"Maluch", "Kaszlak" lub po prostu Fiat 126p. Krótka historia polskiego marzenia

"Maluch", "Kaszlak" lub po prostu Fiat 126p. Krótka historia polskiego marzenia

Dodano: 
Fiat 126p wywoływał wielkie zainteresowanie. Ostrów Wielkopolski, 1973 rok
Fiat 126p wywoływał wielkie zainteresowanie. Ostrów Wielkopolski, 1973 rokŹródło:Wikimedia Commons / Stiopa
Fiat 126p - obiekt westchnień milionów Polaków. W okresie rządów Edwarda Gierka ten ówczesny cud techniki stanowił symbol dobrobytu i luksusu. Aby go kupić należało jednak czekać latami i wydać niemałe pieniądze.

Produkcja Polskiego Fiata 126p jednego z symboli gierkowskiej Polski, ruszyła 6 czerwca 1973 roku w Bielsku-Białej. Następnie „Maluchy” zaczęły zjeżdżać z taśmy produkcyjnej w Tychach. Samochód pochodził, co zrozumiałe, z Włoch. Został on wyprodukowany po raz pierwszy w fabryce Fiata w Cassino, we wrześniu 1972 roku. Przez lata był najczęściej spotykanym samochodem na polskich drogach. Do 2000 roku na polski rynek trafiło ponad 2,4 miliona tych aut. Sumując produkcję można przyjąć, że w naszym kraju wyprodukowano 3,3 milionów sztuk poczciwego malucha. Samochód doczekał się całej serii przydomków wśród Polaków. Najpopularniejszym był zapewne „Maluch”, ale także dość często używano nazwy „Kaszlak”.

Luksus

Prawie 50 lat temu Polski Fiat 126p kosztował 69 tysięcy ówczesnych złotych. Było to mniej więcej 20 średnich pensji netto. Był to odpowiednik dzisiejszych 160 tysięcy złotych. Na samochodowych giełdach płacono za niego 110 tysięcy ówczesnych złotych, co powodowało kuriozalne sytuacje. Przykładowo za sprzedanego na giełdzie kilkuletniego malucha można było kupić nowy samochód i jeszcze pozostawały środki na zakup innych dób luksusowych. Powodem takiej sytuacji był talon – tylko posiadając takowy bon można było zakupić samochód. Z kolei, aby talon otrzymać, należało czekać niekiedy kilka lat.

Premiera

Fiat 126p miał silnik zamontowany z tyłu, napęd na tylną oś i rozpędzał się do maksymalnie 120 km/godz., zużywając od 5,2 do 7,2 l. etyliny 95 na 100 km. Był produkowany w czterech podstawowych wersjach. Niemniej doczekał się jednak licznych modyfikacji. Po 15 latach zaprezentowano wersję 126p bis, z tyłu tworząc bagażnik z klapą otwieraną jak w nadwoziach typu hatchback. Premiera auta odbyła się podczas salonu samochodowego w Turynie. Już miesiąc później można go było zobaczyć pyszniącego się na warszawskim placu Defilad. Wydarzenie ściągnęło do Warszawy prawdziwe tłumy.

Włosi produkowali malucha do 1980 roku, Polacy 20 lat dłużej, a w tym czasie na drogi zjechało ponad 3,3 miliony sztuk polskiego Fiata 126p. Z tej liczby blisko 900 tysięcy wyprodukowano w okresie, kiedy I sekretarzem KC PZPR był Edward Gierek.

Made in Poland?

Do 1976 roku auto wytwarzano z wykorzystaniem oryginalnych włoskich części. W latach późniejszych był to już rzeczywiście produkt „made in Poland”. Ta sytuacja sprawiła, że samochód był często zawodny. Sześciomiesięczna gwarancja mijała szybko, a dopiero potem przychodziły prawdziwe kłopoty. W aucie ulegało awarii prawie wszystko. W czołówce usterek znajdowały się: przeguby, prądnica, akumulator, skrzynia biegów oraz kiepskie hamulce. I, przede wszystkim, linki. Ta sytuacja sprawiła, iż większość użytkowników wyposażała swoje Fiaty w kij lub listwę, które były niezastąpione przy odpalaniu malucha.

Niemniej nikt nie narzekał. Tym bardziej, że samochód umożliwiał niemal każdemu użytkownikowi samodzielną naprawę pojazdu. Było to szczególnie ważne z racja na słabą dostępność warsztatów. Sieć prywatnych warsztatów samochodowych rozwinęła się dopiero w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. W dodatku oddziały Polmozbytu z serwisowaniem wszystkich maluchów gruntownie sobie nie poradziły. Władze długo ustalały cenę zakupu samochodu. W Polsce bowiem nie obowiązywały prawa wolnego rynku. To też cenę ustalano w Komitecie Centralnym PZPR. Zdzisław Rurarz, wówczas doradca ekonomiczny Gierka, próbował przekonać swojego pryncypała, aby handlować samochodami podczas licytacji. Szczęśliwym nabywcą miał być ten, kto zaproponował wyższą cenę. A ta, z punktu widzenia władz, była ważna. W kraju szalała wielka inflacja. A sprzedaż samochodów miała być ważnym składnikiem budżetu państwa.

Czytaj też:
Partia bije. Parę słów o ZOMO
Czytaj też:
O psie co latał Sputnikiem. Smutna historia Łajki
Czytaj też:
Wagony jak domek z kart. Jak doszło do tragedii kolejowej w Juliance

Źródło: DoRzeczy.pl