Dzieje najnowsze dyplomacji rosyjskiej. Od Cuszimy do Ławrowa

Dzieje najnowsze dyplomacji rosyjskiej. Od Cuszimy do Ławrowa

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / SERGEI CHIRIKOV
Dzięki dyplomacji Rosja od stuleci konsekwentnie grała powyżej swojego potencjału. Aktywność dyplomatyczna bardzo często gwarantowała umocnienie rosyjskiej potęgi, przy zdecydowanie niższych kosztach, niż przy otwartej interwencji zbrojnej.

Dzięki dyplomacji Rosja od stuleci konsekwentnie grała powyżej swojego potencjału. Aktywność dyplomatyczna bardzo często gwarantowała umocnienie rosyjskiej potęgi, przy zdecydowanie niższych kosztach, niż przy otwartej interwencji zbrojnej.

Prowadziło to nieuchronnie do paradoksu, w którym wizja siły i sprawczości Rosji, skutecznie kreowana przez dyplomację na użytek zewnętrzny, zupełnie nie odpowiadała rzeczywistości. Już od wojny rosyjsko-japońskiej…

Poniższy tekst to fragment książki M.P. Sadłowskiego pt. „Dzieje najnowsze dyplomacji rosyjskiej. Od Cuszimy do Ławrowa”, wyd. Zona Zero.

Profesjonalista, biurokrata czy koniunkturalista i konformista?

Dyplomaci współpracujący z Ławrowem są zgodni, że bez wątpienia jest profesjonalistą. Dobrze zna meandry prawa międzynarodowego, potrafi posługiwać się ironią, humorem czy też ciętą ripostą, pewny siebie. W negocjacjach i różnych rozgrywkach dyplomatyczno-proceduralnych potrafi być też bezwzględny, włącznie z obrażaniem przedstawicieli innych państw. Jak nieraz uchwyciły to kamery, zdarzało mu się w chwili zdenerwowania lub irytacji używać niecenzuralnych słów. Ową pewność siebie wzmacnia wieloletnie doświadczenie, które sięga przecież początku lat 70. XX w. Oprócz tego – co niejako ociepla jego wizerunek – Ławrow znany jest z upodobania do papierosów, dobrego koniaku lub whisky, raftingu oraz piłki nożnej.

Michał Patryk Sadłowski, "Dzieje najnowsze dyplomacji rosyjskiej. Od Cuszimy do Ławrowa.", wyd. Zona Zero

Tezę o profesjonalizmie i kompetencjach Ławrowa potwierdził również Andriej Kozyriew, pierwszy szef MSZ FR. W jednej z rozmów – jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę – wskazywał, że jest to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy rosyjski dyplomata. Co ważne, wyraził również konstatację, że Ławrow nie może nie rozumieć, w ramach jakiego systemu pracuje. Powstaje jednak pytanie: czy aby na pewno? Czy Ławrow potrafił lub czy nadal potrafi zdać sobie sprawę co do natury i konsekwencji działań reżimu Putina? Skąd ta wierność Ławrowa wobec rosyjskiego prezydenta?

Przyczyny takiego stanu mogą być różne. Po pierwsze – patriotyzm i wykreowane w ZSRR poczucie dumy oraz imperializmu, które sprawiają, że Ławrow poświęcił swoją karierę, umiejętności i własne życie na budowę/odbudowę statusu mocarstwowego Rosji. I – oczywiście – związana z tym sława oraz możliwość zapisania się w dziejach kraju. W tym kontekście praca na rzecz obsługi dyplomatycznej czy też współkreowanie decyzji Putina co do próby podboju Ukrainy nie wzbudzają wątpliwości. Bowiem urzędnik wychowany i wyedukowany w ZSRR, a do tego widzący upadek tego państwa, jest bardziej skłonny do bezwzględnego podporządkowania się decyzji swojego przełożonego (nawet o tak niepewnym i przełomowym znaczeniu) niż urzędnik rozpoczynający karierę w Federacji Rosyjskiej. W tym przypadku u Ławrowa – jako Rosjanina – może wystąpić połączenie „tęsknoty do czasów planetarnej potęgi”, czyli sprawczości z czasów ZSRR, z kompleksem jego upadku, a także przekonaniem, że świat zewnętrzny tak naprawdę czyha na rosyjskie terytorium i bogactwa.

W związku z tym być może Ławrow uwierzył w putinowską wizję i możliwość budowy imperialnej Rosji, która jest w stanie zaryzykować zerwanie relacji z Zachodem, by odzyskać wpływ na Ukrainę i tym samym cofnąć „błędy bolszewików z 1917 r”.. Albo nawet odciąć część terytorium Ukrainy i po prostu włączyć je – jako terytorium dawnego Imperium Rosyjskiego – do nowej Rosji. Jeśli bowiem przyjąć punkt widzenia, że bezpieczeństwo i sukces państwa zależą od jego wielkości terytorialnej, to nawet włączenie w granice Rosji Krymu, korytarza do niego i Donbasu może być uznane za wielki sukces i uzasadnienie tej wojny. Dlatego nawet zajęcie, okupowanie i aneksja kilku wiosek może zostać uznana jako element efektywnej reaktywacji procesu „zbierania ziem ruskich” oraz ogłoszona w kraju i świecie przez dyplomację jako wielki sukces Rosji. A to w imperialnej rzeczywistości rosyjskiej łączy się w jedną całość, gdyż każdy terytorialny mikrosukces może być przedstawiany jako osiągnięcie o skali globalnej. A w końcu dyplomacja imperium myśli i działa co najmniej w skali regionalnej.

