Operacja „Flipper”. To miało sparaliżować Afrika Korps
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Operacja „Flipper”. To miało sparaliżować Afrika Korps

Dodano: 
Erwin Rommel w Bei El Agheila, 12 stycznia 1942 r.
Erwin Rommel w Bei El Agheila, 12 stycznia 1942 r. Źródło: Wikimedia Commons / Bundesarchiv, Bild 183-1982-0927-503 / Zwilling, Ernst A. /
Po wylądowaniu w Libii uzbrojeni po zęby brytyjscy komandosi ruszyli po zwycięskiego dowódcę Afrika Korps – Erwina Rommla. Ich zadaniem było ująć go lub zabić.

Rok 1941 nie był pomyślny dla aliantów. Prawie całe Bałkany znalazły się w rękach Niemiec i ich sojuszników. Na froncie wschodnim świeżo upieczony koalicjant, którym był Związek Sowiecki, ciągle ponosił klęski. W kotłach, zamykanych przez pancerne zagony Wehrmachtu, przepadały setki tysięcy żołnierzy. Tylko w Afryce Włosi dostawali cięgi od Brytyjczyków. W końcu Niemcy po raz kolejny zdecydowali się wspomóc niezbyt bojowych sojuszników. Już w styczniu 1941 r. do wybrzeży Libii docierają pierwsze oddziały niemieckie, dowodzone przez Erwina Rommla. Wkrótce sformowany z nich zostanie Afrika Korps.

Natarcie prowadzone przez Rommla wiosną 1941 r. odrzuciło Brytyjczyków aż na granicę libijsko-egipską. Ciężkie walki ze zmiennym szczęściem toczyć się będą aż do listopada 1942 r., kiedy w Maroku i Algierii wylądują Anglicy oraz Amerykanie w ramach operacji „Torch”. Niewiele brakowało, żeby Afrika Korps rozbił Brytyjczyków i otworzył drogę do Egiptu i Kanału Sueskiego, Palestyny i roponośnych pól naftowych nad Zatoką Perską. Zasadniczo zmieniłoby to układ sił w wojnie. Sukcesy w Afryce Północnej w dużej mierze były zasługą generała, a od czerwca 1942 r. feldmarszałka Erwina Rommla.

Jedną z nielicznych formacji, która mogła się w tamtym czasie pochwalić sukcesami, byli brytyjscy komandosi. Ukochane dziecko Churchilla jak stalowa ręka wychodzili z morza i atakowali niczego niespodziewających się Niemców. Niestety, nie w basenie Morza Śródziemnego. Po niemieckim desancie na Kretę komandosi wycofywali się jako tylna straż głównych sił, ponosząc straty dochodzące do 75 proc. Zabrakło dla nich statków transportowych, więc do Egiptu ewakuowali się na rybackich łodziach, z kocami powiązanymi sznurowadłami zamiast żagli. Użyci przeciwko Francuzom z Vichy jako regularne wojsko w czerwcu 1941 r. w walkach nad rzeką Litanii w Libanie, również ponieśli ciężkie straty.

Czytaj też:
Koszmar na plaży w Dieppe. Desant aliantów zamienił się w masakrę

Na skutek niepowodzeń, strat w ludziach i trudności w ich uzupełnianiu operacje komandosów stanęły pod znakiem zapytania. Główne zgrupowanie ich jednostek w rejonie, nazywane od jego dowódcy – płk. Roberta Layckocka – Layforce, zostało w lipcu 1941 r. rozwiązane. Część komandosów odesłano do Wielkiej Brytanii, część wcielono do regularnych jednostek na Bliskim Wschodzie. Layckock zdołał przeforsować w War Office – z pomocą samego Churchilla – kontynuację działań komandosów w ramach Middle East Commando. W jego skład wchodziło dawne szkockie No. 10 Commando, teraz noszące nazwę No. 3 Troop. Dowodził nim Geoffrey Keyes, syn adm. Rogera Keyesa – ówczesnego dowódcy Operacji Połączonych, odpowiadającego za działania komandosów.

Przez fale i deszcz

Jedną z pierwszych akcji zreorganizowanych przez komandosów była operacja „Flipper”. Na cel został wzięty sprawca niemieckich sukcesów w Afryce Północnej – „Lis Pustyni” Erwin Rommel. Komandosi mieli go złapać albo zlikwidować, paraliżując tym samym dowodzenie Afrika Korps. Z rozpoznania przeprowadzonego przez kpt. Johna Haseldena, który w przebraniu Araba penetrował zaplecze frontu, wynikało, że Rommel rezyduje w mieście Beda Littoria, ok. 30 km w głąb cyrenejskiego wybrzeża.

Akcja miała poprzedzać operację „Crusader” – potężną brytyjską ofensywę mającą na celu odblokowanie oblężonego Tobruku. Jej początek wyznaczono na 18 listopada. Komandosi wyruszyli nocą 10 listopada na pokładzie dwóch okrętów podwodnych HMS „Torbay” i HMS „Talisman”. Do libijskiego wybrzeża dopłynęli 14 listopada. Pięćdziesięciu trzech żołnierzy i sześciu oficerów podzielonych na cztery grupy oprócz uprowadzenia albo zabicia Rommla miało również zaatakować włoskie dowództwo w Cyrenie, ośrodek włoskiego wywiadu w Apolonii oraz zniszczyć przewodową łączność między bazami. Trudno sobie było wyobrazić niemieckiego generała, prowadzonego kilkadziesiąt kilometrów pod przymusem do wybrzeża, więc jego los wydawał się przesądzony.

Erwin Rommel w Afryce Północnej. Kwiecień 1942 r.

Miejsce lądowania oznaczył Haselden, świecąc z brzegu latarką. Podczas wyładunku panowała wyjątkowo trudna pogoda. Morze było wzburzone i padał deszcz. Na gumowych dinghy na ląd przedostało się tylko 33 komandosów. Lądowanie zamiast planowanej godziny przeciągnęło się do pięciu. Pozostali żołnierze mieli zostać wyokrętowani następnej nocy. Warunki jednak pogarszały się i ukryty w przybrzeżnej grocie Layckock w końcu zdecydował, że spróbują jedynie porwać Rommla i uszkodzić węzeł komunikacyjny na południe od Cyreny. Do tego pierwszego zadania wyznaczonych zostało 17 komandosów. Dowodził nimi ppłk Keyes. Drugą grupą dowodził por. Roy Cook. Sam Layckock został razem z trzema towarzyszami w ukryciu, czekając na powrót grup uderzeniowych.