Każdy doświadczony aparatczyk aż do jesieni 1989 r. miał w swoim barku parę butelek tego trunku na wypadek niespodziewanej wizyty sowieckich towarzyszy.
Jeszcze sto lat temu wódka nie była w Pradze, Brnie czy Bratysławie często spotykanym trunkiem. Owszem, pili ją biali emigranci, ale Czesi czy Słowacy, jeśli już sięgali po mocne alkohole, to woleli śliwowicę, borovičkę czy tuzemský rum. Wódka była rosyjskim, egzotycznym specjałem i zwykłemu Honzie czy Jiříkowi specjalnie nie smakowała.
A jeśli już komuś gorzałka ze Wschodu wydawała się czymś specjalnym, to z racji utożsamiania jej ze Związkiem Sowieckim. Aktywiści Czechosłowackiej Partii Komunistycznej przywozili ze szkoły Kominternu w Moskwie silny sentyment do wódki.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.