W tym procesie określoną rolę może odgrywać również to, że inwazja z 24 lutego 2022 r. wyjaśniła w końcu realne intencje Rosji, jej możliwości, a także – być może – przy pomocy oręża rozetnie i rozdzieli Ukrainę i ukraińskość od Rosji i rosyjskości. Może więc rosyjskie elity w marcu, kwietniu 2022 r. uznały, że – mimo klęsk związanych z zajmowaniem Kijowa – warto zabrać Ukrainie tyle ziemi oraz ludzi, ile się uda, a gdy konflikt się zamrozi, zniknie problem, czym Ukraina jest dla Rosji. Zniknie bowiem nieokreśloność poimperialna i poradziecka, bo Ukraińcy i państwo ukraińskie (według tej rosyjskiej koncepcji taka Ukraina będzie co najmniej bez Donbasu, Krymu i korytarza do niego) zostanie związane z Zachodem, a reszta z Rosją, która to wkroczy na asertywną i trudną drogę do samodzielności poprzez co najmniej chwilową izolację w relacjach z Zachodem. Przy czym wykreowanie określonego stopnia wrogości między Rosjanami a Amerykanami w ostatnich latach rządów Putina było czynione przez niego celowo, co może sprzyjać realizacji jego scenariusza, gdyż antyzachodnie nastroje ludności w jakiejś mierze wesprą politykę Kremla. Chociaż powstaje przy tym bardzo ważna kwestia właściwego zabezpieczenia przez Rosję relacji z Chinami, gdyż w określonych sferach Kreml może zostać zwyczajnie petentem wobec Pekinu.

I pamiętajmy wreszcie o jednej rzeczy: wojna to jednak zjawisko niezwykle trudne do okiełznania, więc klęski militarne nie zawsze przekładają się na klęski strategiczne czy też na radykalne obniżenie statusu na arenie międzynarodowej.

Cena zerwania z Zachodem jest i będzie przy tym wysoka, ale część elit może założyć, że przy istnieniu gospodarki mieszanej, która dodatkowo nawiąże określone relacje z państwami, które zrezygnują z sankcji – czyli aktualnie w większości z państwami niezachodnimi (można powiedzieć, że sankcje Zachodu z 2022 r. wobec Rosji dają podstawę do polityki, nazwijmy to, odwróconego NEP-u) – warto mimo wszystko wytrzymać w izolacji. Z wizją wytrwania w tym stanie, ale może i w dłuższej perspektywie jego przeczekania. W końcu rządzące elity putinowskiej Rosji uważały ją za coś odrębnego od innych cywilizacji, kultur oraz bloków militarno-politycznych. Oczywiście taka izolacja miałaby być realizowana pod warunkiem utrzymania jakichkolwiek zdobyczy terytorialnych.

Dlatego w pierwszych miesiącach inwazji część wpływowych rosyjskich badaczy i ekspertów związanych z Kremlem zaczęła promować narrację o euroazjatyckich korzeniach Rosji. Której istota sprowadza się do pe tryfikacji w narodzie i elitach założenia o cywilizacyjno-kulturowej odrębności Rosji od Zachodu. Nabrały one zresztą popularności po 1991 r. w Rosji, gdy sięgnięto do zakazywanych w ZSRR treści białoemigranckich. Wpływowy w tych kręgach Dmitrij Trienin, na krótko przed 2022 r., w rozmowie z dziennikarzem Kubą Benedyczakiem, powiedział, że rosyjska kultura polityczna „(…) jest pochodzenia azjatycko-bizantyjskiego i nie mówię tego w pozytywnym czy negatywnym sensie, ale naukowym. Obiektywnym. Tacy jesteśmy i już”.

Dlatego już po lutym 2022 r. Trienin napisał głośny tekst o „rezygnacji z części spuścizny Piotra Wielkiego” przez Rosję, a ją samą zdefiniował jako „mocarstwo-cywilizację”, którego korzenie sięgają Bizancjum, Azji, prawosławia, rosyjskich idei sprawiedliwości socjalnej oraz częściowo Europy Wschodniej, i to właśnie tam należy poszukiwać inspiracji w zakresie rozwoju państwowości Rosji, a nie na Zachodzie, który miał Rosję lekceważyć. Ten manifest o zerwaniu z Zachodem wpisał się w inne wystąpienia prokremlowskich intelektualistów, które wzywały do konsolidacji wokół władzy i tym samym budowy „twierdzy Rosja”.

Do takiej postawy części elit rosyjskich przyczynił się też Zachód (choć i tam są wyjątki), który nie potrafił zapobiec rosyjskiej inwazji w latach 2014 i 2022. A koszty aneksji Krymu mimo wszystko nie były dla Rosji wysokie. Dyplomacja rosyjska bardzo wnikliwie monitorowała też wszelkie podziały w świecie zachodnim, wykorzystując je do realizacji swoich interesów państwowych. Również w wymiarze globalnym. Ta polityka zagraniczna była realizowana m.in. poprzez kreowanie lub wpływanie na nastroje antyamerykańskie i antyzachodnie w państwach niezachodnich (stąd m.in. konsekwentna i wieloletnia rosyjska narracja o polityce kolonialnej Zachodu wobec Ameryki Południowej, Afryki, Bliskiego Wschodu czy Azji).

Biorąc to wszystko pod uwagę nie dziwi brutalność wojny 2022-2023 oraz opieranie się przez Kreml i rosyjską elitę na zasadzie „cel uświęca środki”, co przejawia się np. użyciem w wojnie przeciwko Ukrainie formacji prywatnych w postaci wagnerowców i więźniów. (…)

Powyższy tekst to fragment książki M.P. Sadłowskiego pt. „Dzieje najnowsze dyplomacji rosyjskiej. Od Cuszimy do Ławrowa”, wyd. Zona Zero.

Źródło: DoRzeczy.pl / Wyd. Zona Zero