o wielkie cele ludzkości, o wolność i niepodległość naszej Ojczyzny!”. Trafnie ocenił te wyrazy oddania Bargiełowski, który napisał, że Berling „był przeżarty obsesją zdobycia wyższego wojskowego stopnia, z drugiej zaś [strony] widział się już w roli przyszłego zbawcy Ojczyzny”.

W końcu osiągnął upragniony cel – otrzymał z ręki Stalina stopień generała i dowództwo 1. Polskiej Dywizji Piechoty. Nazwanie jej imieniem Tadeusza Kościuszki, naczelnika powstania, które niegdyś miało wyzwolić Polskę spod władzy rosyjskiego zaborcy, świadczyło o tym, że zwolennicy komunistycznej Polski bez skrupułów będą zawłaszczać tradycję niepodległościową i zwalczać legalne władze polskie.

W październiku 1943 r. dywizję kościuszkowską skierowano na front. W pierwszej bitwie z Niemcami – pod Lenino, w rejonie Mohylewa – jej żołnierze ponieśli ogromne straty. Wraz z tymi, którzy dobrowolnie poddali się Niemcom, nie chcąc służyć Sowietom, wyniosły one jedną piątą stanu dywizji. Berling, który dowodził dywizją w czasie tej bitwy czy raczej rzezi polskich żołnierzy, przyznawał później, że taktyka zastosowana na rozkaz sowieckiego dowództwa miała na celu wykrwawienie polskiej jednostki. Nie przeszkodziło to po wojnie komunistycznym władcom Polski uznać dnia tej klęski za Święto Wojska Polskiego.

Czytaj też:
Seks w armii Berlinga

Wkrótce po bitwie Berling wyjawił w otoczeniu ZPP, że zmierza do wprowadzenia w powojennej Polsce dyktatury wojskowej ze sobą na czele. Oczywiście rządy te znajdowałyby się pod kuratelą Sowietów, gdyż – jak pisał zainspirowany poglądami Berlinga jego współpracownik – „Związek Radziecki to nasz trwały sojusznik. W oparciu o ten sojusz budujemy nasz samodzielny byt wojskowy”. Megalomania Berlinga napotkała jednak opór komunistów, zresztą, musieli oni nieźle pokpiwać z ambicji swojego kolegi, który roił sobie, że może dogadać się ze Stalinem poza nimi. Na razie Berling z dowódcy dywizji został dowódcą 1. Armii Ludowego WP, a 22 lipca 1944 r. objął również funkcję zastępcy dowódcy WP. Tym zaś był nie kto inny, tylko Michał Rola-Żymierski, były oficer II Brygady Legionów, później generał WP, zdegradowany i ukarany więzieniem za nadużycia, od lat 30. współpracujący z sowieckim wywiadem, a w czasie okupacji szef komunistycznej Armii Ludowej.

We wrześniu 1944 r. wojska Berlinga stanęły razem z Armią Czerwoną nad Wisłą. Wbrew legendzie i nie z własnej inicjatywy, tylko na rozkaz dowódcy 1. Frontu Białoruskiego, Berling podjął próbę forsowania rzeki w celu uchwycenia przyczółków na lewym brzegu Wisły, w broniącej się ostatkiem sił przed Niemcami powstańczej Warszawie. Operacja, fatalnie zaplanowana – za co tyleż odpowiadali Sowieci, co i sam Berling – zakończyła się katastrofą. Żołnierze, którzy przeprawili się w rejonie mostu Poniatowskiego, zginęli niemal od razu. Inni utrzymali się nieco dłużej, lecz niewyszkoleni do walki w mieście, pozbawieni wsparcia artyleryjskiego i lotniczego nie mogli pomóc powstańcom. Co więcej, sami ponieśli ogromne straty sięgające 2,3 tys. poległych i zaginionych.

Wielki łowczy PRL

Szczęśliwie dla Berlinga, niespełna dwa tygodnie po operacji praskiej, Stalin usunął go ze stanowiska dowódcy armii. Niedoszły przywódca sowieckiej Polski opowiadał później, że przyczyną tego była jego spontaniczna decyzja udzielenia pomocy walczącej z Niemcami Warszawie. W rzeczywistości Stalin dość łagodnie przerwał wspomniane rojenia polityczne Berlinga i wysłał go do Moskwy na studia w Akademii Wojskowej im. Klimenta Woroszyłowa. Przymusowy pobyt w Moskwie trwał do lutego 1947 r.

Po powrocie do kraju Berling został komendantem Akademii Sztabu Generalnego Ludowego WP. Nie przeszkadzał w usuwaniu z tej uczelni przedwojennych oficerów WP. 6 sierpnia 1953 r., jak na ironię w 39. rocznicę wymarszu kompanii kadrowej Legionów z krakowskich Oleandrów, przeniesiono go w stan spoczynku. Zamiast komunistycznym wielkorządcą Polski został wiceministrem resortu leśnictwa i przemysłu drzewnego, później prezesem Polskiego Związku Łowieckiego, wstąpił też do PZPR i udzielał się w ZBoWiD. Opowiadano mi, że w latach 70. spotykał się w warszawskim oddziale ZBoWiD z garstką dawnych legionistów i śpiewał wraz z nimi przy herbatce „Pierwszą Brygadę”.

Grób Zygmunta Berlinga na cmentarzu wojskowym na Powązkach

Berling nie był jedynym oficerem Legionów i przedwojennego Wojska Polskiego, który przeszedł na służbę sowiecką. Chociaż jego osoba stała się symbolem zaprzaństwa, jego rola we wprowadzaniu komunizmu w Polsce wydaje się mniejsza od „zasług” wyższych oficerów, którzy z własnej woli poparli reżim w 1945 r., jak chociażby gen. Gustaw Paszkiewicz i gen. Bruno Olbrycht (były oficer II Brygady Legionów). Pierwszy zapisał się krwawo w operacji pacyfikacyjnej przeciw podziemiu niepodległościowemu na Białostocczyźnie i publicznie wspierał komunistów w kampanii wyborczej do sejmu ustawodawczego. Został też posłem tegoż parlamentu, w którym zasłynął z oskarżenia gen. Andersa o to, że ten proponował mu zastrzelenie gen. Sikorskiego (co – rzecz jasna – Paszkiewicz odrzucił z oburzeniem). Drugi, były dowódca Grupy Operacyjnej AK „Śląsk Cieszyński”, gorliwie uczestniczył w zwalczaniu tych dawnych podkomendnych, którzy z bronią w ręku przeciwstawiali się powojennym zaborcom.

Niewątpliwie jednak o ocenie wyborów życiowych Zygmunta Berlinga zawsze będzie decydować fakt, że był jednym z pierwszych oficerów WP, który przeszedł na stronę sowiecką, co oficjalnie deklarował w chwili wybuchu wojny między III Rzeszą a ZSRS. Wbrew swoim powojennym wynurzeniom pamiętnikarskim ten generał z łaski i mianowania Stalina nigdy też nie walczył przeciw włączeniu Polski do ZSRS jako 17. republiki, lecz – jak pisał Daniel Bargiełowski – „postępował tak [...], ażeby Polska się stała właśnie częścią składową Kraju Sowietów. Nigdy – powtórzmy – nie występował przeciw 17. Republice, ale na odwrót, daleko wyszedł na jej powitanie”.

Artykuł został opublikowany w 5/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.