Hamburg zamieniony w gruzy. Aliancka operacja Gomora i przerażenie Niemców

Hamburg zamieniony w gruzy. Aliancka operacja Gomora i przerażenie Niemców

Dodano: 
Hamburg po bombardowaniu w lecie 1943
Hamburg po bombardowaniu w lecie 1943 Źródło:Wikimedia Commons
Atak lotnictwa alianckiego na Hamburg rozpoczął się 25 lipca 1943 roku. Dla Niemców było to druzgocące i okrutne doświadczenie. Obywatele III Rzeszy zrozumieli, że ich „niezwyciężone” państwo nie jest w stanie ich ochronić, a śmierć może ich spotkać nawet we własnych domach.

Operacja Gomora (Gomorrah) rozpoczęła się latem 1943 roku. W wyniku brytyjskich i amerykańskich nalotów zniszczono lub zrujnowano trzy czwarte zabudowań Hamburga. Na kilka tygodni całkowicie sparaliżowano funkcjonowanie drugiego największego miasta w Niemczech.

Dlaczego Hamburg?

O ataku na Hamburg zdecydował dowódca RAF gen. Arthur Harris. Hamburg był drugim największym miastem w Niemczech, a zarazem portem. Jego funkcjonowanie było niezwykle ważne dla prowadzenia działań wojennych przez Niemców.

Atak na miasto leżące na północy Niemiec miał także tę zaletę, z punktu widzenia aliantów, że samoloty nie musiały długo przebywać nad terytorium wroga. Jak miało się okazać, straty aliantów były stosunkowo niewielkie. Było to możliwe dzięki zastosowaniu innowacyjnej, a zarazem bardzo prostej metody. Piloci alianccy, przekraczając granicę Niemiec, zrzucały z pokładów ładunek w postaci… pociętej folii aluminiowej, która powodowała, że niemieckie stacje radarowe błędnie odczytywały położenie wrogich samolotów. Niemcy strzelali więc niemal na oślep (alianci atakowali nocami), przez co, w większości przypadków, nie trafiali w ogóle do celu.

Gomora

Operacja Gomora rozpoczęła się 25 lipca 1943 roku krótko po północy. Wtedy na Hamburg spadły pierwsze bomby. Nad terytorium Niemiec pojawiło się wówczas 728 brytyjskich maszyn (zestrzelono zaledwie 12), w tym polskie samoloty z dywizjonów 300 i 305. Tylko w ciągu pierwszej godziny bombardowania zrzucono niemal 2,5 tysiąca ton bomb. Większość z nich spadła bardzo precyzyjnie na wyznaczone cele z racji, iż tamtej nocy było bezchmurnie i wiał bardzo słaby wiatr. Zniszczono wówczas ratusz, kościół św. Mikołaja, wiele domów oraz miejskie zoo. Zginęło około 1,5 tysiąca ludzi.

Bombowiec Avro Lancaster nad płonącym Hamburgiem 30/31 stycznia 1943

Jeszcze tego samego dnia, kilkanaście godzin później, Hamburg został zaatakowany przez samoloty amerykańskie. Atak ponowiono następnego dnia, 26 lipca 1943 roku, lecz szalejące w mieście pożary utrudniały widoczność i akcję przerwano.

Kolejny nalot odbył się w nocy z 27 na 28 lipca 1943 roku. Brały w nim udział samoloty brytyjskie. Brytyjczycy stosowali niszczącą taktykę. Najpierw zrzucali bomby burzące, a dopiero po nich bomby zapalające. W wielu miejscach Hamburga wybuchały co rusz nowe pożary. Było to spowodowane także tym, że mieszkańcy miasta mieli w domach i piwnicach zgromadzoną wielką ilość opału, który palił się nawet przez kilka kolejnych tygodni. Wielka ilość pożarów i ogromna temperatura spowodowały w końcu powstanie burzy ogniowej oraz huraganowego wiatru. W wyniku kataklizmu zginęło nawet 40 tysięcy ludzi. Dopiero wówczas, w obliczu tragedii tysięcy cywilów, władze miasta zezwoliły na ewakuację mieszkańców. Z Hamburga wyjechało 1,2 miliona ludzi.

Dalsze alianckie bombardowania miały miejsce w kolejnych dniach. Niemcy byli już jednak lepiej przygotowani do obrony, a straty wojsk sojuszniczych rosły, choć wciąż nie były (procentowo) zbyt duże. Ostatni nalot na Hamburg przeprowadzono w nocy z 2 na 3 sierpnia 1943 roku. W tym czasie jednak nad północnymi Niemcami szalała burza, która uniemożliwiła precyzyjny atak. Wiele samolotów było zmuszonych zawrócić.

Operacja Gomora sparaliżowała Hamburg na dość krótki czas. Niedługo po zakończeniu ataków produkcja w mieście wróciła do poziomu sprzed nalotów. Wielu Niemców zrozumiało jednak, że działania wojenne nie dzieją się „gdzieś daleko”, lecz dotyczą także ich bezpośrednio. Adolf Hitler i inni nazistowscy przywódcy udawali, de facto, że żadna tragedia się nie wydarzyła. Hitler odmówił odwiedzenia zbombardowanych miejsc, za nic mając śmierć swoich własnych „poddanych”. Uważał, że jego przyjazd na miejsce nalotów i ujrzenie zniszczeń będą złą wróżbą dla dalszych działań niemieckich wojsk.

Czytaj też:
Niemcy przegrali, bo byli... zbyt łagodni. Przypadek Jürgena Stroopa
Czytaj też:
Karty rozdane. Konferencja w Poczdamie. Polskim przedstawicielem Bierut
Czytaj też:
Tygrys wchodzi do gawry

Źródło: DoRzeczy.pl