Po wybuchu rewolucji lutowej w Rosji w roku 1917, car Mikołaj II Romanow, rozumiejąc, że nie ma szans utrzymać się dalej u władzy, abdykował. Wraz z rodziną umieszczono go w areszcie w Carskim Siole, gdzie cieszył się jednak względną swobodą, choć zdawał sobie sprawę z położenia w jakim się znalazł. Nic nie wskazywało, że powróci na tron, dlatego sytuacją swojej rodziny starał się zainteresować inne europejskie, koronowane głowy, a jednocześnie swoich krewnych – bez skutku. Nikt nie miał zamiaru pomagać Romanowom oferując im azyl – nie chciano narażać się nowej, rosyjskiej władzy.
Pan Romanow
W sierpniu 1917 roku rodzina carska została przewieziona do Tobolska, gdzie przebywała, kiedy przez Rosję przetaczała się bolszewicka rewolucja październikowa. Sytuacja Mikołaja wyglądała coraz bardziej rozpaczliwie. Po październiku roku 1917 i dojściu do władzy przez bolszewików, był już jedynie „obywatelem Romanowem”.
Bolszewicy obawiali się carskiej rodziny, choć trzymali ją w zamknięciu. Należało pozbyć się wszelkich wspomnień o dawnej Rosji, którą car przecież uosabiał. W całym kraju nie brakowało w końcu jego popleczników, między innymi wśród „białych” – wojskowych, którzy wystąpili przeciwko komunistom sprawiając im spore kłopoty.
W lutym 1918 roku zdecydowano o przewiezieniu Romanowów w głąb Rosji, do Jekaterynburga. Nastąpiło to dopiero w kwietniu. Do miasta dotarł najpierw car wraz z żoną i córką Marią. W maju dowieziono pozostałe dzieci i wiernych Romanowom służących. Wszyscy zostali umieszczeni w tzw. Domu Specjalnego Przeznaczenia, który de facto, był ich więzieniem. Panowały tam bardzo skromne warunki, rodzinie carskiej nie pozwolono też zabrać większej ilości rzeczy osobistych. Byli odcięci od świata.
O tym, co zrobić z carską rodziną, bolszewicy musieli rozmawiać przynajmniej od początku lipca. Obawiano się rychłego nadejścia „białych” i korpusu czechosłowackiego. Istniała obawa, że car dostałby się w ich ręce. Na to nie można było pozwolić.
Mord w piwnicy
16 lipca 1917 roku zgodę na zabicie cara i jego rodziny wydał na polecenie Lenina, Jakow Swierdłow, przewodniczący Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego Rad. Początkowo rozważano jedynie uśmiercenie cara, lecz bolszewicy doszli później do wniosku, że pozostali przy życiu członkowie dynastii będą stanowić problem, dlatego dla komunistów będzie lepiej, jeżeli nikt z Romanowów nie przeżyje.
W nocy z 16 na 17 lipca 1918 roku znienacka obudzono rodzinę carską. Wszystkim kazano zejść do piwnicy, tłumacząc, że w mieście panują zamieszki i muszą się schronić. Według niektórych historyków Romanowowie mieli nie podejrzeć, że za chwilę zginą.
Po zejściu do piwnicy wszystki kazano stanąć pod ścianą. Wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Jeden z bolszewików odczytał wyrok śmierci. Zanim skończył czytać, inni otworzyli ogień. Car i jego żona zginęli od razu. Inaczej było z dziećmi, które pod ubraniami miały przyszyte drogocenne kamienie. Kule prawdopodobnie odbiły się od klejnotów. Olga, Tatiana, Aleksandra, Anastazja i Aleksy choć ranni, nadal żyli i próbowali się ratować. Oprócz Romanowów w piwnicy byli z nimi także ich najbliżsi służący. Dym z karabinów oraz krzyki powodowały ogromne zamieszanie. Wszystkich zaczęto na oślep dźgać bagnetami, do niektórych strzelać. Dopiero po dziesięciu minutach zaczęto sprawdzać, czy wszystkie ofiary są martwe.
Zwłoki wynoszono na zewnątrz, gdzie czekała ciężarówka, mająca przewieść ciała do pobliskiego lasu. W tym czasie okazało się, że dwie z carskich córek nadal żyją - szybko dobito je bagnetami. Wszystkich zabitych rozebrano, a ich ubrania spalono. Ciała zostały wywiezione i wrzucone do nieczynnego szybu kopalni, gdzie dodatkowo oblano je kwasem siarkowym.
Minęło kilkadziesiąt lat zanim carska rodzina doczekała chrześcijańskiego pochówku. Car, jego żona, trzy córki oraz członkowie dworu zostali pochowani dopiero w roku 1998. Ciała Aleksego i Marii odnaleziono 9 lat później.
Czytaj też:
Janina Lewandowska. Zabili ją Sowieci, Niemcy chcieli ukryć jej szczątkiCzytaj też:
Jan Paweł II. Dwa zamachy na papieża. Kto za nimi stał?Czytaj też:
Aldo Moro. Włoski premier zamordowany przez lewicowych terrorystów