PIOTR WŁOCZYK: Admirał Chester W. Nimitz rok przed atakiem na Pearl Harbor dostał propozycję, o której – wydawałoby się – marzył każdy oficer US Navy. Dlaczego Nimitz podziękował wtedy prezydentowi za ten awans?
PROF. CRAIG SYMONDS: Franklin D. Roosevelt, który był wielkim fanem marynarki wojennej, zwykł utrzymywać bliższe relacje z najważniejszymi dowódcami US Navy i w związku z tym dosyć dobrze znał Nimitza. Admirał był wówczas szefem Biura Nawigacji i obaj panowie regularnie ze sobą współpracowali. W 1940 r. Roosevelt zaproponował mu stanowisko dowódcy Floty Pacyfiku, więc ewidentnie obdarzał go dużym zaufaniem.
Nimitz odmówił jednak, ponieważ w całej US Navy było wówczas ok. 50 admirałów wyższych rangą od niego, którzy mogliby poczuć się urażeni, gdyby przyjął tę propozycję. Nie powiedział wprawdzie prezydentowi „nie”, ale zasugerował mu, że ktoś wyższy rangą na tym stanowisku byłby bardziej na miejscu. W ten sposób adm. Husband Kimmel objął dowodzenie nad Flotą Pacyfiku, przez co rok później to on musiał wziąć na siebie odpowiedzialność za skutki ataku na Pearl Harbor.
Czy inny dowódca na miejscu Kimmela, np. Nimitz, miał szansę uchronić bazę na Hawajach przed tą klęską?
Wokół tego pytania nasi historycy cały czas toczą zażarte dyskusje. Według mnie Husband Kimmel nie miał szczęścia, ale nie wydaje mi się, że można go szczególnie obwiniać za klęskę poniesioną w Pearl Harbor.
Kimmel na poważnie podchodził do ćwiczenia zdolności bojowych i po objęciu dowództwa zwiększył nacisk na szkolenie. Przykładowo wcześniej pancerniki ćwiczyły tylko jeden dzień w tygodniu, a potem, za jego sprawą, już pięć dni.
Mimo że najwyższe dowództwo podejrzewało, iż Japończycy mogą zaatakować właśnie w ten weekend, Amerykanie zakładali, że ich celem mogą być Filipiny, Borneo, Malaje albo nawet Australia. Ale nie Hawaje! Te wyspy są tak daleko od Japonii, że atak wydawał się nierealny. Osobiście uważam, że każdy inny dowódca na miejscu Kimmela zachowałby się podobnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.